Labirynt Fauna (Cornelia Funke & Guillermo del Toro)

Baśniowa opowieść stworzona przez del Toro doczekała się literackiej adaptacji. Sama Cornelia Funke podkreślała w posłowiu, że nie jest to powieść filmowa i nakreślając pobieżnie, jak wyglądała jej współpraca z reżyserem Labiryntu Fauna wyjawia jak to cudo powstało.

Labirynt fauna to baśń w pełnym tego słowa znaczeniu - fundamenty historii to wojna domowa w Hiszpanii i osadzone w tych realiach losy Ofelii, dziewczynki, którą spotyka los, którego sobie nie wybrała i jej wędrówka do magicznego labiryntu.

Cornelia Funke jest autorką głównie znaną z Trylogii Atramentowej. Po treści Labiryntu widać aż za dobrze, że to to samo pióro - subtelne, nastawione na ukazanie czytelnikowi prawdziwie niesamowitej i unikalnej a zarazem prostej w konstrukcji historii. Autorka bazując na filmie doskonale kreuje postacie i z sukcesem tchnie ducha w Ofelię, jej matkę i towarzyszących bohaterów. To ten doskonały rodzaj baśni, w którym odnajdzie się praktycznie każdy fan konwencji. Mamy jasny podział bohaterów na tych dobrych i tych złych - tu nie ma się nad czym zastanawiać i spekulować, co do potencjalnego zachowania bohatera.

Uważam, że Labirynt Fauna to taka historia, która spodoba się zarówno amatorom filmowego pierwowzoru jak i osobom z nim niezaznajomionym - choć domyślam się, że głównie ta pierwsza grupa będzie sięgać po literacką wersję. Funke utrzymuje znakomity, lekki styl i doskonałe tempo. Opowieść jest bardzo dobrze rozplanowana, a jak na baśń pojawia się całkiem sporo drastycznych fragmentów i one również znakomicie wkomponowują się w całokształt. 

W kwestii bohaterów - uwagę niewątpliwie przyciąga główna postać i narratorka, czyli Ofelia. Miłośnicy książek mogą się z niż spokojnie utożsamiać, bo dziewczynka jest zakochana w literaturze i uzupełnia dość popularne grono postaci z kart literatury stroniących od popularnych rozrywek na rzecz książek właśnie. Nie tylko Ofelia skrada serce - robią to także doktor Ferreiro, czy Mercedes, których ciężko podczas lektury w duchu nie wspierać w ich poczynaniach. Jak na baśń przystało, mamy też do czynienia z bardzo złym antybohaterem, o którym czytelnik szybko wyrabia sobie zdanie. Także tak jak wspominałam - literacka wersja Labiryntu Fauna to pełnokrwista baśń.

Funke i del Toro stworzyli ciekawy duet artystyczny. O jego szczegółach można przeczytać w posłowiu, ale warto tu zaznaczyć, że na uznanie zasługuje sukces tej współpracy. Labirynt fauna to nie jest powieść filmowa ani łatwa "zżyna" ze scenariusza i to tę historię wyróżnia. Opowieść jest powszechnie znana, ale nawet po obejrzeniu filmu można czerpać satysfakcję z lektury. I takich duetów potrzeba - nie dążących do tego, by wycisnąć jeszcze trochę kasy z popularnej przed laty produkcji, a mających pomysł na uzupełnienie takiego dzieła.

Ostrzegam, że historia gra na emocjach czytelnika - oprócz zachwytu i podniecenia spowodowanego "nieznanym" znajdzie się też niejeden powód, by się rozpłakać czy zazgrzytać zębami z powodu jawnego okrucieństwa rozgrywającego się na kartach Labiryntu. Nie pozostaje mi na koniec nic tylko oczywiście polecić Labirynt fauna - cudowną, magiczną, słodko - gorzką opowieść osadzoną we współczesnych realiach i podaną w osobliwy, przystępny sposób.


|tyt. oryg. Pan's Labirynth: The Labirynth of the Faun, Cornelia Funke & Guillermo del Toro, wyd. Zysk i S-ka, 280 str., 2018, 2019|

Komentarze