Drugi
tom debiutanckiej serii Trudi Canavan o przygodach Sonei - dziewczyny
ze slumsów o niezwykłym talencie magicznym towarzyszył mi gdy
byłam we Wrocławiu szukać sobie mieszkania na studia. Mieszkanie
jest, a i książka przeczytana. Jak tym razem spisała się autorka?
Sonea
przenosi się na stałe do Gildii i zaczyna studia na Uniwersytecie.
Jakże jest to mi bliska idea - i ja w najbliższych miesiącach
zmienię miejsce pobytu i zacznę studia... Nie ważne, koniec
wiązania faktów z realiów codziennych i książkowych. Wróćmy do
Sonei, której początki na uniwerku których łatwymi określić nie można. Problemem staje się
jej pochodzenie, którego nie akceptują inni nowicjusze. Wszyscy
pochodzą z Domów, a niektórym obraźliwym wydaje się, że zwykła
"slamsiara" załapała się do gildiańskiej elity...
Co
zauważyłam już po pierwszych kilkunastu stronach, autorka
postanowiła nie skupiać się tylko na tym, co dzieje się u głównej
bohaterki, ale zdecydowała się również na poświęcenie uwagi
innym bohaterom. Możemy przyjrzeć się misji, jaką zleca
Administrator mojemu książkowemu ulubieńcowi - Dannylowi.
Ambasador udaje się w celu załatwienia interesów Gildii do
przyległych Kyralii państw. Nie dość, że załatwia sprawy
zlecone oficjalnie przez Lorlena, to jeszcze w tajemnicy przed
Wielkim Mistrzem Akkarinem podąża jego tropami, by rzucić nieco
światła na mroczny sekret tajemniczego maga.
Nowicjuszka
przypadła mi do gustu bardziej, niż Gildia magów. Może inaczej -
bardziej wciągnęła i na dobre utwierdziła mnie w sympatii do
świata, w którym fabułę umieściła pani Canavan. Nawet, jeśli
znalazłabym pewne uchybienia, to nie są one przeszkodą w lekturze.
Nadal troszkę brakuje mi specyficznego klimatu, który mogłabym
chłonąć i się w nim zatracać. Przywołać sobie go w pamięci i
już po ułamku sekundy wrócić myślami do treści trylogii.
Co
się tyczy samych bohaterów – na uwagę zasługuje na pewno
Akkarin, o którym z każdym rozdziałem dowiadujemy się więcej.
Polubiłam tą postać, choć pani Canavan nie do końca wyszło
ukazanie Wielkiego Mistrza jako groźnego, tajemniczego i
nieprzewidywalnego maga. Musiałam sobie to wziąć za pewnik na
podstawie opinii innych postaci o Wielkim mistrzu, bo zachowanie
Akkarina nie do końca wywoływało odpowiedni efekt.
Za to
postać Dannyla wynagrodziła mi te braki. Pokochałam go już w
poprzednim tomie, a w tym utwierdziłam się w przekonaniu, że jest
to mój ulubiony bohater. Jego wątek w Nowicjuszce też jest
poprowadzony dwutorowo, choć końcówki domyślałam się już po
przeczytaniu 1/4 książki. Nie zepsuło mi to rozrywki, jaką
dostarczyło mi czytanie drugiego tomu o przygodach Sonei.
Główna
bohaterka lekko wśród innych nowicjuszy nie miała, ale nieco
zirytowało mnie to, że Sonea aż tak bardzo odcięła się od
problemu, jaki mają slumsy z Czystkami prowadzonymi przez Gildię.
Jeszcze rok wcześniej była to kwestia dla Sonei najbardziej
problematyczna i niebezpieczna, a teraz mamy tu tylko kilka wzmianek
o trosce dziewczyny o bliskich i stare kąty.
Mało
w tej części było Cery'ego, ale nie ubolewam nad jego brakiem. Za
to liczyłam na wzmiankę o Złodziejach i Farenie i się
przeliczyłam. Szkoda, bo i tamtego bohatera obdarzyłam sporą dozą
sympatii i nie wiem, czy nastawiać się na jakieś akcje z jego
udziałem w Wielkim mistrzu, czy może odpuścić i zadowolić się
wspomnieniem o Złodzieju...
Nowicjuszka,
pomimo pewnych niedociągnięć była bardzo udana lekturą. Mniej
więcej od 1/3 ostro się w książkę wgryzłam i czytałam z
ogromnym zawzięciem. Zabrałam nawet Nowicjuszkę nad wodę i
czytałam opalając się równocześnie, a zazwyczaj jestem w takich
miejscach zbyt rozleniwiona, lub przeszkadza mi w czytaniu otaczający
mnie gwar. Nie tym razem – jednego popołudnia machnęłam prawie
sto stron w dość niewygodnej pozycji.
Polecam
osobom, które czytały tom pierwszy i dostosowały swe oczekiwania
do
tego,
co serwuje nam pani Canavan swoim debiutem. Ja na pewno nie
zrezygnuję z serii i już mam chrapkę na Wielkiego Mistrza, ale
najpierw chciałabym się jednak zapoznać z treścią pierwszego
tomu trylogii Tolkiena. Styl pani Canavan jest poprawny i bardzo
łatwy w odbiorze – 5 stron to sporo, a ja 400 z nich
przeczytałam w ekspresowym tempie.
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria ksiażki
Ilość stron: 582
Rok wydania: 2002 (za granicą), 2009 (w Polsce)
Czytałam wszystkie tomy trylogii, zamieram się za ponowne przeczytanie właśnie tej książki do zrecenzowania, bo kompletnie nie pamiętał, co w której się działo, czytałam je zaraz po sobie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Sympatyczne czytadło, czytałam całą serię:)
OdpowiedzUsuńCała trylogia czarnego maga przypadla mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście każdy kolejny tom jest lepszy. Dobrze, że Canavan wprowadziła więcej wątków.
OdpowiedzUsuńI dzięki, bo po przeczytaniu tej recenzji wreszcie naszła mnie ochota na skończenie "Wielkiego mistrza"!
Uwielbiam < 3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, obserwuję i zapraszam do siebie
http://naszksiazkowir.blogspot.com/
Nie mogę się już doczekać kiedy przeczytam tą książkę, a nastąpi to niebawem. Szkoda, że w "Nowicjuszce" jest mało o Sonnym i Złodziejach.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie lubię tego cyklu (ta recenzja: http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=568201 bardzo trafnie ujmuje, to co również mi się w nim nie podoba), ale gratuluję wyboru miasta na studia ;D Najlepszy wybór z możliwych ;D
OdpowiedzUsuń