Żyję?

Wszystkiego co najlepsze w Nowym roku, słowem wstępu.

Jasne, że żyję.

Sporo jednak się pozmieniało. Od czasu regularnego wrzucania postów na POCZYTAlną wręcz mnóstwo. Od października pracuję na etacie. To najważniejsza zmiana, której pokłosiem jest reorganizacja w trybie mojej zwykłej codzienności. 

Przyznam, w październiku jeszcze się spinałam, żeby pilnować ośmiu godzin snu, czułam presję tego, że mam mało czasu na ogarnięcie po pracy wszystkiego tego, co ogarniałam nim nie zaczęłam pracować w pełnym wymiarze godzin i... i kończyło się mnóstwem stresu. Jakby na samym okresie próbnym tego stresu i powodów do nerwów nie było wystarczająco, bo weszłam w nowe środowisko i dostałam mnóstwo nowej wiedzy do przyswojenia.

Presję z siebie zdjęłam, przynajmniej na tyle, na ile mogłam. Ograniczyłam książki do recenzji, porzuciłam chęci pisania obszernych opinii o powieściach, które sobie nabywałam różnymi kanałami i zaczęłam wykorzystywać codziennie czas na czytanie w takiej ilości, na jaką było mnie stać. Bo po kilku godzinach intensywnego wysiłku umysłowego w ogarnianiu nowych obowiązków i odnajdowaniu się w tym nowym trybie życia wracałam kompletnie bez sił i jedynym, co mnie ratowało, był sen.

Po tych trzech miesiącach okresu próbnego udało mi się znaleźć pewien system działania pozwalający na łączenie obowiązków i ogarnianie bieżącej rzeczywistości i jednoczesne nierezygnowanie z rozrywek. Mam czas na wszystko, a paradoksalnie, jak wiadomo, mając mniej czasu człowiek wykorzystuje go często lepiej niż mając jego ilość pozornie nieograniczoną.

Co z czytaniem? Absolutnie nie jest źle. Czytam bardzo dobre książki, dokonuję ściślejszej selekcji i raz na miesiąc, dwa przeglądam moje półki na Lubimy czytać w celu rozważenia, czy książki wciągnięte w kategorię "Chcę przeczytać" dwa, trzy, czy nawet pięć lat temu nadal mnie interesują. Staram się nie kupować samych cegieł, a też ich czytanie raczej nie nastręcza mi kłopotów, trwa po prostu dłużej. Czaję się na piąty Meekhan z początkiem roku.

Brakuje mi dzielenia się opiniami o książkach i chciałabym napisać o tym, jak bardzo podobała mi się Diuna, zarówno pierwowzór jak i film. Chciałabym też napisać o tym, że przy okazji Pamięci wszystkich słów przeprosiłam się z twórczością Wegnera, zauważając, że mój odbiór Nieba ze stali został mocno skrzywiony przez jeden przeciągający się fragment i rzutowało to na ocenę bardzo solidnej całości. Chciałabym też napisać o tym, jak bardzo Niebo w kolorze siarki daje w twarz w czasie lektury i jak bardzo wciąga mnie toksyczność relacji opisanych w nim.

Ale gdy przychodzi co do czego, to nie wiem jakich słów użyć i mam wrażenie, że nie odnajduję się już w tym starym stylu tworzenia blogowych opinii. Do krótszych też jeszcze się nie przekonałam i tym samym na Lubimy czytać na półce "Teraz czytam" wisi mi kilkanaście książek. Niektóre są nawet z maja, bo po prostu nie umiem zwięźle o nich napisać.

Szukam więc dalej złotego środka. Nie mam zamiaru kasować bloga, oficjalnie go zawieszać czy w inny sposób się określać, bo nie jest mi to do niczego potrzebne. Częściej bywam na Instagramie, ale i tam wrzucanie tych okrojonych opinii w opisie zdjęcia jakoś mi nie odpowiada do końca. Da się tam zwięźle, ale niemożność wyjustowania tekstu i w ogóle jakkolwiek go "obrobienia" mnie kłuje.

Nie wykluczam, że wrócę na bloga w nowej formie. Możliwe, że zacznę tworzyć obszerniejsze wpisy na temat kilku pozycji, które będę chciała omówić, zauważę jakieś punkty styczne między nimi albo, wręcz przeciwnie, silny rozdźwięk. Spróbuję w styczniu, a nuż w praktyce uda się "wpaść" na właściwy tor i postanie coś nowego, z czego będę zadowolona ja, ale będą też zadowoleni bywalcy mojego kawałka Internetu.

Jakie macie plany na 2022 rok?

Komentarze