Mój lipiec

W lipcu dopadło mnie kilka nieegipskich plag, ale i pojawiła się jednak rzecz dla zrównoważenia wszechświata - wróciłam do pracy. Oprócz tego marzyłam o wyjeździe, który nie miał okazji się ziścić (jakimkolwiek, nie zaplanowanym, czy coś), ale chyba w sierpniu i wrześniu wreszcie wróci to do normy. Natomiast przestój na blogu spowodowany by brakiem dostępu do stałego Internetu, co skutkuje koniecznością nadrobienia teraz trzech postów.

Perełka z lipca, o której jeszcze będę pisała, czyli "Wyspa doktora Moreu". Kocham prozę Wellsa, tym tytułem autor zapewnił sobie miejsce w gronie moich ulubionych, a poluję też na inne jego książki. Ale Mam za sobą "Wehikuł czasu", "Wojnę światów" i "Wyspę doktora Moreu" i to ostatnie jest najlepsze!
Niestety "Kwiaty dla Algernona" zaczęły mnie nudzić gdzieś w okolicy 40% przeczytanych stron. Myślałam, że bardziej mnie ta powieść dotknie, a jednak zrobiła to w nielicznych momentach lektury. I o tym post też będzie.

Piąty tom przygód Brune'a mnie porwał i rozczulił i w ogóle nie chciałam rozstawać się z tym cyklem. Uwielbiam książki Agnieszki Hałas, zapraszam do opinii na temat poprzednich części.
"Księżniczka dinozaurów" prawie w całości okazała się tym, czym poprzednie części - przyzwoitym fantasy z wykorzystaniem dinozaurów jako wierzchowców. I jakoś tak zacnie mi wyszła ta kompozycja zdjęć, bo jak się przyjrzeć, to dinozaur z okładki rozwiera paszczę na widok krówki. Kurtyna.

Uwielbiam horrory z podgatunku animal attack, choć przyznaję, że do tej pory miałam styczność z filmowymi produkcjami. A, i "Cujo" od Kinga. "Szczęki" mają swoje wady i zalety, kilka rzeczy autorowi się udało i cieszę się, że wpasowała mi się ta książka w letni okres. Nawet w czasie lektury przywiodła mi trochę na myśl, jak w zeszłym roku nad siedząc nad oceanem podczas pobytu w Portugalii czytałam "Syrenę" Mastertona. Muszę czegoś w podobnych klimatach poszukać na następne lato! A post o "Szczękach" już jest, w poprzedniej publikacji.

Plany czytelnicze na sierpień

W lipcu planowałam przeczytać sześć książek, ale udało się tylko pięć. Nie planuję takich maratonów ani na sierpień ani na wrzesień, bo na przełomie tych miesięcy wyjeżdżam, a i po powrocie planuję drugi wyjazd. Więc pozostanę na poziomie czterech, pięciu tytułów na miesiąc. W sierpniu rozpoczęłam już lekturę Ballady ptaków i węży. Poza tym ruszyłam też z ebookami, których jakiś czas unikałam i tym sposobem sięgnęłam po Diabły z Saints Marcina Rusanaka. Na pewno sięgnę jeszcze po Pieśń Susannah, ale... co dalej, to nie wiem. Chciałabym zapoznać się z oczekującymi już dość długo Insygniami śmierci (tak, tak, żyję sobie nie doczytawszy do końca Harry'ego Pottera, choć filmy widziałam). ale ciągnie mnie też dość mocno do Całopalenia, które niedawno kupiłam. Na sam wyjazd kompletnie jeszcze nie wiem, co wziąć, bo nawet nie umiem sobie żadnej lektury dopasować, a i nie do końca mam potrzebę brać czytnik. Dlatego po prostu... jeszcze się okaże, co oprócz tych trzech pewniaków dojdzie do listy sierpniowych lektur. A, i trzymam się postanowienia, żeby na razie niczego nie kupować.

Komentarze