Mój luty (2020)

Posty z podsumowaniem ostatnimi czasy pojawiają się z konkretnym opóźnieniem, ale to kwestia tego, że czasem w połowie miesiąca, kiedy już mogę przygotować wpis dochodzi do ograniczenia Internetu.
Zapraszam do obejrzenia tego, jak minął mi miesiąc z dodatkowym dniem powodującym, że rok jest przestępny!
W lutym podczas wizyty u rodziny miałam okazję zobaczyć śnieg. Przyznajcie, jak na obecne czasy jest to unikat.

W lutym przeczytałam Feniksowe opowiadania - Antologię z 2018 roku, nieco nierówną nie tylko pod kątem objętości tekstów, ale też jakości. Szczegóły w poście.
W lutym obejrzałam jedno anime - Violet Evergarden. Przyjemne w warstwie estetyki, dość często trafiające w serducho, ale i z kilkoma niedopowiedzeniami. Ale kilka odcinków mnie rozwaliło emocjonalnie.

Na dokładkę do rozwalenia emocjonalnego przez Violet dołożył swoje pięć (albo i więcej) groszy Ken Kesey. Lot nad kukułczym gniazdem to przepiękna opowieść o poszukiwaniu wolności i zrozumienia, choć sądzę, że na wydźwięk książki wpływa interpretacja.

Miałam pisać, że to moja pierwsza styczność z horrorem ekstremalnym, ale nie.  W każdym razie, jak na opis tego, co znajdę w środku (ostry seks, flaki, krew, rytuały i inne obrzydliwości) mocno zaangażowałam się w fabułę i doceniłam, że pomimo adekwatnego opisu Lee dołożył jeszcze prawidłowo skonstruowaną fabułę.
Poza tym luty upłynął mi na domykaniu formalności związanych z marcową obroną. Spoiler alert - obroniłam się.

W lutym spędziłam też miło popołudnia (i roztrwoniłam trochę pakietu internetowego) na dwa sezony Sex Education. Bawiłam się przednio, zaangażowałam w losy bohaterów i nie jeden a prawie wszystkie wątki miały w sobie coś interesującego dla mnie.
Poza tym w lutym podjęłam też współpracę recenzencką z portalem Bookhunter, z czego bardzo się cieszę i jestem wdzięczna za zaufanie. Pierwszą recenzowaną pozycją był Taniec na gruzach opowiadający o losach naszej polskiej baletnicy, która karierę zrobiła za oceanem. I to w nie łatwych czasach - bo w okresie II WŚ. Czytało się dobrze, ale szczególnie interesujące i o wiele bardziej interesujące były wypowiedzi Pani Niny, w odróżnieniu od słabej narracji prowadzonej przez Wiktora Krajewskiego...

Z naszego rodzimego podwórka przeczytałam też drugą w swoim życiu powieść Jakuba Żulczyka. Szczegóły niebawem, kiedy napiszę na ten temat post. Bez zgrzytania zębami, ale jednak zrobię sobie kolejną długą przerwę przed ponowną lekturą twórczości tego pisarza.
Poza tym w pracy poczytałam z nudów bardzo kiepski magazyn literacki Biały kruk z twórczością amatorską i ten konkretny epitet oddaje poziom tekstów, które wewnątrz znalazłam.
Miałam też wycieczkę po mieście spowodowaną koniecznością rozliczenia się z biblioteką uniwersytecką. Dotarłam pierwszy i na szczęście ostatni raz do nowej siedziby, bo okazało się, że nowa lokalizacja jest mi kompletnie nie po drodze.


Nabytki ze stycznia i lutego


W ostatnich dwóch miesiącach moją biblioteczkę zasiliły te oto pozycje. Piąty tom Mrocznej wieży niestety będzie odcinał się formatem od poprzednich części. Matheson to ponowne ukazywanie się na naszym rynku wydawniczym Artefaktów, co mnie prawie wzruszyło. Równie mocno wzruszyło mnie zdobycie za pół ceny biografii Tolkiena. Chyba już mam jakiegoś fioła pod kątem sylwetki pisarza, ale ani trochę nie jest mi z tym źle. A Harda Elżbiety Cherezińskiej trochę się odcina kolorystycznie od tego zestawu, ale co tam - grunt, że kupiłam ją za dyszkę (używaną, ale w dobrym, jak widać, stanie). Wszystkich czterech jestem cholernie ciekawa, ale chwilowo nie mam na nie czasu...

Plan czytelniczy na marzec

Nie ukrywam, że pojawił się u mnie przestój czytelniczy. Już przełamany, ale jednak był. Coś czuję, że żeby się z niego wyrwać, sięgnę po coś szybkiego i krótkiego. Poza tym może jakiś egzemplarz recenzencki i może kontynuacja jakiejś serii, bo siedem ostatnich pozycji, które przeczytałam, było jednotomówkami.

Jakie macie plany na resztę marca? I jak minął luty?

Komentarze