Czarownice nie płoną (Jenny Blackhurst)

Moja styczność z thrillerami nie pozwala na stworzenie jakiegoś szerszego rankingu autorów pod względem jakości, choć na chwilę obecną na czele jest na pewno Coben z Carterem. Prawda jest taka, że sięgam czasem po znane nazwiska, ale bez ambicji na poznanie całego dorobku autora, a jedynie zapoznanie się z konkretnym tutułem. To, że dwa wymienione wcześniej nazwiska zostały ze mną na dłużej to zasługa warsztatu tych pisarzy. I tym sposobem mam na koncie książkę Nesbo, Mankella i Link, ale fakt, że zapoznałam się z powieścią Blackhurst to przypadek.

Fabuła brzmi interesująco i zaciekawiła mnie dość niekonwencjonalną koncepcją opartą na współczesnym "polowaniu na czarownicę". W małej brytyjskiej mieścinie pojawia się Imogen, z wykształcenia psycholog, która w nowym miejscu pracy dostaje sprawdę Ellie, dziewczynki po pożarze, w którym straciła całą swoją rodzinę. W miasteczku dzieją się pewne nietypowe zjawiska, a ich źródła mieszkańcy upatrują właśnie w osieroconej po wypadku Ellie, wręcz przypisując jej nadnaturalne zdoloności do rzucania klątw...

Od początku zauroczył mnie fakt, że pióro Blackhurst jest takie lekkie. Pierwszego dnia lektury zmierzałam już do dwusetnej strony, a to mi się nie zdarza często. Wprowadzenie w historię autorce niewątpliwie się udało - trochę osobistych trosk Imogen połączonych z epizodami w Lichocie i stopniowym przedstawianiem pobocznych bohaterów, wśród których znajdują się dyrektora szkoły, rodzina zastępcza, w której umieszczono Ellie, przyrodnia siostra Mary, która w oczach Imogen staje się jedynym sprzymierzeńcem małej i największy wróg głównej bohaterki, czyli Naomi Harper. W przypadku postaci Imogen najbliżej związanymi z nią postaciami są mąż Dan, a w jego przypadku trudna kwestia posiadania dziecka i niezgodnego stanowiska małżonków w tej sprawie i przyjaciółka, Pam, z którą Imogen znała się od dzieciństwa.

Blackhurst w swoim thrillerze dotyka całej gamy skomplikowanych kwestii, które mogą skłaniać do refleksji, jednak nie wszystkie są na kartach powieści tak samo dopracowane. Niektóre wysuwają się na pierwszy plan, inne są spychane na margines. Autorka powiela motyw "demonów przeszłości" nękających Imogen. Ponadto bohaterka w gronie otaczających ją mieszkańców wyróżnia się podejściem do Ellie, dostrzeganiem w niej czegoś, czego nie chcą widzieć wszyscy wokół. Bardzo zabrakło mi dogłębniejszego nakreślenia emocji Sary, tymczasowej matki zastępczej Ellie. Jej perspektywa wzbogaciłaby fabułę, jednak jej skrawki pojawiają się dopiero pod koniec książki.

Jak na thriller przystało, w książce musi być napięcie. Tutaj jego źródłem jest głównie badanie sprawy Ellie i sprawdzanie, jak i czy w ogóle jej zdolności paranormalne działają. Przy finale odnosi się pewne wrażenie, że autorka się pospieszyła, ale przejawy tego widać też na przestrzeni całej książki. Jest sporo przeskoków, w zależności od tego, jak dokładnej relacji czytelnik oczekuje można stwierdzić, że jest też trochę luk wymagających wypełnienia. Blackhurst czasem pomija na tyle istotne kwestie jak reakcja bohatera na bądź co bądź wstrząsające wydarzenie czy wyjaśnienie kilku zawiłości. Czarownice nie płoną to też niestety bardzo pocięta powieść - niektóre rozdziały mają po jednej stronie, a urywanie akcji nie służy specjalnie prowadzeniu fabuły w przystępny sposób. I pozostaje ciekawość - co wydarzyło się w tym przeskoku czasowym, którego dokonała autorka.

Kreacja bohaterów całkiem u Blackhurst dobrze wychodzi. Nie są specjalnie skomplikowanymi postaciami, ale mają w sobie to coś, co nadaje im wiarygodności. Owszem, Imogen bywała naiwna, ale całkiem ją polubiłam i mogłabym się jeszcze kiedyś z nią spotkać na kartach powieści. Pozostali bohaterowie mogą kojarzyć się z ich głównymi cechami charakteru, a niektórzy są wykreowani wręcz stereotypowo... Dla mnie Czarownice nie płoną okazało się przyzwoitą lekturą, choć nie pozbawioną wad, szczególnie w warsztacie pisarskim. Nie mam ochoty jakoś specjalnie sprawdzać dalej umiejętności autorki, ale jeżeli jakaś jej książka mnie zaciekawi, to może się skuszę.

|tyt. oryg. The Foster Child, Jenny Blackhurst, wyd. Albatros, 413 str., 2017, 2018|

Komentarze