Mój grudzień

Ostatni miesiąc roku 2019 jak zapowiadałam - spędziłam na całkowitym chillu czytelniczym. Chciałam tylko tradycję swoją końcoworoczną zrealizować i przeczytać Kinga. Wszystko się udało, a że miałam angaż związany z przygotowywaniem świąt w różnych obszarach, to poza tym gruby siedemset stronicowym tomiszczem przeczytałam nie za wiele.

Po pierwsze, w grudniu pojechałam do Katowic tradycyjnie odwiedzić Śląskie Targi Książki. Na zdjęciu u dołu spotkanie z Szamałkiem i Borlikiem - polskimi twórcami literatury kryminalnej, którą wciąż mam przed sobą. Mam na myśli konkretnie właśnie to, że pochodzi ona z naszego podwórka. Spotkanie zrobiło na mnie dobre wrażenie, obaj autorzy zainteresowali swoimi wypowiedziami i, co za tym idzie, zachęcili do sięgnięcia po ich książki.
Na Targach uczestniczyłam też po raz drugi w wymianie książek u Śląskich blogerów książkowych. Na wymianę poszło pięć tytułów i z tego, co dla siebie wyszukałam jestem ogromnie zadowolona. Dwa thrillery - Mankell i Croft oraz King. Ale zdobycze z ostatnich dwóch miesięcy będą na końcu posta.
Katowicka choinka, ze smutkiem przyznaję, ładniejsza od wrocławskiego... dziwadła.

ŚTK odbywały się w tym samym czasie co Wrocławskie Targi Dobrych książek. Na tych w moim rodzimym miejscu nie kupiłam nic, choć moja silna wola została wystawiona na próbę, szczególnie przy stoisku antykwariatowym (to jeden z ważniejszych powodów moich wizyt na jednej i drugiej imprezie, serio). Na WTDK załapałam się też na spotkanie z Jakubem Małeckim, którego znam jedynie Rdzę i chcę poczytać jeszcze coś. Bardzo sympatyczną postacią jest Pan Małecki i cieszę się, że miałam okazję posłuchać jego wypowiedzi na żywo.
Czwarty tom Mrocznej wieży to najlepszy prezent gwiazdkowy, jaki sobie zrobiłam :) Jakie to było dobre!

W grudniu domknęłam też lekturę jedynej serii, jaką w całości przeczytałam w 2019 roku - Pana Lodowego Ogrodu. Opinia post wcześniej.

Jest już trzynasty stycznia i mój brak planu na ten miesiąc staje się lekką pułapką. Mogę czytać wszystko, więc tak naprawdę nie umiem się zdecydować. Już teraz mogę powiedzieć, że zapoznałam się z Cierpliwością diabła autorstwa Maxime Chattama, który jeszcze w listopadzie zgarnęłam z biblioteki oraz z Labiryntem fauna czytanym wspólnie z przyjaciółką. Podejrzewam, że sięgnę jeszcze po jedną z oczekujących na przeczytanie cegieł i spróbuję skończyć Kroniki Marsjańskie Bradbury'ego.

Nabytki z listopada i grudnia


źródło okładki
Z wszystkich czterech książek przeogromnie się cieszę - z thrillerów, bo w sumie czasem sięgam po nie jako urozmaicenie fantastyki, a z Wellsa i Kinga, bo to Wells i King. A poza tym, tak jak zapowiadałam, mam zamiar w tym roku iść w e-booki, toteż pochwalę się nowo nabytym. Oprócz tego, że jest to wersja elektroniczna to w dodatku w słowiańskich klimatach, które też chcę zgłębiać bardziej w 2020. Ot i deal życia. Nie no, życia nie, może... półrocza?

Jak wyglądała Wasza aktywność czytelnicza przeplatana lepieniem uszek i pierogów? Chwalcie się! I powodzenia w styczniu (a na pewno w tej części stycznia, która jeszcze przed nami!)

Komentarze