Czy Jim Butcher nie wie, że przy lekturze jego książek mogą polecieć takie epitety, że nie powinno się dawać jego książek kobietom? Bo też będą klęły. I nawet nie jakoś różnorodnie. Za to często, głośno i... nie bez powodu.
Kupiłam dwa tomy. Bo wszyscy i wszystko zasługuje na szansę. Nawet jeżeli pierwszy tom był kiepski, głównie z racji kreacji głównego bohatera, która momentami dobijała. Cała reszta - zadowalająca, ciekawa i całkiem nowatorska. Nie specjalnie pionierska, ale taka dość oryginalna. A drugi tom został na całej linii zjebany. Tak, będę wyklinała w tej recenzji, uprzejmie przepraszam, ale inaczej się po prostu nie da.
Jakże oryginalny tytuł sugeruje powiązanie nowych problemów Harry'ego z wilkopodobnymi tworami. Niestety, Harry ma problem i czytelnik też, bo rozróżnić na przestrzeni jednej strony trzy rodzaje wilków nie jest specjalnie łatwo. I to zamieszanie trwa do chwili, kiedy spotykamy po okazie z każdej "podgrupy". Co więcej, główny bohater zadarł z chicagowskim swego rodzaju szefem mafii, narkotykowym bossem i zadrą w oku policji i federalnych.
Nie od dziś czytam urban fantasy, znam schematy, co więcej, odnajduję się w tym gatunku na tyle dobrze, że nie nudzą mnie kolejne porachunki magicznych ras w realiach współczesnej metropolii, zatargi na linii policja - istoty nadnaturalne i podoba mi się klimat ciemnych zaułków, zadymionych pubów i przestępczego półświatka. Naprawdę, nie od dziś to przerabiam i nie mam nadal dość. To co opisałam, to tylko baza - punkt wyjściowy dla autora, który powinien dodać jeszcze CIEKAWYCH bohaterów i inteligentnie rozegrać akcję.
Nic w tej książce mnie nie zaciekawiło. Kompletnie. Na początku moja czujność była jeszcze uśpiona, bo Harry darował sobie swoje typowo "Dresdenowe" żarty. Pomyślałam nawet, że to dobrze wróży. Pomyliłam się i to jak cholera. Po kilku nudniejszych rozdziałach, w których bohater manifestuje swoje niedojebanie mózgowe nadchodzi moment, w którym na scenę wkracza Murphy, uchodząca za przyjaciółkę głównego bohatera. To mniej więcej był ten moment, w którym podniosło się stężenie rzucanych przeze mnie do książki fraz typu "Ja pierdolę" dobitnie obrazujących to, jak bardzo ta książka mnie dobija. Wszyscy bohaterowie zachowywali się jak dzieci z przedszkola, które odgrywają dramaty rodem z opery mydlanej dla samego ich odgrywania. W zasadzie żadne ich zachowanie nie było logiczne, a rozmowy sztuczne i głupie.
Autor pisze dość monotonnie. W większości fragmentów, gdzie pojawia się bohaterka imieniem Tera, pojawia się również wzmianka o tym że była ona "naga i jakaś tam jeszcze". Rozumiem, że trzeba to zakomunikować, ale nie odtwarzając z taśmy to samo, co wspominano już rozdział i dwa i trzy temu. Z resztą przytoczę kilka końcówek rozdziałów, które w założeniu miały pewnie trzymać w napięciu:
Ostatnie wersy rozdziału 12: "Nie próbowałem walczyć ani się tłumaczyć. To nie miało sensu."
- rozdział 13: "A potem wszystko przesłoniła czerń."
- rozdział 14: "Nie miałem żadnych szans."
- rozdział 18: "I wtedy rozpętało się piekło."
- rozdział 22: "Nie cierpię, gdy moje plany się rozsypują."
- rozdział 23: "Co tu gadać o deszczu i rynnie."
Jedyny promień ewentualnych pozytywów pojawił się na sam koniec, kiedy to miały miejsce sceny z pewnym ładunkiem emocjonalnym oraz pewna bardzo konkretna scena walki z udziałem głównego bohatera. I tyle, Więcej złych stron nie było, bo książka się skończyła, co też włączam w poczet jej zalet i uznaję za składową oceny końcowej, którą jest:
4/10
1 - za znośny początek
1 - za scenę walki na końcu
1 - za szczątkowe emocje które nieco mnie poruszyły, również z końcówki.
1 - za to, że to tylko 400 stron.
Nie muszę dodawać, że kontynuacji czytać nie zamierzam?
Autor: Jim Butcher
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 400
Rok wydania: 2001 (oryginał), 2012 (w Polsce)
Seria "Akta Dresdena":
Akta Dresdena:1. Front burzowy (recenzja)
2. Pełnia ksieżyca
3. Śmiertelna groźba
4. Rycerz lata
5. Śmiertelne maski
6. Krwawe rytuały
7. Dead beat
8. Proven guilty
9. White night
10. Small Favor
11. Turn coat
12. Changes
13. Ghost story
14. Cold days
15. Skin Game
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.