Śpiew potępionych (Agnieszka Hałas)

Na polu polskiej fantastyki, którą lubię testować jest niewiele nazwisk, które się wkradają do mojej osobistej topki, choć biorąc pod uwagę sympatię do antologii opowiadań, powinnam taki ranking sukcesywnie poszerzać. Nie zawsze mam ku temu sposobność, ale dwa lata temu miejsce w gronie ulubionych polskich twórców zarezerwowała sobie Agnieszka Hałas wraz z jej Dwiema kartami. I do tej pory nie uległo to zmianie, a moje serce nieco drży z powodu nadchodzącego zakończenia cyklu Teatr węży. Będzie bezspiolerowo.

W tomie czwartym przygód Brune przenosi się do innej lokacji - a dokładnie przenosimy się w stylizowane na egzotyczne rejony Wysp Śpiewu. Jest tajemniczo, a główny bohater musi radzić sobie z kolejną siecią intryg, jego własnymi zadaniami zleconymi przez Elitę, a także lawirowaniem między interesami najróżniejszych frakcji.

Początki mojego wchodzenia w wydarzenia czwartego tomu Teatru węży były nieco oporne. Przyznam, że nie do końca dałam się porwać motywowi zmiany lokacji - do tej pory przywykłam do mrocznych zaułków i klimatu charakterystycznego dla dark fantasy i poczułam coś na zasadzie lekkiego szoku. Autorka w czwartej części przygód Brune stawia na egzotyczne klimaty i z jednej strony było mi ciężej zaangażować się w akcję, a z drugiej doceniałam jednak pewne odświeżenie, jakie niosła ze sobą zmiana lokacji. Gdyby nie to, że główny bohater pakuje się w tarapaty po raz kolejny można by pomyśleć, że Śpiew potępionych to wakacyjny wypad Żmija.

Wyspiarskie klimaty, w które przenosi się Brune pociągają za sobą konieczność zaprzyjaźnienia się, bądź też podpadnięcia nowym postaciom. Pierwsze sylwetki, które pojawiają się na kartach czwartej części na pewno wyróżniają się na tle miałkich bohaterów, których można spotkać na kratach wielu powieści. Przy okazji nie są to skomplikowane konstrukcje, ale takie, które posiadają "to coś". Łatwo da się tych bohaterów polubić, a i z tęsknotą wspominać imiona, które na kartach kolejnych części cyklu już się nie pojawiają.

Agnieszka Hałas posługuje się bardzo plastycznym językiem, którego lekkość powoduje, że przez wszystkie cztery części Teatru węży szłam jak burza. Doceniam bardzo umiejętne posługiwanie się epitetami i fakt, iż w czasie lektury ani razu nie dopadło mnie zażenowanie czy znudzenie. Ideałem byłoby położenie większego nacisku na kilka scen w książce - bo autorka w nielicznych momentach fabuły spieszy się odrobinę i wydarzenia naprawdę dużej wagi opisuje w tonie podobnym co te zwyczajne. Zdarzało się, że pozostawałam z szokiem z powodu zwrotu akcji, a tu już dochodziło do kolejnych kluczowych posunięć.

Teatr węży jest jednym z moich ulubionych polskich cykli z gatunku fantastyki. Gdzie mogę, polecam i wymieniam książki Agnieszki Hałas jako warte uwagi - z ciekawym głównym bohaterem, bezkompromisowymi rozwiązaniami i nieco dusznym (choć w tej części już nieco mniej) klimatem. Widać, że autorka przyłożyła się do swojego uniwersum i pokazuje je z zapałem jego stałej bywalczyni - umie poruszać się w tym świecie i stopniowo zdradza jego tajemnice ciekawym i odważnym czytelnikom. I uważam, że warto ją wymieniać wśród czołowych twórców polskiej fantastyki, a szczególnie twórczyń.


|tyt. oryg. Śpiew potępionych, Agnieszka Hałas, wyd. Rebis, 443 str., 2019, 2019, [Cykl:] Teatr węży - tom IV|

Komentarze