Armageddon House (Michael Griffin)



Armageddon House to propozycja z gatunku grozy spod pióra amerykańskiego autora, Michaela Griffina. Do tej pory pisarz nie miał okazji zyskać sobie sympatyków wśród polskich czytelników, bo omawiany tytuł to pierwsza jego książka wydana u nas, jednak nie jest to debiut. W Armageddon House Griffin zabiera czytelnika do świetnie wyposażonego bunkra, w którym zamieszkują Mark, Greyson, Polly i Jenna – i żadne z nich nie wie, skąd się tam wzięli i w jakim celu. 

Przyznam, że do książki przyciągnęła mnie koncepcja – całkiem oryginalna, pozwalająca na rozegranie ciekawej, unikatowej fabuły, generalnie z potencjałem do wykorzystania. Okrojona grupa bohaterów, odcięcie od świata zewnętrznego, szerokie pole do popisu w kwestii psychologii postaci – ograniczenia w tym przypadku to tylko pozory. 

W codzienność mieszkańców bunkra wprowadza czytelnika Mark – to z jego perspektywy obserwujemy wydarzenia i trójkę pozostałych postaci. Bohaterów jest niewielu, więc można wysilić się na ich głębsze scharakteryzowanie i niestety Griffin na tym polu trochę zawodzi. Polly, Jenna, Mark i Greyson są dość papierowi w moim odczuciu. Jeszcze ten ostatni wyróżnia się awanturnictwem, ale pozostali… Coś tam działo się u Polly, ale trochę bez przekonania, coś tam u Marka, ale też za wiele nie pozostaje w głowie po zakończeniu lektury, bo charaktery bohaterów prawie nie istnieją i nic nie przyciąga do nich lub też przeciwnie, nie budzi antypatii. 

Przy tak niewielkiej objętościowo powieści autor mógł spokojnie wysilić się na dołożenie postaciom czegoś w rodzaju zaplecza – nawet, jeśli cierpią na amnezję, spokojnie można było trochę ten koncept „złamać” i dorzucić coś w stylu retrospekcji albo przebłysków. Za brakiem tego zabiegu idzie jeszcze jeden problem książki – autor podsuwa czytelnikowi za mało wskazówek. Dobry, duszny i klaustrofobiczny klimat książki może zaintrygować na samym jej początku, a później, kiedy postacie nieco bez konkretnej motywacji błąkają się po tym dziwnym schronie odbiorca zaczyna oczekiwać jakichkolwiek wyjaśnień, o które ciężko. 

Czytelnika zachęca do dalszej lektury stawianie pytań o to, co bohaterów doprowadziło do znalezienia się w bunkrze i na dobrą sprawę tylko to. Dialogi przekazują mało informacji, choć są adekwatne w sytuacjach, w których do głosu dochodzi dezorientacja i pogłębiające się szaleństwo w związku z podważaniem dotychczas znanej bohaterom rutyny. Ale nic ponadto, a strony uciekają i nagle dochodzimy do samego końca, ale o przejrzysty powód, dla którego cała ta akcja została napisana, już ciężko. Możliwe, że autor chciał pozostawić czytelnika z takim nieco otwartym, pełnym niedopowiedzeń finałem, ale jest ich sporo i może to budzić irytację. 

W Armageddon House można się zauważyć, że autor obiera niekiedy „lepszy kierunek” i stara się doprowadzić do czegoś fabułę, ale najczęściej bez powodzenia. Krótkie, pocięte rozdziały to szybko tocząca się akcja, ale trudno dostrzec punkt, ku któremu to wszystko dąży. Griffin miał pomysł na historię z potencjałem, którego do końca nie wykorzystał. Rozbudowanie psychologii postaci i podsunięcie czytelnikowi tropów w kwestii tego, co mogło wydarzyć się z bohaterami, że znaleźli się w takim a nie innym położeniu, byłoby świetnym uzupełnieniem obrazu, który maluje się w Armageddon House. Fabuła niepokoi i czekam na inne pozycje autora, po pierwsze dla drugiej szansy, a po drugie, dlatego, że może on zaskoczyć innymi nietypowymi historiami.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu IX.

|tyt. oryg. Armageddon House, Michael Griffin, Wydawnictwo IX, 113 str., 2020, 2020|

Komentarze