Sięgając po Księcia cierni nie wiedziałam, czego się spodziewać poza historią utrzymaną w nurcie fantasy. Lubię w ten sposób podchodzić do książki - nie wiem nic o fabule, nie znam konkretnych opinii, a jedyne, co mi mignęło, to nazwisko autora i ocena na portalu Lubimy czytać. Z blurbów dowiedziałam się, że jest to debiut, więc miałam to na uwadze podczas czytania. Wyrozumiałości jednak nie starczyło mi na tyle, żeby choć jeden akcent z książki Lawrence'a przedstawić w korzystnym świetle - już dawno nie czytałam niczego tak kiepskiego.
Jorg jest księciem Arcanthu, który ma za sobą tragiczne doświadczenia - czternastolatek (warto zapamiętać wiek) był świadkiem mordu dokonanego na jego matce i bracie. Od chwili tamtego wydarzenia chłopak poprzysiągł sobie zemstę na sprawcach. Ponadto książę pałęta się po krainach Rozbitego imperium wraz ze swoimi kompanami i wiedzie żywot zabijaki, zmierzając do rodzinnego państwa i próbując sprostać oczekiwaniom swego ojca. Rozbite imperium wymaga zjednoczenia, ale to wątek pozornie główny, bo w trakcie lektury wydawać by się mogło, że bohaterowie tylko od czasu do czasu sobie o tym przypominają.
Początki z Księciem cierni wyglądały naprawdę obiecująco - podobał mi się klimat powieści. Bohaterowie byli bezwzględni, skorzy do pakowania noża między żebra i wyznający jedynie swoje własne zasady. Nie łatwo było odnaleźć się w historii, ale po kilkudziesięciu stronach dowiedziałam się, o co w tej "bajce" chodzi. Starałam się zrozumieć postępowanie Jorga, choć w jego kreacji pojawiało się coraz więcej zgrzytów. Chłopak miał za sobą traumatyczne doświadczenia i to pozwala prędzej dorosnąć, ale postać, którą widziałam w jego skórze nie miała nic wspólnego z podlotkiem, nawet z książęcego rodu.
Lawrence zadbał o sporą ilość drugoplanowych kukiełek. Wędrówka Jorga i jego braci to kampania naszpikowana krwawymi starciami i mnóstwo posoki leje się na kartach Księcia cierni. Równocześnie tak naprawdę czytelnikowi trudno wyłuskać sens niektórych potyczek i ataków, w dużej mierze ordynowanych przez głównego bohatera. Tak naprawdę przywiązałam się może do dwóch postaci w tej książce, a napakowanych jest ich tam cała masa. Lawrence stara się też przybliżyć nam w zabawny sposób ich sylwetki, bo na początku rozdziałów znajdujemy anegdotki dotyczące niektórych kompanów Jorga ("Robienie nożem to brudna robota, jednak brat Grumlow jest zawsze czysty"). Wychodzi to z różnym skutkiem, w niektórych przypadkach zdarzało mi się lekko uśmiechnąć pod nosem, ale w większości autor wciskał na siłę jeszcze całą łopatę sygnałów świadczących o brutalności świata, w którym rozgrywa się akcja, kiedy wystarczył by tylko drobny akcent.
Powieść Marka Lawrence mniej więcej w połowie zaczęła mnie dobijać. Jorg stawał się coraz bardziej irytujący, poza tym jego charakter nie przystawał do wieku. Szastał swym bezwzględnym okrucieństwem, w poważaniu miał rady otaczających go sprzymierzeńców i dodatkowo, co tylko dokłada sytuacji komizmu (choć w okolicach tej dwusetnej strony, kiedy jeszcze drugie tyle było przede mną, nie było mi wesoło) przechwalał się łóżkowymi podbojami. Również nie wiele dostałam wyjaśnień odnośnie świata, w którym rozgrywa fabuła - pojawiły się wzmianki o Słowianach i Arystotelesie, ale żadna z nazw zaproponowanych przez autora nie pozwalała na połączenie tych skrawków w jakąś całość, a narracja nie podsuwa czytelnikowi żadnych rozwiązań.
Elementy fantastyczne i magia jakoś ratowałyby książkę, gdyby nie pęd akcji do przodu. Mroczna natura Jorga nieco mnie intrygowała, ale bohaterowie bardzo szybko się przemieszczają i znów pojawia się mało miejsca na wyjaśnienia. Lawrence fabuła rozplanował kiepsko i pomimo kilku na pozór szokujących zwrotów akcji nie potrafił właściwie wprowadzić czytelnika w stworzony przez siebie świat. A do kolejnych tomów w ogóle nie czuję się zachęcona i na sto procent po nie (jak i po inne książki autora) nie sięgnę.
Mam wrażenie również, że książka cierpi z powodu tłumaczenia. Warsztat autora nie należy w ogóle do wybitnych, raczej do słabych, ale chwilami wygląda to tak, jakby przekład miał dobić czytelnika. Bardzo ciężko znaleźć mi jakiekolwiek pozytywy w Księciu cierni. Jest to powieść pozbawiona logiki, z na siłę wciskaną brutalnością i pustymi mądrościami, które wydźwięk mają podobny i jedynie nudzą czytelnika. Pragnę o tej historii jak najszybciej zapomnieć, a również bardzo żałuję, że historia o pozbawionym moralności antybohaterze stała się schematyczną, pustą opowieścią, choć mogła zapewnić czytelnikowi rozrywkę na poziomie.
|tyt. oryg. Prince of throne, Mark Lawrence, wyd. Papierowy księżyc, 422 str., 2011, 2012, Trylogia Rozbite Imperium, t. I|
Cytat pochodzi z książki.
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.