Próbowałem zdobyć tron, żeby uratować królestwo, a powinienem uratować królestwo, by zdobyć tron.
Nie rozumiem do końca tytułu tego tomu. Może to była jakaś dziwna metafora, której Martin użył, by zakomunikować jeszcze przed lekturą czytelnikowi, że w związku z Nawałnicą mieczy należy się spodziewać Nawałnicy trupów. I wszystko byłoby jak najbardziej na miejscu, gdyby nie to, że tak naprawdę w trzeciej części Pieśni Lodu i Ognia oprócz mieczy do uszczuplania grona znanych i (beztrosko) lubianych (choć nie zawsze) przez nas bohaterów nie używano również: łuków, kuszy, naszyjników, trucizn, sztyletów, pradawnych zwierząt, drzwi i (podobno) ludzkich rąk... Dlatego w pewnym sensie tytuł "Nawałnica mieczy" wydaje mi się nieco nieadekwatnym do treści książki, ale można i tak. Poza tym, nie można przecież nadać epickiej książce tytułu "Nawałnica wydarzeń". W tym jednak miejscu moje zarzuty pod adresem pana Martina się kończą.
[...] im wyżej człowiek się wespnie, tym boleśniejszy jest upadek.
Nie zamierzam od początku pisać zarysu fabuły, bo jeśli ktoś czytał poprzednie tomy, to się orientuje, a jeżeli nie czytał, to co ja mu będę zdradzała treść książki. Nie mam również w planach pisania kolejnych fraz potwierdzających brutalność i niesamowitość martinowskiego dzieła. To o czym mam jednak zamiar prawić? Po raz kolejny wspomnę o emocjach, jakie towarzyszyły mi w czasie czytania. Dorzucę kilka cytatów od których zaznaczania przytępił mi się ołówek (tak, tak, wiem, teraz każdy szuka Melisandre, żeby zjarała mnie na stosie) i postaram się nie zasypać Was wszystkimi przeze mnie zaznaczonymi fragmentami.
Odważne czyny, o których milczy pieśń, nie tracą przez to na wartości.
To właśnie jest najważniejsze w dobrej książce - żeby nas pochłonęła i co więcej, pozwoliła nam uwierzyć w to, że wydarzenia w niej opisane są rzeczywiste. Nawałnica mieczy to w sobie ma. Druga część trzeciego tomu obfituje w wiele świetnie dopracowanych logicznie zdarzeń i wątków. Pojawiają się nawiązania do tomu pierwszego i wyjaśnienia niektórych zagadek z przeszłości. Nie raz z zaskoczeniem na twarzy połykałam kolejne zdania przyjmując do wiadomości rozwiązania niektórych niejasności.
Tylko ludzie pozbawieni honoru działają ukradkiem.
Nawałnica mieczy uchodzi podobno za jedną z najlepszych książek fantasy w ogólnym pojęciu. I tak rzeczywiście jest. Jeżeli Gra o tron i Starcie królów zachwycają, to Nawałnica mieczy zwala z nóg (na szczęście krew z czytelnika się nie leje...). Uwielbiam tę część również za to, że w kilku miejscach przewija się pieśń Deszcze Castamere - mój ulubiony motyw muzyczny Pieśni lodu i ognia. Mam dreszcze za każdym razem, kiedy ją słyszę, lub kiedy czytam jej słowa i po prostu... Ach!
Wygląda na to, że wesela stały się bardziej niebezpieczne od bitew.
Wydarzenia mkną do przodu przez cały czas i właściwie tylko wątek Brana zostaje zepchnięty w tło, co według mnie jest bardzo dobrym zabiegiem, bo to nudniejszy motyw w Pieśni Lodu i Ognia. Tak, jest w nim odrobinę takiego pradawnego mistycyzmu, ale w innych wątkach również da się go odnaleźć, a młody Stark po prostu nudzi. Za to cała reszta wątków z Nocną Strażą i Tyrionem na czele sprawia, że nie byłam w stanie oderwać się od lektury i momentami nie zauważałam, kiedy pod palcami przewinęło mi się pięćdziesiąt czy siedemdziesiąt stron. Nie obyło się również bez wyzwisk rzucanych na głos pod adresem tych, którzy na to naprawdę zasłużyli...
A kiedy odkryjesz, czego człowiek pragnie, będziesz wiedziała, kim jest i jak nim pokierować.
Nawałnica mieczy zgotowała mi emocji więcej niż Starcie królów i Gra o tron, aczkolwiek po opiniach krążących w internecie i z ust naocznego świadka boję się tego, jaka w odbiorze będzie Uczta dla wron. Ale myślami jestem wciąż w świecie stworzonym przez Martina i mimo iż świat ten przesiąknięty jest zdradami, krwią i morderstwami to da się żyć nim na co dzień, wracać do niego myślami i w nieskończoność powracać do tajemnic, które Martin dopiero przed wszystkimi odkryje.
Jesteśmy marionetkami tańczącymi na sznurkach tych, którzy byli przed nami, a pewnego dnia nasz dzieci przejmą po nas sznurki i będą tańczyły zamiast nas.
Moja ocena (całego tomu): 10/10
1. Gra o tron (recenzja)
2. Starcie królów (recenzja)
3. Nawałnica mieczy tom I: Stal i śnieg (recenzja)
Nawałnica mieczy tom II: Krew i złoto
4. Uczta dla wron tom I: Cienie śmierci
Uczta dla wron tom II: Sieć spisków
5. Taniec ze smokami część 1
Taniec ze smokami część 2
6. The Winds of Winter
7. A dream of spring
Przeczytane do wyzwań: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 3, 7 cm) i Grunt to okładka
Cytaty pochodzą z książki.
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.