Mój styczeń

Pierwszy miesiąc nowego roku upłynął mi w dość szalonym tempie. Zaczęłam czytelniczo dobrze, bo udało mi się dopisać do swojego konta przeczytanych tytułów aż pięć. Ponadto dostałam pracę (tymczasową i nie jakąś super, ale nim się nie obronię całkowicie odpowiada mi jej charakter i elastyczność grafiku) i musiałam trochę przeorganizować swój tryb dnia. Zakończyłam zmagania z moją magisterką i pozostały formalności. Zdjęcie, opłata za dyplom, oprawa pracy - innymi słowy, trochę portfel na tym ucierpi, ale na szczęście jednorazowo.

Jedna z pierwszych tegorocznych lektur i od razu zachwyt. Labirynt fauna ogromnie mi się spodobał i się w nim zaczytywałam. Bardzo się bawi z uczuciami czytelnika, ale jest cudowny.
Marudziłam na kilka aspektów Cierpliwości diabła. Chattam pisze solidnie, ale ma pewne odchyły, które mi subiektywnie się nie spodobały. Raczej daruję sobie ciąg dalszy o Ludivine, a jeżeli wrócę do autora, to do innej serii.

Kolejne rozczarowanie - Kroniki marsjańskie. Tym razem nie odpowiadał mi konkretnie styl autora - odbiłam się od niego totalnie i nawet nie mam zamiaru pisać o Kronikach posta, bo nie wiem, co przeczytałam mimo usilnych prób skupienia się na książce. Męczyłam od poły grudnia i jedyne co, to cieszę się, że domęczyłam. 

I co, znów mam pisać, że było słabo? Z mgły zrodzony to taki niedopracowany średniak, któremu brakuje wielu elementów (i przede wszystkim emocji), ale jako przygodówka z ciekawym konceptem systemu "magicznego" się sprawdza. Daję mu mimo niezbyt powalającej jakości zielone światło i będę czytała kontynuację. A przynajmniej samą Pierwszą Erę Ostatniego imperium.

Trzech króli i pochód z tej okazji. Bardziej niż trzej królowie interesowały mnie konie Trzech króli. Za to kompendium o mitologii celtyckiej zaostrzyło mi apetyt na więcej w kwestii najróżniejszych wierzeń. Coś tam pamiętałam z Zimowego monarchy, coś tam z Upadku króla Artura i nawet coś mi świtało przy niektórych fragmentach (np. o Eponie), że było w książce Przepowiednia autorstwa P. C. Cast. Ogółem ta cienka książeczka o Celtach może się sprawdzić w roli "zajawki", ale ciężko tu szukać rzetelnych, szerokich opracowań. Raczej jest to coś na zasadzie "liźnięcia tematu".

Plany na luty

Nic konkretnego, poza fazą na czytanie grubych książek. Mam ich kilka na półce i na pewno po jakąś sięgnę (w połowie lutego zabrałam się za Trzech muszkieterów, ale... coś nie umiem się rozpędzić). Pewnie też odwiedzę bibliotekę, ale trzymam się nie robienia konkretnych planów.

Komentarze