W wyprawie w Góry księżycowe

źródło
Po dość trudnej przeprawie przez drugą część cyklu (już nie trylogii) o Burtonie i Swinburnie zniechęciłam się do twórczości Marka Hoddera. Tym samym tom trzeci musiał czekać na przeczytanie aż dwa lata. Parę informacji mi z głowy uleciało, ale dobrze pamiętałam wydarzenia z części pierwszej, a i bohaterowie zapadli mi w pamięć. Sięgając po tom trzeci starałam się trochę utemperować moją awersję do przygód Richarda Burtona i Algernona Swinburne'a. Pora na kilka uwag odnośnie treści tomu trzeciego.

Akcja rozpoczyna się w Londynie, lecz szybko za sprawą tajemniczego morderstwa i rozkazu Palmerstone'a Richard Burton i jego wierny przyjaciel - Algernon Swinburne lądują w Afryce. Dosłownie, lądują, bo trafiają tam za sprawą statku powietrznego. Wyruszają na misję mającą na celu dogonienie wojsk pruskich by za wszelką cenę unieszkodliwić mordercze zapędy pruskich inżynierów tworzących nowe rodzaje broni. Ceną za przegraną misję jest rozpętanie się pierwszej wojny światowej, ale Burton ma jeszcze porachunki z Johnem Speke.

Mark Hodder tworzy coś na pozór alternatywnej historii, takiej, w której dużo jest skoków w czasie, wynalazków mających na celu wygranie wyścigu zbrojeń i manipulowania wydarzeniami na przestrzeni wielu lat. Akcja głównie koncentruje się w roku 1863, ale zdarzają się przeskoki czy to do wydarzeń mających miejsce jeszcze przed fabułą części pierwszej (W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka) czy też w roku 1914, kiedy rozpoczynała się I wojna światowa. Autor skonstruował szeroko zakrojoną intrygę i to mającą swoje początki dwa tomy wcześniej, a zatem warto czytać tę serię chronologicznie. Tak, jest to seria, choć opis z tyłu okładki sugeruje, że mamy do czynienia z trylogią. Prawdopodobnie w okolicach premiery było to słuszne założenie, jednak Hodder dopisał jeszcze trzy tomy tworząc kontynuację, której na polskim rynku wydawniczym do tej pory się nie doczekaliśmy.

Treść Gór księżycowych to mnóstwo dynamicznej akcji. Bez przerwy praktycznie coś się dzieje i przygoda goni przygodę. Ostre tempo, jakie narzucił już w pierwszej połowie książki Hodder rzuca się w oczy i naprawdę nie sposób się przy lekturze nudzić. Do pewnego momentu bardzo sobie to chwaliłam, szczególnie po zagmatwanej, nudnej i wyraźnie słabszej części drugiej, którą wspominać będę jako najsłabszą. W tomie trzecim dochodzi do pewnej kumulacji wątków znajdujących swoje źródło w poprzednich tomach. Jest nawet o tym wspomniane w opisie książki, że znów powracamy do postaci Edward Oxforda, który całe zamieszanie w Skaczącym Jacku rozpoczął.

Taka dynamiczna i pędząca do przodu akcja zajmuje czytelnika, ale, co uważam za lekkie uchybienie, nie zostawia miejsca na przemyślenia. Zabrakło mi trochę właśnie nieco więcej momentów zwolnienia, takiego przystanku na poczynienie pewnych refleksji, Tego brakowało mi już przy okazji części drugiej (szczególnie w porównaniu do pierwszej) - bohaterowie cały czas się czymś zajmują, coś planują, ale głębszy sens gdzieś w tym wszystkim niknie.

Co do kreacji poszczególnych postaci, na pierwszym planie, z racji tego, że to o nich seria, są Burton i Swinburne, choć poety jakby trochę mniej w tym tomie. Może nawet nie mniej, ale jego postać wygląda na nieco wyblakłą. Pojawia się kilka klasycznych, awanturniczych scen z udziałem Algernona, ale bardziej przemawiała do mnie jego kreacja w poprzednich tomach. Ciekawy wątek, moim zdaniem za słabo rozwinięty, stanowiła postać Isabell Myson, która w chwili przeniesienia akcji do Afryki stała na czele czegoś w rodzaju żeńskich zastępów wojskowych - Cór Al-Manat. Ten wątek wydał mi się interesujący pewnie też dlatego, że ogółem u Hoddera nie za wiele uświadczymy postaci kobiecych. Jasne - realia epoki, czasy wiktoriański, mężczyźni działają, a kobiety pilnują domu i się nie wtrącają, jednak dało się, już na przykładzie właśnie Cór Al-Manat wprowadzić w tej materii pewne urozmaicenie.

W kwestii elementów steampunkowych - jest całkiem dobrze. Pojawia się kilka gadżetów znanych z poprzednich tomów, ponadto półmechaniczni ludzie, jednak liczyłam na więcej. Główną rolę u Hoddera odgrywa wątek podróży w czasie i muszę tu trochę ponarzekać na brak czytelności. Góry księżycowe trzeba czytać uważnie, żeby wiedzieć, kiedy i z jakiego roku właśnie akcja się przemieściła. Sądzę, że bardzo pomocnym byłoby zaznaczanie roku przy każdym rozdziale. Zawsze to jakiś punkt odniesienia.

Pochwalić muszę ten tom za znakomity klimat Afryki. Nie dość, że trafiłam z lekturą na porę gorących upałów za oknem to jeszcze mogłam rozkoszować się dynamicznie poprowadzoną akcją. W tym miejscy muszę swoje uznanie wyrazić i zaznaczyć, że chyba właśnie z tego powodu będę trzeci tom serii wspominała dobrze. Ponadto Hodder wplata sporo humoru do fabuły. W związku z tym mamy w Górach księżycowych coś na wzór zderzenia dwóch biegunów - tematyki poważnej, ciężkiej, związanej z starciami i walką zbrojną oraz próbami zapobiegnięcia wojnie światowej a z drugiej sporo fragmentów komicznych, czy to na zasadzie zabawnych dialogów czy wiadomości przekazywanych przez lubujące się w wulgaryzmach papugi.

Góry księżycowe ratują swym poziomem steampunkowy cykl Hoddera. Autor przede wszystkim skonstruował fabułę ciekawie. Pojawia się kilka niedociągnięć, a tempo akcji może chwilami zmęczyć nawet największych amatorów przygód, ale całość prezentuje się naprawdę przyzwoicie. Sięgnąć jak najbardziej warto, w szczególności biorąc pod uwagę nietuzinkowość pewnych motywów zawartych w cyklu. 
Cykl Burton i Swinburne:
1. W dziwnej sprawie skaczącego Jacka, 2. W zdumiewającej sprawie nakręcanego człowieka, 3. W wyprawie w Góry księżycowe, 4. The Secret of Abdu-Yezdi, 5. Return of The Discontinued Man, 6. The Rise of the Automated Aristocrats


Komentarze