Upadek Hyperiona

źródło

Sięgnięcie po drugi tom o Hyperionie nie było dla mnie specjalnie trudnym zadaniem, bo Simmons przekonał mnie do swojej twórczości już przy pierwszej z nią styczności. Hyperiona czytałam z zaciekawieniem, urzeczona pomysłami autora, nietypową formą i kreacją ciekawych, aczkolwiek nie idealnych bohaterów, wśród których miałam zarówno faworytów jak i antyulubieńców. W Upadku Hyperiona Simmons nabiera z fabułą rozpędu, daje do zrozumienia, że ten pierwszy tom był zaledwie wstępem do właściwej historii i pokazuje, na co go stać.

Sieci zagrażają wrogowie - Wygnańcy, których atak nie został przewidziany odpowiednio wcześnie. Przewodnicząca Gladstone musi zmierzyć się nie tylko z wrogiem z zewnątrz, ale i z konfliktami, które rozwinęły się wśród jej doradców. Tymczasem siódemka pielgrzymów, która wyruszyła na Hyperiona w części pierwszej musi walczyć o przetrwanie na planecie, na której grasuje Dzierzba i nie ma drogi powrotnej.

Moi ulubieńcy z części pierwszej nadal nimi pozostają - mam tu na myśli poetę Silenusa i naukowca Sola Weintrouba. Kreacja bohaterów u Simmonsa jest raczej prosta, ale też nie banalna. Każdy dostaje swoje "pięć" minut (a nawet więcej) i o każdym możemy wyrobić sobie zdanie. Pewnie dlatego też polubiłam w pierwszej części Silenusa - jest to bohater bardzo nietuzinkowy, chwilami wulgarny, a równocześnie pełen pasji. Natomiast spośród tych, których mniej polubiłam, to niewątpliwie na czoło wysuwa się tu Barwne Lamia, z której postacią wiąże się nieco płytki i ckliwy wątek miłosny. W pewnym momencie odgrywa on znaczącą rolę, choć nie zmienia to faktu, że ta relacja raczej nie przypadła mi do gustu. Bardzo ciekawą postacią jest przewodnicząca Gladstone. To bohaterka starająca się jak najlepiej wypełnić powierzoną jej rolę stania na czele Protektoratu Sieci, podejmującej trudne decyzje, w której rękach spoczywa los miliardów istnień.

Simmons napisał znakomite science fiction. Jestem zachwycona światem, który stworzył - nie tylko zachwycona, ale i przerażona. To uniwersum, które wymagało poważnego przemyślenia i dopracowania. Sama postać Dzierzby, do którego pielgrzymi zanoszą swoje prośby wprowadza element tajemnicy i klimat grozy. Dzierzba pojawia się w trudnych do określenia momentach, przynosi zagładę i nie daje najmniejszych nadziei.

Fabuła Upadku Hyperiona jest poprowadzona tak, że spokojnie widziałabym tę historię na małym ekranie. Sądzę, że pewne elementy mogłyby ucierpieć, zostać nadmiernie uproszczone, ale mimo wszystko taka produkcja, dobrze poprowadzona, mogłaby być niesamowitym serialem. Jeżeli chodzi o jakieś zastrzeżenia - mam ich naprawdę niewiele, jedyny drobiazg niedopracowany przez Simmonsa, to niekonsekwentne używanie skrótów. Raz w książce jest NI, a raz Najwyższy intelekt. Najlepszą opcją moim zdaniem byłoby trzymanie się pełnych nazw, bo jednak ciężko zapamiętać wszystkie skróty i czytelnik może się pogubić. Ale to naprawdę kropla w morzu znakomitych pomysłów, które oferuje Simmons. 

Jestem pod ogromnym wrażeniem tomu drugiego. Oprócz tego, że akcja pędzi do przodu w bardzo dobrym tempie pozostawia miejsce na sporo refleksji i zastanowienia się nad kwestiami, które porusza Simmons w Upadku Hyperiona. Jest tu trochę fragmentów, nad którymi warto się zatrzymać, przemyśleć, poczytać w skupieniu. Oczywiście książka nie pozbawiona jest niesamowitego rozmachu, ciekawego i urzekającego klimatu, w którym da się wyczuć, że w każdej chwili może zdarzyć się wszystko. Do głosu dochodzi strach przed zagrożeniem z różnych źródeł, nie tylko ze strony Wygnańców, którzy pozornie stoją w roli największego wroga Hegemonii człowieka. To cudowna wojna między człowiekiem, sztuczną inteligencją i bogiem, wojna, której finał nie sposób przewidzieć.


Cykl Hyperioński:
1. Hyperion, 2. Upadek Hyperiona, 3. Endymion, 4. Triumf Endymiona

Komentarze