Atlas chmur (David Mitchell)


David Mitchell to pisarz pochodzący z Wielkiej Brytanii, który wyrobił sobie już markę na światowym rynku wydawniczym. Zachwalany przez wielu Atlas chmur czekał naprawdę długo na to, aż zdecyduję się po niego sięgnąć, a kiedy już to zrobiłam, udało mi się skończyć książkę dopiero po pół roku.

Atlas chmur łączy w sobie wiele form - każda z sześciu historii jest napisana inaczej. Mamy opowieść, pamiętnik, wywiad, relację pisaną prozą. Podczas lektury ciężko nie docenić wszechstronnych umiejętności Mitchella (i tłumacza przekładającego Atlas chmur na język polski) i nie być pod ich wrażeniem. Pomijając trudny z powodu języka Dziennik Pacyficzny Adama Ewinga (który spowodował mi obsuwę w czytaniu, bo bardzo wolno przez niego brnęłam i byłam w stanie przeczytać parę stron dziennie, a i rzadko po niego sięgałam) całą resztę czyta się znakomicie i bardzo szybko. Wśród wielu bohaterów mamy postacie, które w większym i mniejszym stopniu mogą przypaść do gustu, również przez wzgląd na realia w jakich żyją. Mitchell robi czytelnikowi podróż przez epoki i stara się oddać należycie obyczajowość w tym skrawku świata, który prezentuje.

Odnoszę wrażenie, że w pierwszej połowie książki każda z opowieści kończy się w najmniej odpowiedni momencie, takim, w którym musimy czytać dalej, ale wiemy, że wrócimy do niej dopiero "po drugiej stronie lustra książki". I kiedy wracamy, to nie jest już tak różowo, a ponownie wgryźć się w historię jest trochę ciężej. Jedyny tekst, który podtrzymał moje zainteresowanie, ale nie ukrywam, że to dzięki sympatii do tego typu postaci (artysty) to Listy z Zedelghem. Mam wrażenie, że w pozostałych wątkach coś bardzo mocno siadło.

Odbiór tej książki jest uzależniony od przepychanki między formą a treścią. Po przeczytaniu Atlasu chmur i "ułożeniu" go w głowie stwierdzam, że autor trochę za bardzo zachwycił się i skoncentrował wspominaną różnorodnością i trochę na tym cierpią poszczególne elementy składowe historii. Zdarza się kilka momentów chaotycznych, na siłę przeciągających pewne kwestie i nie wnoszące w ten sposób nic do opowieści czy burzące klimat. Poziom niepokoju w wątku Luisy Rey do pewnego momentu idzie ku górze i osiąga poziom, z którego przez zbyt długi czas nie schodzi i zaczyna trochę nużyć. Mogła być to dobra opowieść z gatunku thriller, a wyszła trochę poprzeciągana i nieco też niewiarygodna. Poza tym w całość jak najbardziej można się zaangażować, ale oczekiwanie na "głęboką głębię" przekazu może spowodować zawód. Bo Atlas opowiada nam o naturze ludzkiej i owszem, znajdą się treści opisujące ją w szczególny sposób, mówiące kilka rzeczy, które wydają się trudne, ale też jak sądzę nie są specjalnie odkrywcze. Ponownie stwierdzam, że to kwestia formy - opowieści ciekawie się ze sobą łączą i tworzą całość, ale książka nie jest specjalnie odkrywcza.

David Mitchell jest pisarzem dobrym i bardzo podoba mi się jego styl. Stylizacje językowe, koncepcja na Atlas chmur, kreacja różnorodnych postaci wypadają bardzo dobrze w moim odczuciu i wiem, że jeżeli zechcę sięgnąć po solidnego twórcę, to poszukiwać sobie kolejnego tytułu autorstwa Mitchella. Mam z resztą na półce Widmopis i bardzo chętnie po niego sięgnę. Atlas wypada dobrze, ale nie nadzwyczajnie i nowatorsko w mojej ocenie, dlatego też wiedząc, czego mogę się spodziewać zapoznam się z resztą książek autora.

|tyt. oryg. The Cloud Atlas, David Mitchell, wyd. Mag, 536 str., 2004, 2012|

Komentarze