Pan lodowego ogrodu - Tom III (Jarosław Grzędowicz)

Moją misją na ten rok jest zapoznanie się w całości z cyklem Pana lodowego ogrodu, ale już po lekturze pierwszego tomu, w styczniu, wiedziałam, że niekoniecznie będzie to łatwe zadanie. Wgryzienie się w świat PLO trochę trwało i nie obyło się bez zgrzytów. Szczególnie tom drugi obfitował w zgrzytanie zębami, a jednak, z niewyjaśnionych przyczyn za akcją na Midgaardzie zatęskniłam i wyhodowałam w sobie entuzjazm do sięgnięcia po część trzecią.

W najprostszym skrócie można rzec, że tom trzeci to ciąg dalszy. Bo Vuko dalej wojuje sobie na powierzchni Midgaardu, starając się odnaleźć rozbitków. Wyrusza w drogę na tajemniczo napędzanym drakkarze, wraz ze swoimi kompanami - trójką mężczyzn i Sylfaną. Równocześnie, w co drugim rozdziale jesteśmy świadkami przygód Filara, syna Oszczepnika, który nie mogąc wrócić do ojczyzny, której jest prawowitym władcą snuje się po odległych krainach ukrywając swoją tożsamość i walcząc o przetrwanie jako niewolnik.

Z twórczością Grzędowicza to ja nie ukrywam, że mam problem, choć pomysły autor ma dobre. To co mi u niego kuleje, to po pierwsze warsztat, a po drugie kreacja bohaterów i relacje między nimi, choć szczególnie mam tu na myśli główny nurt fabularny, a zatem przygody Vuko. Z dużo większą sympatią podchodzę do przygód Filara i zaraz nakreślę dokładniej, o co mi chodzi.

W przypadku Vuko mamy do czynienia, wciąż, z odnajdywaniem się bohatera na powierzchni Midgaardu. Jestem w stanie zrozumieć zdezorientowanie w przypadku zupełnie nowej sytuacji, posługiwanie się pewnymi instynktami przy kolejnych próbach zrealizowania misji i przetrwania, ale niektóre fragmenty po prostu mnie dobijały. Bo Vuko do nieznanego podchodzi czasem tak, jakby jego racje były najświętsze i nawet przez pół sekundy nie dopuszcza innego punktu widzenia. W kreacji bohatera brakuje mi też pokory - to on przetrwa, to on zwycięży, to on sobie znakomicie ze wszystkim poradzi i (co dość głupie), to on wszystko rozpracuje. Poza tym jego wątek też trochę ewoluuje w tomie trzecim, ale zmiana w samym bohaterze nie następuje. Bo w części drugiej mieliśmy do czynienia ze zdobywaniem umiejętności i zbieraniem drużyny, a w tym już pojawiają się poważne zmiany w zaawansowaniu misji, do której Vuko został przygotowany. Mój mocno ambiwalentny stosunek do głównego wątku fabularnego bierze się też stąd, że przy okazji przygód Vuko pojawia się sporo fajnych rozwiązań i nietypowych elementów (znów wspomnę drakkar z ciekawym systemem sterowania), a jednak zachowanie wszechwiedzącego mnie irytuje. Ponadto w mniejszym stopniu swój udział w tym tomie ma Jardan, koń zaadoptowany w tomie pierwszym przez naszego bohatera. Wydaje mi się, że zwierzak, podobnie jak sama Cyfral zostały trochę pominięte w tej części.

Za to wątek Filara odpowiada mi bardzo i wynagradza tę przeprawę z Drakkainenem. Kreacja drugiego głównego bohatera przypada mi do gustu pewnie dlatego, że jego przygody wydają się ciekawsze, a sam chłopak musi ukrywać swoją tożsamość równocześnie pielęgnując w sobie swoje monarsze dziedzictwo. Wątek też ma ewidentnie egzotyczny klimat interesująco kontrastujący z przygodami Vuko. Poza tym jednolita narracja Filara sprawia, że czyta się wyjątkowo przyjemnie, a o w tym przypadku autor potrafi zabłysnąć pomysłowością.

W trzecim tomie Pana lodowego ogrodu czytelnikowi zostają przypomniane niektóre wydarzenia z części poprzednich, ale pojawia się też obszerny fragment wyjaśniający czynniki wpływające na położenie i dalsze możliwości działania bohaterów książki. W porównaniu z częścią drugą ta na pewno jest lepsza, choć warsztatowo Grzędowicz miewa okrutnie słabe momenty. Niektóre opisy wnoszą naprawdę niewiele, jeżeli w ogóle cokolwiek, a i pojawiają się fragmenty naszpikowane "cosiami, ktosiami i innymi jakimiś", sprawiające, że czyta się topornie i tak naprawdę nie wiadomo o czym. Sceny dynamiczne przykładowo walk czy innych starć nie wypadają szczególnie dobrze, ale od biedy ujdą. W związku z nakreślonymi wadami wpływającymi na wygodę czytania nie mogę powiedzieć, żebym zaliczyła autora do swoich ulubionych twórców, ale uważam, że warto z PLO się zapoznać. Książki dobrze łączą fantastykę i science fiction, a tego drugiego szczególnie jest w tym tomie sporo, co się chwali. Wśród bohaterów da się znaleźć swoich ulubieńców, choć nie są to wybitne kreacje. Poza tym nadchodzące zakończenie przygód Vuko jednak mnie ciekawi. Z resztą, świat Midgaardu sam w sobie bardzo ciekawi i nadal żałuję, że nie pojawiła się w tym cyklu mapa. Traktuję tę serię jako może nie swojego faworyta, ale historię, w której potrafię znaleźć coś dla siebie i dla tych elementów chcę się z nią zapoznać do końca. I chyba nawet zostanie na mojej półce, choć bywały chwile w czasie lektury, w których rozważałam pozbycie się PLO po zapoznaniu z całością.

|tyt. oryg. Pan lodowego ogrodu - Tom III, Jarosław Grzędowicz, wyd. Edipresse, 396 stron, 2009, 2018 (wydanie w kolekcji), cykl Pan lodowego ogrodu - TOM III|

Komentarze