Kwiaty dla Algernona (Daniel Keyes)


Kwiaty dla Algernona to pierwsza propozycja Domu wydawniczego Rebis w ich wydawniczej serii Wehikuł czasu. Na pewno nazwa została dobrana trafnie, bo powieść Keyesa została wydana w 1959 roku, a więc miała okazję się zestarzeć. Jej popularność i opinie, jakie do mnie docierały sugerują, że historia pozostaje nadal aktualna, ale czy faktycznie przemawia do każdego? Może do większości, choć w moim przypadku nie całkiem się to sprawdziło. 

Daniele Keyes przedstawia czytelnikowi historię Charliego, który zostaje obiektem naukowego eksperymentu na podniesienie inteligencji. Nieco inny od rówieśników chłopiec rozwija się jedynie fizycznie, jego psychika stoi w miejscu i pozostając na etapie wczesnych lat życia. Charlie jakoś sobie radzi, ale nie rozumie w pełni, co wokół niego się dzieje i jakie zamiary mają skupieni na nim naukowcy. Terapia zaplanowana dla specyficznego pacjenta pozwala na zawiązanie się nici przyjaźni między Charliem, a drugim obiektem badań, czyli myszą imieniem Algernon. Nie wszystko idzie według oczekiwań badaczy, a Charlie skrupulatnie prowadzi swój dziennik opisując zachodzące w nim zmiany. 

Opowieść pisana w formie jedynie dziennika narzuca pierwszoosobową narrację i perspektywę tylko jednego bohatera. Początkowe fragmenty książki, czyli zapisy Charliego na etapie jeszcze przed eksperymentem wymagają dość mocnego skupienia, ponieważ pełno w nich zamierzonych błędów pokazujących, jak świat bohatera wygląda. Ta forma prowadzenia fabuły bardzo dobrze ilustruje czytelnikowi zmiany, jakie zachodzą w Charliem w związku z eksperymentem. Autor popisuje się wysokim poziomem wrażliwości, potrafiąc w niewymuszony sposób pokazać, jak działa umysł Charliego, jakimi regułami się posługuje, jak funkcjonuje w swoim najbliższym otoczeniu. Również informacje na temat podjętego leczenia (czyli rozpoczętego eksperymentu) to tak naprawdę skrawki tego, co do słabo rozwiniętego umysłu dociera. 

Mniej więcej tuż przed pierwszą połową rozgryzłam, jakim torem potoczy się historia i jaki sens chciał w niej zawrzeć Keyes. I jak najbardziej, jest to historia warta opowiedzenia, ale jej statyczność powodowała, że zaczęła mnie nużyć. Możliwe, że jestem tym typem czytelnika, który trafiając na dłużyzny i zbyt długo oczekując na przejście z punktu „A” do „B” zniechęca się i trudno to zmienić. Niemniej jednak wydaje mi się, że całość zyskałaby na dodaniu kilku perspektyw – chociażby naukowca (i szerszego nakreślenia jego motywacji) czy nauczycielki (z którą relacja Charliego bardzo mocno ulega przekształceniu). W związku z tym, że tak szybko domyśliłam się puenty, pozostawało tylko zorientować się, jak autor do niej dojdzie. Pojawia się kilka punktów zwrotnych, ale tak naprawdę im dalej tym mniej angażujący był dla mnie tok fabuły. Perspektywa Charliego, który w dość specyficzny sposób postrzega otoczenie sprawiała, że ciężko było związać się z jakimkolwiek bohaterem. Oczywiście, w trakcie czytania autor serwuje kilka scen o bardzo dobitnym wydźwięku i chyba właśnie one trochę podsycały moje zainteresowanie. Szczególnie ciekawe były dla mnie fragmenty wspomnień Charliego z dzieciństwa i funkcjonowanie dziecka z problemami rozwojowymi w rodzinie, która też borykała się najróżniejszymi problemami związanymi z wychowywaniem syna. 

Kwiaty dla Algernona są kwalifikowane, jako science fiction, ale daleko tej książce do gatunku w takim klasycznym rozumieniu. Prędzej można by powieść Keyesa zaliczyć jako psychologiczno – obyczajową z elementami science fiction. Na pewno tytuł ten porusza czułe struny, czasem powoduje dyskomfort, a nawet bardzo dołuje (pod sam koniec musiałam sobie dawkować czytani, bo nie mogłam tych kilkudziesięciu stron połknąć naraz), ale nie jest idealny. Elementy wybitne może i gdzieś się znajdą, choć subiektywnie uważam, że książka traci na dynamice i nie do końca jest to mój typ opowieści. Obiektywnie historia traci na ograniczeniu perspektywy tylko do jednego narratora, ale w poszukiwaniu mocnych stron i powodów do refleksji polecam sięgnąć.

|tyt. oryg. Flowers for Algernon, Daniel Keyes, wyd. Rebis., 298 str., 1959, 2019|

Komentarze