Ku pochwale wartości - "Wcielenie kusziela"


Fedra wie, czym jest poświęcenie i nie raz już zaznała jego smaku. W ostatnim tomie przyszło jej dokonać największego poświęcenia równoznacznego z próbą niesamowitej odwagi - bohaterka Strzały kusziela i Wcielenia kusziela rusza w niebezpieczną podróż, by ratować swojego przyjaciela.

W książkach Jacqueline Carey przepadłam dwa lata temu. Zachwyciłam się pięknym stylem autorki, poetyckimi porównaniami i samą narracją prowadzoną przez Fedrę. Sama jej historia jest równie urzekająca, jak oprawa i wzbudza emocje, choć nie wiem, czy przy końcu równie silne, jak na początku.

Trylogia Kusziela opowiada o losach osieroconej przez Dwór nocy kurtyzanie, której przeznaczeniem jest nie tylko rozkosz, ale i znoszenie cierpienia. To trylogia ukazująca niesamowitą drogę i to nie tylko w tym dosłownym, najbardziej podstawowym znaczeniu. To książki pokazujące przemianę bohaterki, kolejne wyzwania stawiane jej nie tylko przez dziedzictwo Kusziela, ale też przez państwo, najbliższych, a także wrogów. Z resztą, w tym ostatnim tomie Fedra prowadzi ogromnie niebezpieczną grę - musi zgodzić się na układ proponowany przez przebiegłą Melisandę, zdrajczynię ukochanego przez główną bohaterkę kraju - Terre d'Ange. Balansuje na granicy, przy której kończy się przychylność cudownej władczyni - Ysandry De La Courcel i w dodatku mierzy się z najciemniejszymi zakamarkami swojej duszy w podróży do niebezpiecznego, dzikiego kraju Drudżanu.

Gdzie jest światło, tam jest cień, a im jedno jaśniejsze tym ciemniejsze drugie.

Śmiać mi się chce, gdy pomyślę sobie, że jedną z najpiękniejszych serii, jakie w życiu czytałam to trylogia o kurtyzanie. Ale tak po prostu jest, bo pięknem jest podszyta cała ta trylogia, nawet jeżeli chwilami to bardzo brutalna historia. Fedra trochę się od pierwszego tomu zmieniła, co zarozumiałe, tak samo Joscelin, który swoją postacią skradł mi serce. Po raz kolejny autorka zabiera nas wraz z bohaterami w niesamowitą podróż przez odległe kraje i kultury, wierzenia i obyczaje. Pomimo dosyć jednostajnej akcji przerywanej od czasu do czasu fragmentami większego napięcia i niepewności nie jest to nużąca lektura. O umiejętnościach w kreowaniu postaci przez Carey niech świadczy fakt, że polubiłam nawet dziecko występujące w książce.

Autorka w powieści składa hołd mądrości, przyjaźni, poświęceniu i przede wszystkim miłości. Uosobieniem tego zestawu jest Fedra i jej niesamowita historia, która kilka razy spowodowała pojawienie się łez w moich oczach. A ja na książkach praktycznie nie płaczę.

Drugi tom był trochę słabszy od pierwszego i tak samo jest z trzecim. Pomimo moich zachwytów podczas lektury czułam, że to już nie jest to samo, co Strzała kusziela. Kilka motywów było powtórzonych, jak choćby ta wspominana wielokrotnie podróż. Owszem, bardzo ciekawa i porywająca, ale jednak przerabialiśmy to już i w pierwszej i w drugiej części. Brak również... postaci, z powodu której podróż się odbyć musiała i której imienia nie zdradzę.

Fedra jest bohaterką nieidealną i to sobie z niej bardzo cenię. Pomimo tego, że jest piękna, wykształcona i odważna, ma tez swoje przywary i to sprawia, że jest jedną z moich ulubionych postaci książkowych. Pomimo dumy z racji swojego dziedzictwa potrafi też okazać pokorę, choć w niektórych momentach jawnie igrała sobie z losem ślepo licząc na powodzenie jej planu. Oczywiście zdobyła po drodze cały zastęp sprzymierzeńców, ale i wrogów było całkiem sporo. W tym tomie mniej jest też, niż w dwóch poprzednich erotyki, co akurat nie wpływa jakoś specjalnie na korzyść bądź niekorzyść dla całokształtu. Wydaje mi się raczej, że jest to konsekwencja nieco innych "czasów" jakie dla głównej bohaterki nastały. Ale oczywiście konkretne sceny się pojawiają i z pewnymi wyjątkami są równie urzekające jak te w poprzednich tomach.

Tajemnica leży nie w stawianiu pytań i nie w odpowiedziach, ale w pytaniu siebie i odpowiadaniu sobie, wciąż i wciąż, bo koniec jest źródłem początku.

Jeżeli chodzi o elementy fantasy w Trylogii Kusziela - jest ich naprawdę nie wiele. Na przestrzeni wszystkich trzech tomów zebrałoby się w sumie, może ze trzydzieści stron. To, co najbardziej intryguje i czego nie zaliczam w poczet fantastyki to umieszczone w książkach bardzo szczegółowe religie odmienne siłą rzeczy dla poszczególnych kręgów kulturowych. Chwilami można znaleźć nawiązania do wierzeń znanych nam współcześnie, a dokładność, z jaką poszczególne nurty zostały stworzone wprowadza trochę zamieszania. Oczywiście autorka wszystko wyjaśnia, ale żeby później powtórzyć sobie kto kogo zdradził, kto komu był wierny - ciężko. Pojawia się całe mnóstwo imion, które w połączeniu z imionami bohaterów tworzą momentami zamieszanie. Na plus - staranność autorki, na minus - chaos, w którym czytelnikowi nie zawsze łatwo jest się odnaleźć.

Trylogię o kurtyzanie zawsze będę polecała - jest bardzo dobrze napisana, wciąga i urzeka pięknem. Bohaterowie zapadają w pamięci, a akcja, nawet ta w wolniejszym tempie jest lekturą przyjemną. Co więcej, książki Carey zawierają w sobie sporo mądrości i niewątpliwie pozostawiają w głowie coś więcej niż wspomnienie kilku dni ekscytującej lektury.

Moja ocena: 8/10

Tytuł oryginału: Kushiel's Avatar
Autor: Jacqueline Carey
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 652
Rok wydania: 2003 (oryginał), 2006 (w Polsce)

Trylogia Kusziela:
1. Strzała kusziela < recenzja
2. Wybranka kusziela < recenzja
3. Wcielenie kusziela

Subiektywnie o serii:
Najlepsza część: Strzała kusziela
Najsłabsza część: Wybranka kusziela
Najlepsza okładka: Wybranka kusziela
Najsłabsza okładka: Strzała kusziela

Cytaty zapisane kursywą pochodzą z książki.

Komentarze