Wilki z Calla (Stephen King)


Wilki z Calla to już piąty tom cyklu Mroczna wieża, który od samego początku z zupełnie wtedy niezrozumiałych względów złapał mnie w swoje szpony i który swym powolnym odkrywaniem swych tajemnic kupił mnie na kolejne coraz to bardziej opasłe tomiszcza.

W części czwartej mieliśmy przestój akcji teraźniejszej na rzecz przestawienia w dość obszerny sposób historii Rolanda. Jednak jego ka tet prowadzi go dalej i przychodzi mu zmierzyć się z tytułowymi Wilkami z Calla, tajemniczymi stworami dręczącymi mieszkańców miasteczka. Wśród nowej społeczności Roland i jego towarzysze muszą dokonać pewnego rozeznania i wyczucia klimatu, jaki wytworzył się w związku z ich przybyciem. Nie każdy z zamieszkałych w Calla cieszy się z wizyty legendarnych rewolwerowców, a okazuje się, że wielu mieszkańców skrywa swoje tajemnice. Ponadto ze światem pośrednim i rozgrywającymi się w nim wydarzeniami łączy się sytuacja w Nowym Jorku "niegdyś" i ochrona róży rosnącej na zapomnianej parceli.

Stephen King tworząc Mroczną wieżę powołał do życia niesamowity świat, który wymyka się niemal większości popularnych motywów klasycznego fantasy i chyba jest to jedna z cech, które najbardziej cenię sobie w historii Rolanda. Kreacja świata, jego jałowość i bogactwo oraz specyficzny klimat, który towarzyszy poszukiwaniom Mrocznej wieży to mieszanka, którą pokochałam, ale widzę aż za dobrze, że jej koncepcja nie trafi do każdego przez swoją specyfikę.

Poddając analizie zawartość Wilków z Calla mogę napisać, że autor po raz kolejny serwuje nam klimat małego, hermetycznego miasteczka i radzi sobie z nim doskonale. Grono nowych postaci, które pojawiają się na kartach piątego tomu cyklu to bohaterowie wielowymiarowi, z przeszłością, lękiem zakorzenionym w ich świadomości od dawna i związanym z pojawiającymi się w Calla Wilkami, ale i kulturą i historią. King znakomicie kreuje klimat małej mieściny, która żyje, która jest tworzona przez różnorodne relacje, w której dawne legendy znów ożywają. Autor stosuje kilka ciekawych zabiegów związanych z Calla - pojawia się motyw porywania jednego z pary bliźniąt zamieszkujących miasteczko, czy dalsze losy bohatera znanego czytelnikom Miasteczka Salem, a mianowicie ojca Callahana.

Poza samym obrazem mieściny dochodzi do pewnego rozwoju postaci znanych nam od drugiego tomu Mrocznej wieży - Jake staje się w jakiś sposób mroczniejszy, na Susannah czyha niebezpieczeństwo, którego pojawienie się i konsekwencje stanowią treść tomu szóstego. Natomiast Eddie ma swoje pięć minut w czasie akcji rozgrywającej się w zupełnie innym wymiarze, bo w Nowym Jorku. Wilki z Calla tak jak i cały cykl bogate są w symbolikę i przenikanie jej do różnych aspektów książki. Wydaje mi się, że to takie uniwersum, które albo się kocha, albo wręcz przeciwnie. I to też ten cykl bardzo wyróżnia - nie będąc kalką przerabianych na wszystkie strony motywów jest czymś bardzo oryginalnym.

Zapewne będę pisała to też przy okazji opinii do kolejnych tomów, ale czemu nie poruszyć tej kwestii już teraz - Mroczna wieża to dobra lektura dla osób, które już są trochę obeznane z Kingiem i stylem jego prowadzenia historii. W Wilkiach z Calla równie leniwie co w innych swoich publikacjach jest budowane napięcie, a akcja posuwa się do przodu ciekawie, ale nie w zastraszającym tempie.

Wilki z Calla to kolejny udany tom cyklu Mroczna wieża, który moim zdaniem trzyma poziom poprzednich części. Zapowiadany spadek jakości nie nadszedł i uważam tę część za jedną z najlepszych - mroczną, tajemniczą, niebezpieczną. Możliwe, że podchodzę nieco beztrosko do treści, nie zauważając ewentualnych słabszych stron czy fragmentów, ale widocznie tak wciągnęło mnie do świata Pośredniego, że już nie ma co walczyć, już nie ma nadziei, już pochłonęło mnie i nie puści.

|tyt. oryg. Wolves of The Calla, Stephen King, wyd. Albatros, 700 str., 2003, 2015, Mroczna wieża - t. V|

Komentarze