Wybrankę
kusziela nabyłam przez przypadek. Również do lektury
przystąpiłam nie planując tego wcześniej. Zmusiły mnie
okoliczności pod postacią wyzwania czytelniczego. Jacqueline Carey
pierwszym tomem przygód Fedry mnie zachwyciła. Opasłe tomiszcze
jakim była Strzała kusziela wciągnęła mnie w świat w
którym Europę znaną mi do tej pory z atlasów geograficznych
mogłam poznać na nowo. Również zachwyciłam się postacią Fedry
- przebiegłej i pełnej oddania swojej wierze jak i władczyni. Czy
Wybranka kusziela powtórzyła sukces pierwszej części
serii?
W
Terre'd'Ange nie jest spokojnie. Pomimo tego, że dostojna i
sprawiedliwa królowa, Ysandra de la Courcel zasiadła na tronie,
Fedra doskonale wie, że nie jest spokojnie. Intryganci wokół
władczyni nie próżnują, a zdradziecka Melisanda Szahrizaj ukrywa
się gdzieś czekając na idealny moment, żeby znów uderzyć. Nasza
bohaterka oprócz wiernej służby swej ukochanej królowej musi
zmagać się z własnymi rozterkami. Wraca do służby Naamie (czyli
ponownie świadczy usługi kurtyzany), co nie podoba się jej
przyjacielowi, obrońcy i zaprzysiężonemu Kasjelowi – mowa o
Joscelinie. Jenak z kasjelitą Fedrę oprócz wyżej wimienionych
relacji łączy uczucie wyniszczające obojga. Fedra stara się
odkryć kim tak naprawdę jest, odnaleźć kryjówkę Melisandy i po
raz kolejny doprowadzić do zaprzepaszczenia planów tych, którym
zależy na przejęciu władzy w Terre'd'Ange.
Nie
można, jak dobrze przypuszczam, władać piekłem bez dobrze
wykształconego poczucia ironii.
Początek
lektury niesamowicie mnie pochłonął. Zwykle na początku czytania
cegieł pokroju Wybranki kusziela dość mozolnie idzie mi
lektura. Tutaj praktycznie od samego początku czytanie sżło mi
gładko, a w myślach wzdychałam z racji zachwytu nad językiem,
jakim operuje Jacqueline Carey. Również nowe położenie Fedry,
która została hrabiną (z jakiej to ustawy, nie powiem, żeby nie
spoilerować!) budziło moją ciekawość. Długo czekać na pierwsze
zwroty akcji nie trzeba było. Do połowy książki wszystkie
wydarzenia były pełne dynamiki, niejednokrotnie zagryzałam wargę
zastanawiając się nad tym, co teraz pocznie bohaterka. Kolejne
rozdziały budowały napięcie i w pewnym momencie wszystko...
rozeszło się po kościach. Druga część Wybranki kusziela
niestety mnie zawiodła...
Widziałam
moją udręczoną duszę rozpiętą na kole tortur skleconym z moich
złych uczynków.
Po
pierwsze, jest trochę monotematycznie. Fabuła skupia się na
podróży, kolejnych audiencjach bohaterki u władców, do których
akurat wraz ze swoim orszakiem zawitała i ogólnie całość...
nudzi. Przez około pięćdziesiąt stron powieść była mdła i
zwyczajnie nie specjalnie mnie ciekawiła. Udało mi się jakoś
przebrnąć przez te fragmenty i sama końcówka już bardziej mnie
zadowoliła. Wiele się dzieje między Fedrą a Joscelinem. Ich
relacje są bardzo pogmatwane, bo on zaprzysiągł się Kasjelowi, a
ona przysięgła Naamie. Jest to związek mnicha i kurtyzany,
pozornie z góry spisany na niepowodzenie. Ale zwrócenie uwagi na
to, z jakimi problemami musi zmagać się Joscelin jest kluczowe. W
tej części jeszcze bardziej spodobał mi się motyw zakonu
kasjelitów i z chęcią przeczytałabym o nim osobną książkę.
Nie straciłam sympatii do Joscelina, którego problemy
egzystencjalne nie raz doprowadzały do spięć między nim a Fedrą.
Co
zaś się tyczy ciebie Fedro... Kusziel cię wybrał i naznaczył na
swoją. Gra z tobą oznacza grę z samym bogiem.
Drażni
mnie też trochę to, że akcja przenosi się w pewnej chwili do
miejsca, którego nie ma na mapie. Skoro już autorka zechciała tam
wysłać bohaterów, powinna zmodyfikować mapkę tak, żeby ułatwić
rozeznanie się czytelnikowi. To chyba kwestia, która najbardziej
mnie zirytowała w tej części Fedra płynie (tak dla odmiany...
nie, nie, to sarkazm!), ale o mi z tego, że płynie, skoro nawet nie
mogę sobie zobaczyć trasy, jaką pokonała. Mogę się tylko
domyślać, że błądziła gdzieś w okolicach półwyspu
śródziemnomorskiego. A chyba wszyscy z geografii pamiętają, jak
się tamte okolice przedstawiają.
