Podróże Guliwera (Johnatan Swift)


Podróże Guliwera, wzięte na wyjazd z myślą o lekturze w klimacie typowo wycieczkowym, okazały się spotkaniem z klasyką, które muszę zaliczyć do kategorii marnych. Nieco późno dowiedziałam się, że książka jest satyrą na angielskie społeczeństwo, ale i po tym "olśnieniu" nie zyskała w moich oczach.

Swift w typowo kronikarskim stylu (bo za pomocą dziennika podróżnego) relacjonuje wydarzenia, których świadkiem, a czasem i uczestnikiem stał się Guliwer. Podróżnicza żyłka bohatera z nieustającą ciekawością świata pcha go ku nieznanym, niezbadanym krainom, dziewiczym i nieskalanym ludzką stopą. Bohater trafia zarówno do kraju maleńkich ludzi jak i świata olbrzymów, w którym sam staje się liliputem, ale historie opisywane w kronice są... męczące. Obiektywnie należy pochwalić autora za próbę ciekawego ujęcia charakterystyki ówczesnego społeczeństwa angielskiego, ale subiektywnie - Podróże Guliwera straciły nieco na aktualności. Język, jakim posługuje się autor jest toporny i nieciekawy, choć o ironio, Guliwer co chwilę w swych wpisach wspomina, że pominie teraz pewne spostrzeżenia, by nie zanudzić odbiorcy.

Twórczość Swifta podpadłoby lekko pod fantastykę, bo światotwórstwo uwypuklające pewne konkretne cechy XVIII-wiecznego społeczeństwa angielskiego wymaga kreowania naprawdę szczególnych konstruktów, jednak brakuje językowi z tamtego okresu lekkości. Nie wykluczam, że to kwestia przekładu i biorę to pod uwagę przy wystawianiu oceny. Niestety łamańce językowe, które przewijają się w narracji to już nie kwestia tłumaczenia, lecz finezji autora, której oszczędzenie uczyniłoby powieść bardziej przystępną.

Zupełnie innym problemem była dla mnie bardzo naturalistyczna koncepcja opisywanego świata. Chwilami wręcz obrzydliwa i odzierająca historie z jakiegokolwiek uroku. Przez kilka tego typu elementów (przykładowo: zalewanie moczem wioski maleńkich ludzi) z coraz większą niechęcią przerzucałam wirtualne kartki ebooka. 

Do Swifta wracać nie chcę i mam wrażenie, że to nie jest problem dawno powstałej powieści - nie raz czytałam książki powstałe setki lat temu i wiem, że trafienie na przystępny, choć ewidentnie starodawny styl, jest możliwe.

|tyt.oryg. Gulliver's Travels, Jonathan Swift, Wolne lektury, ~380 str., 1726, 2015|

Komentarze