Czyli Książka znienawidzona...
To, co mi się najszybciej nasuwa na myśl to obiekt pierwszej recenzji na tym blogu, czyli moja opinia o Enklawie... Pozwólcie, że zamiast ponownego rozpisywania się o tej książce skopiuję fragmenty swoich wypocin:
- Enkalwa mnie po prostu dobiła. Opis na okładce głosi, że Znajdziecie tu wszystko, co najlepsze w bestsellerach "Metro 2033" i "Igrzyska śmierci". Metra nie czytałam, ale porównanie do trylogii Suzanne Collins zakrawa niemalże na zbezczeszczenie.
- Bohaterowie? Nie sądziłam, że można tak bardzo spłycić główne postaci. A jednak, po wczorajszym skoku Felixa Baumgartnera okazuje się, po raz kolejny, że nie ma rzeczy niemożliwych.*
- Dwójka głównych bohaterów zostaje skazana na wygnanie i musi opuścić względnie bezpieczne podziemia. Na powierzchni... cóż, tutaj przyczepię się do sposobu pisania autorki. Opisy nie wiele wnoszą, są jakby... formalnością.
- lubię akcję, a tej tutaj sporo. Jedno ale. Żeby jeszcze była dobrze napisana, to udałoby mi się znaleźć choć jeden pozytyw w tym tytule. A tak jedna dynamiczna scena zajmuje w książce objętość jednej kartki, w dodatku niezbyt gęstym drukiem. Język jest prosty, nieurozmaicony, a pomyłek w tekście też nie mało.
- Szkoda, że imiona również zostały przełożone na język polski. Tak Cień nazywałby się Shadow, a taki Kamień byłby postacią o imieniu Stone. Brzmi lepiej? Dla mnie zdecydowanie.
- Nie radzę kierować się porównaniem do Igrzysk, bo ja się na tym przejechałam. **
* Recenzja ta pisana była 15 października minionego roku, dzień po pobiciu rekordu wysokości w skoku ze spadochronem, chyba wszyscy kojarzą mniej więcej to wydarzenie?
** Oj, przejechałam się, ale na błędach swych uczyć się do końca nie umiem bo poraz kolejny sięgnęłam po książkę polecaną fanom trylogii Suzanne Collins i po raz kolejny ze smutkiem stwierdziłam "Nie, to nie to..."
A link do pełnej recenzji Enklawy Ann Aguirre TUTAJ, więc zapraszam ^^ Na dzisiaj to wszystko, jutro kolejny post i dobra wiadomość: uda mi się w tym miesiącu skończyć jeszcze jedną książkę, a co za tym idzie, pojawi się jeszcze jedna recenzja :)
Nie czytałam tej książki, ale nie żałuję. Chyba nie jest warta czasu.
OdpowiedzUsuńTo raczej nie jest powieść w moim guście, więc odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuń:D Ach... „Enklawa”... szczerze jej NIENAWIDZĘ!
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam i gdy przyszło mi napisać recenzję, to miałam niezły ubaw, bo strasznie się nad tą książką znęcałam :P
Nie znam tej książki, ale widać, że można ją nienawidzić. Ja nie znoszę "Alchemika" Coelho. Płytka i przewidywalna.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś książkę "Tunele", nie spodobała mi się i przez nią mam awersję do książek o podobnej tematyce...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Dużo słyszałam o tej książce, a czytać nie miałam okazji. W tej chwili się z tego cieszę :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie nie była aż tak zła. Nie zgadzam się z niektórymi punktami, np. tym o imionach. Gdyby zostały nieprzetłumaczone to przecież nie miałoby sensu, bo w końcu ich imiona zależały od przedmiotów.
OdpowiedzUsuńO tym porównaniu do Igrzysk śmierci to już pisałem, że nigdy nie należy się nakręcać na nie wiadomo co, bo się można rozczarować :P No i chodzi raczej o porównanie gatunkowe. :)