Podsumowanie czerwca + tylko jeden nabytek...


Patrząc na czerwcowe statystyki i porównując je z zeszłorocznymi... szeroko i promiennie się uśmiecham. Ładne tempo...

Pół roku za nami! Nie wiem, czy cieszyć się, czy smucić, generalnie to jestem w trakcie przeprowadzki i nawet nie mam czasu marudzić, że ten czas w ogóle tak ucieka. Jestem na ostatniej prostej z pracą dyplomową i dałam sobie szlaban na nowe książki - ze względów czasowych i finansowych. W czerwcu nie kupiłam nic oprócz jednego... hm, prezentu z okazji zakończenia szóstego semestru studiów. Przecież trzeba się jakoś nagrodzić, prawda?

W czerwcu przeczytałam:
1. Zamek z piasku, który runął (część 1) - Stieg Larsson
2. Zamek z piasku, który runął (część 2) - Stieg Larsson < recenzja całości
3. Nazwanie bestii - Mike Carey < recenzja
4. M jak magia - Neil Gaiman < opinia z LC
5. Blues duchów - Jonathan Maberry

Najlepszą książką, patrząc na wszystkie przeczytane w tym miesiącu było Nazwanie bestii Mike'a Careya. Do słabszych lektur muszę zaliczyć M jak magia, trochę się rozczarowałam tym Gaimanem. Moje "wielkie" doczytywanie serii skończyło się na tym, że po przeczytaniu piątego tomu o Castorze dowiedziałam się, że ma wyjść jeszcze szósty. Tak więc dokończyłam tylko trylogię Millennium, pozostają jeszcze chyba trzy serie do doczytania.

Mało miałam czasu na blogowanie w czerwcu i w sumie... dalej tego czasu nie mam. Jak ktoś zgadnie słowo klucz dzisiejszego postu, to podeślę... buziaka w nagrodę! W każdym razie nie miałam kiedy zająć się blogosferą i efekty tego widać w miesięcznych statystykach. Do nadrobienia, być może w drugiej połowie lipca.

Obserwatorów: tak jak w poprzednim podsumowaniu, 229.
Recenzji: 3 (jedna zaległa z maja)
Postów: 6

Plany na lipiec? Hodder, przynajmniej jeden tom. Może w końcu wezmę się też za Draculę. Na razie odpuszczam sobie wszelkie kryminały, bo po prostu mi się przejadły. A, do tego może spróbuję sięgnąć po coś z naszego rodzimego podwórka, bo coś mi nie po drodze ostatnio z polskimi autorami, a więc wstyd i hańba mi.

Mogę mieć w nadchodzącym czasie ograniczony dostęp do neta, więc recenzja Bluesa duchów również się obsunie. Zabrałam się za 2 sezon The Following i już wiem, że ciężko będzie napisać jego recenzję tak, aby nie wyjawić nikomu wydarzeń z sezonu pierwszego, ale jak ktoś chce, to potrafi. W czerwcu żyłam oczywiście końcówką sezonu szóstego Gry o tron, który wywołał u mnie niesamowite emocje i po prostu mnie rozwalił. Najlepsza scena batalistyczna, jaką widziałam na ekranie, chociaż nadal jestem przed obejrzeniem i przeczytaniem finału Władcy pierścieni, więc może to ulec zmianie. 

A mój jedyny nabytek to niemalże to samo co trzy, cztery książki w skromnym stosiku. Mam Słowa Światłości! I są przepiękne, kocham połączenie szarości i srebra, nie tak bardzo jak czerń, ale i tak bardzo bardzo. Ta okładka jest piękna i nie mogę się już doczekać lektury, którą planuję też zacząć w lipcu i wyrobić się do jesieni...
Tę światłość to widać nawet na zdjęciu, jak się literki z grzbietu i okładki odbijają na półce. Magia!


Powodzenia w lipcu!

Komentarze