Jakiż
dziwny, jakże dojmujący jest ból, gdy zadaje się cierpienie
umiłowanej osobie.
Pomijając
wspomniane wyżej kwestie to za całą resztę mogę autorkę znów
pochwalić. Wspominałam już o języku, ale i tak wspomnę o nim
jeszcze nie raz, bo Jacqueline Carey może pochwalić się kunsztem
pisarskim. W tej części pojawiają się nowi zdrajcy, nowi
wrogowie, ale też nowi przyjaciele. Fedra jednak nie zapomina o
starych znajomych i nadal trwa w postanowieniu o próbie zmienienia
losu Hiacynta.
Odnoszę
wrażenie, że w tym tomie jest więcej erotyki. Może to dlatego, że
jest on krótszy, a i w Strzale kusziela czytelnik był
świadkiem dzieciństwa Fedry, kiedy to siłą rzeczy, fragmentów +
18 ze świecą by szukać, ale jednak... W tym przypadku nie
narzekam. Autorka potrafi ze smakiem opisać zbliżenia Fedry ze
swoimi klientami, ale nie tylko z nimi. Sceny te nie są monotonne,
zawierają stosowną ilość pikanterii, jak też barwny i wyszukany,
lecz nie udziwniony język. Jaqueline Carey udowadnia, że potrafi
zawód Fedry przedstawić jako prawdziwą sztukę i za to należą
jej się brawa.
To
sprawa pomiędzy Kasjelem i Naamą, którzy nasze śmiertelne ciała
uczynili swoim polem bitwy.
Nowi
bohaterowie budzą sympatię, a przyboczni Fedry, szczególnie Fortun
wkradają się do grona najlepiej zapadających w pamięć
osobistości. Wydaje mi się, że w tej części lepiej zostaje
ukazana postać królowej Ysandry. Może nie zwróciłam na to uwagi
w pierwszej części, ale władczyni Terre'd'Ange jest prawdziwym
wzroem do naśladowania. Działa w interesie umiłowanego królestwa,
stoi na straży wartości i prezentuje cudowną, niezłomną postawę
godną naśladowania. Również w stosunku do intrygantów nie zniża
się do pójścia po najmniejszej linii oporu, odpuszcza sobie
osobistą zemstę i oddaje ich wymiarowi sprawiedliwości. Na uwagę
zasługuje również Drustan mab Necthana na uwagę, jako małżonek
królowej. Jest postacią wyróżniającą się, pomimo tego, że
raczej nie często się pojawiającą.
To
straszne żywić nadzieję na przekór wszelkim nadziejom.
Pomimo
fragmentów, które nieco mnie znudziły i momentami nawet powodowały
niechęć do książki Wybranka kusziela okazała się dobrą
książką. Nie dorównuje wspaniałością pierwszej części, ale
na pewno z chęcią sięgnę po ostatni tom serii o Fedrze nó
Delaunay de Monterve. Niektóre wątki się powyjaśniały, inne
podsyciły mój apetyt na dalszą lekturę. Nadal zaliczam Jacqueline
Carey do grona moich ulubionych autorów i jestem przekonana, że
sięgnę po wszystkie książki, jakie wyjdą spod jej pióra.
Polecam osobom mającym ochotę na kawał dobrze przemyślanej
powieści, która wymaga jednak momentami trochę cierpliwości i,
jakże by inaczej, skupienia.
Moja ocena: 7,5/10
Autor: Jacqueline
Carey
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 575
Rok wydania: 2002
(oryginał), 2011 (II wydanie w Polsce)
Seria Dziedzictwo
kusziela:
1. Strzała kusziela
2. Wybranka
kusziela
3. Wcielenie
kusziela
Do wyzwań:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 3,8 cm), Grunt to okładka
(erotyzm)
Pierwsze słyszę o tej książce :) Niemniej myślę, że gdybym tylko miała więcej czasu to na pewno bym sięgnęła po całą serię.
OdpowiedzUsuńKiedyś mi ta seria już mignęła, ale w sumie nie zainteresowałam się nią bardziej. Ale chyba nabrałam ochoty na zapoznanie się z tomem pierwszym :D
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, ale podtekst erotyczny mnie kusi :P
OdpowiedzUsuńA ja słyszałam tyle zachwytów, tyle niemych westchnięć, że nie zliczę. I ta Twoja rozpacz, iż ta książka się kończy. Biedna, nieszczęśliwa DżejEr. :D
OdpowiedzUsuńTa trylogia mnie ciekawi, aczkolwiek w najbliższym czasie jej nie ruszę. Mam swoje Must Have do przeczytania. ^^
PS. Wracaj do swoich zombie. :D
Nie brzmi zbyt kusząco jak dla mnie. Jesli wpadnie mi przypadkkiem tak jak Tobie to przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńNawet pomimo mankamentów, narobiłaś mi na tę serię niesamowitej ochoty :)
OdpowiedzUsuń