Podsumowanie roku 2019

Mój blog założyłam lata temu, będąc jeszcze w liceum i podczytując młodzieżowe romanse paranormalne, z wolna przestawiając się na nieco poważniejsze lektury. Aktualnie zamieszczam właśnie post, w którym nie wyprę się fantastyki - nie, żebym chciała!

Jakby nie było, w moim czytelniczym życiu zaszło kilka zmian - ich powodem jest nabycie czytnika ebooków, które nastąpiło w maju i które ukierunkowało moje plany na kolejny rok. Na pewno pójdę w ebooki - nie tylko w nie, bo pozostaje mi niezmiennie miłość i satysfakcja do/z posiadania fizycznie książek. Ale jednak miejsca na półkach mam nie za wiele, kiedyś trzeba będzie się przeprowadzić i do tego jeszcze w przypadku niektórych książek jest to jedyna możliwość ich przeczytania.

Poniżej krótki przegląd (przegląd może i krótki, komentarz trochę dłuższy) najlepszych i najsłabszych książek minionych dwunastu miesięcy.

1. Najlepsze książki roku


Ten rok zapamiętam jako rok Tolkiena, Kinga i Martina. Ponadto poznałam kompendium o słowiańskiej demonologii, a dwa tomy Bestiariusza utwierdziły mnie w przekonaniu, że chcę więcej podobnych klimatów. Znakomitej rozrywki dostarczyły również dwie antologie opowiadań steampunkowych, które przeczytałam w wersji elektronicznej i które świetnie będę wspominać - a do Starej kobiety i smoka autorstwa Przybyłka koniecznie wrócę. Bardzo cieszy mnie świetna propozycja Radka Raka - baśń dla dorosłych ze znakomicie oddanym klimatem. Dobra rzecz. Zrodzony VanderMeera też kupił mnie atmosferą i sprawił, że chcę poczytać więcej książek autora. Wojna światów jako klasyk zapada mi w pamięci jako znakomicie oddany nastrój przerażenia i grozy związany z najazdem Marsjan na Ziemię.

2. Oczekiwałam więcej


Po średnim aczkolwiek zadowalającym pierwszym tomie Pana lodowego ogrodu treść części drugiej mnie załamywała. Podobnie ma się kwestia z tomem czwartym, ale o nim post dopiero opublikuję. Nie za dobrze wspominam też Niebo ze stali, ale w zupełnie innym kontekście niż powieść Grzędowicza. Bo Wegner dopracowuje swoje książki i świat, a i tom trzeci Meekhanu to kawał konkretnej lektury, ale... chwilami tak przeciągnięty, że po prostu ręce opadają. Cenię sobie serię, ale niektóre fragmenty dałoby się okroić i historia by na tym nie ucierpiała. Echo winy i Rook to znakomite przykłady zepsutego dobrego wcześniejszego wrażenia. Piszę o wrażeniu, bo w przypadku Mastertona była to trzecia jego powieść - Syrena mi się podobała, a Rook momentami był tak słaby, że zgroza, ponadto w samą historię się nie wciągnęłam. A Echo winy w przypadku niektórych zabiegów i propozycji autorki wychodzi na napchaną uproszczeniami i stereotypami lekturę, dlatego wspominam jako książkę mniej niż przeciętną. Diabeł Urubu natomiast należy do historii interesujących, ale jednak trochę niedopracowanych. Dobrze, że coś, co mogło być debiutem nim się nie stało, bo autor mógłby zdusić karierę w zarodku. Cztery kobiety to opowiadania z kanonu obyczajowego i romansu, które portretują kobiety w dość jednoznaczny, płytki sposób, a bohaterki nie zapadają w pamięć.

3. Najsłabsze książki


Obiektywnie rzecz ujmując w Triumfie Endymiona Simmons solidnie domkną historię. Subiektywnie - zostałam tak doszczętnie zniesmaczona relacją głównych bohaterów, że wspominając ten tytuł pamiętam przede wszystkim to. Dlatego umieściłam w tej konkretnej kategorii i nawet odrobina pobłażliwości się we mnie nie zatliła od czasu, gdy skończyłam czytać, czyli w styczniu. Pozostałe dwa tytuły zasłużyły sobie na obecność na niechlubnym podium z różnych przyczyn. Cudzoziemiec w Olondrii był dla mnie okropnie ciągnącą się i nudną lekturą, co smuciło tym bardziej, że autorka umieściła historię w ciekawym świecie. Styl Samatar nie zagrał, bo za mocno się rozdrabniała i nawet, jeżeli czytelnik chciał poznać tajemnice Olondrii to autorka podawała mu całe mnóstwo niepotrzebnych (w założeniu mających pewnie dodać historii lirycznego nastroju) detali. A Książę cierni był po prostu zły i irytujący - stylowo, pod względem kreacji bohaterów i kulejącej logiki oraz dziur fabularnych, ale jego lektura pozwoliła mi na skreślenie nazwiska autora z listy rzeczy, które mam zamiar kiedyś poznać.

Generalne podsumowanie mojego czytania


Tak ogólnie i w skrócie to jestem zadowolona. I nawet jeżeli mam jakieś konkretne plany i pewniaki do przeczytania, to nie wiążę się żadnymi postanowieniami/celami/wyzwaniami. Lepiej wychodzi mi coś takiego w skali miesiąca niż roku. Planu na 2019 rok nie zrealizowałam i nie rusza mnie to wcale, bo biorąc pod uwagę np. odbiór Nieba ze stali czytanego w czerwcu nie było opcji, by sięgnąć po część czwartą i piątą Meekhanu. To tylko przykład. Więc z luzem odnośnie jakiegokolwiek czytania witam Nowy rok i z ekscytacją spoglądam w kierunku półek zawierających to, co dopiero przede mną.

Szczęśliwego Nowego Roku!

Komentarze