Jeźdźcy dinozaurów



Jako osoba siedząca w literaturze ogólnie pojętej i zakochana w fantastyce naturalnie zwracam uwagę na nowości, te tytuły, które wchodzą w szeroko pojęty mainstream. Są popularne, dopiero się ukazały, wszyscy o nich mówią, większość po nie sięga. Są i takie powieści, które mam wrażenie kupiłam tylko ja. Jasne, mogę sobie zerknąć na portal Lubimy czytać, zerknąć na to, czy ktoś oprócz mnie zwrócił uwagę na daną pozycję. Mimo wszystko w sympatii do niektórych tytułów jestem odosobniona i wielce boleję nad faktem, że dobrym powieściom trafiła się kiepska promocja lub jej brak, a gnioty są rozchwytywane i dosłownie wszyscy o nich mówią, piszą, niepotrzebne skreślić. Po zakończeniu lektury pierwszego tomu byłam nieco sceptycznie nastawiona do Jeźdźców dinozaurów, ale tradycyjnie dałam szansę sequelowi z kołaczącym się z tyłu głowy przeświadczeniem, że lepiej, by autor skorzystał z okazji i mnie zauroczył, bo ileż potknięć można "równoważyć" dinozaurami?

Jeźdźcy dinozaurów są bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z tomu poprzedniego. Nadal obserwujemy tych samych bohaterów, którzy zostali uwikłani w intrygi, swary, wojny. Przede wszystkim śledzimy losy imperialnej księżniczki, Melodii, ale także wyjętego spod prawa Karyla Bogomiskiego i Roba Korrigana. Ten ostatni skradł moje serce swoimi perypetiami w Jeźdźcach dinozaurów i z chęcią sięgnę po kontynuację, choć nie tylko dla tego wesołego poskramiacza. Ach, no i jeszcze są dinozaury. Na urozmaicenie rozdziałów traktujących o losach ludzkich bohaterów mamy też kilka fragmentów poświęconych allozaurzycy o imieniu Shiraa, która konkurować może z Robem o ulubieńca tomu drugiego...

Czytając kontynuację zdziwiła mnie na samym już początku (co prawda kilkudziesięciostronicowym, ale po prostu musiałam się upewnić) przystępność języka. O ile we Władcach dinozaurów z topornością stylu się męczyłam, tak w tej części widać poprawę. Nie jestem co prawda pewna na sto procent, czy jest to kwestia poprawy umiejętności autora, sprawniejszy przekład czy też moje "otrzaskanie" już z pierwszym tomem, ale wydaje mi się, że wkradła się w tej kwestii jakaś pozytywna zmiana. Jak najbardziej nadal pochwalać będę przecudowne sceny batalistyczne z udziałem zarówno koni jak i dinozaurów, szczegółowe opisy starć, wszechobecną brutalność. Milán jest jednym z tych autorów, których zawsze wymienię jako pretendujących do miana mistrza bitewnych opisów. Palce lizać.

Jest i na co pomarudzić, a w zasadzie na kogo. Oczywiście, tak jak na początku całej przygody z Władcami dinozaurów tak i teraz Melodia mnie wkurzała. Może nieco mniej niż w poprzednim tomie, bo zachodzi w niej, pod wpływem traumatycznych wydarzeń pewna zmiana, ale chwilami nadal odzywa się w bohaterce rasowa, rozpieszczona i irytująca księżniczka imperialna. W dodatku w przypadku jej postaci mamy do czynienia z niebywale szybkim nabyciem pewnych zdecydowanie męskich umiejętności. Szczegółów nie zdradzam, na wypadek, gdyby ktoś oprócz mnie jednak chciał sięgnąć po książki Milána.

Autor kreując świat przedstawiony i umieszczając w nim siły sprawcze postawił na ciekawą mieszankę. Bo z jednej strony mamy dinozaury używane jako zwierzęta bojowe i wierzchowe, widocznie przenikające do kultury mieszkańców Raju, a z drugiej w tym udającym Jurajski Park świecie pojawiają się anioły jako motyw zaczerpnięty z wierzeń występujących w naszej rzeczywistości oraz słabo scharakteryzowane demony. W połączeniu z prehistorycznymi jaszczurami to mieszanka co najmniej dziwna, ale i... oryginalna. Milánowi bowiem udało się zachować równowagę między tymi elementami, wpleść do fabuły dosyć już wymęczony na różne sposoby motyw fanatyzmu religijnego i stworzyć świat brutalny, nieco ponury, stojący u progu zagłady. Przy okazji Milán wykazał się odrobiną odwagi i oryginalności również w kwestii relacji między ludzkich dodając fragment o trójkącie w sypialni. Swoją drogą, co do erotyzmu w książce, jest on tym razem dużo mniej żenujący niż w tomie poprzednim, za co również należy się pochwała.

Finalnie jestem w stanie uznać, że kontynuacja Władców dinozaurów jak najbardziej wychodzi ze starcia obronną ręką (albo szponem). Pewne aspekty książki uległy poprawie, niektóre zyskały wiarygodność w moich oczach (motyw z aniołami całkiem nieźle się wkomponował w całokształt) no i niektóre co głupsze zachowania bohaterów (bohaterki) przyćmione zostały tym, co zachwyciło już w części pierwszej - bitwami, krwawymi starciami i walką o władzę. Tak na marginesie, u Milána ciężko szukać powiewu świeżości, bo oba tomy jego serii przypominają dość mocno lekko przekombinowaną wersję Pieśni Lodu i Ognia. Może nie kropka w kropkę, ale klimatycznie i w kwestii niektórych rozwiązań fabularnych nieco się to pokrywa. Da się zauważyć pewną inspirację. Co za tym idzie, mi jako fance tego rodzaju literatury fantastycznej, jak najbardziej się podobało. Wnioskiem końcowym niechaj będzie stwierdzenie, że Jeźdźcy dinozaurów to przyzwoita, nie powodująca rozczarowania kontynuacja, po którą warto sięgnąć szczególnie, jeżeli pierwszy tom nie wypadł do końca przekonująco.

Seria Władcy dinozaurów:
1. Władcy dinozaurów < recenzja
2. Jeźdźcy dinozaurów
3. Dinosaur princess
4. ?

Komentarze