Syrena (Graham Masterton)

Przez długi czas sądziłam, że mój stosunek do Mastertona, a dokładniej jego twórczości już się nie zmieni. Całe szczęście po nieudanym spotkaniu z Tengu tegoż autora postanowiłam, za sprawą polecenia kumpeli, sięgnąć po inną jego książkę. Syrena okazała się bardzo dobrym wyborem...
źródło okładki

W Syrenie obserwujemy przygody niejakiego Jima Rooka - nauczyciela zatrudnionego w szkole specjalnej, który styka się z bardzo nietypowymi wydarzeniami, dziwnie skoncentrowanymi wokół jego osoby. Najpierw w przydomowym basenie ginie dziecko byłej uczennicy bohatera, za jakiś czas zostaje zaatakowana jedna z dziewcząt z jego obecnej klasy. I oprócz samej sylwetki Jima powiązanej z tymi zdarzeniami, do wszystkich dochodzi z udziałem wody.

Przyznam, że nie oczekiwałam wiele po tej lekturze, bo pamiętałam swoje wcześniejsze doświadczenie z twórczością Mastertona i nawet nie specjalnie chciałam wierzyć w to, że jeszcze coś od tego autora może mi przypaść do gustu. Gdy (nomen omen) zagłębiłam się w lekturę Syreny szybko zorientowałam się, że dystans, którego nabrałam do tworów autora tylko mi pomoże. Masterton pisze w dość specyficzny sposób i, co widać na przykładzie Syreny, nie bawi się w specjalnie przedłużanie rozwijania fabuły. Szybko przechodzi do sedna w dość bezpośredni sposób kreując bohaterów i nie komplikuje specjalnie elementów świata przedstawionego.

Przy okazji czytania Syreny naszła mnie ciekawa refleksja. I dzięki temu będę wspominać tę książkę jeszcze długo, bo dzięki niej dowiedziałam się czegoś o sobie jako czytelniczce. Chodzi mi tu dokładnie o prostotę, z jaką Masterton pisze. Dodaje on wystarczającą ilość szczegółów, żeby w czasie czytania otrzymać klarowny obraz sytuacji. Natomiast, w moim przypadku, moja wyobraźnia załatwia całą resztę. Informacja, że bohater przebiegł przez ulicę mi wystarcza, bo we własnej głowie sobie to dokładnie zobrazuję w odniesieniu do momentu akcji, w jakim się znajduje powieść. Nie potrzebuję przez pół strony czytać o nerwowym truchcie, plątaninie myśli i niespokojnym oddechu bohatera podczas wbiegania między cadillaca i mercedesa o połyskujących karoseriach. Serio, nie trzeba. Niemniej, przy dobrze pracującej wyobraźni i prostocie zachowanej w opisach jest jedno zastrzeżenia - akcja dziejąca się w świecie, który znam, czyli moim. Gdy autor kreuje swoją własną rzeczywistość, lepiej niech wprowadzi więcej elementów opisowych świata, w którym czytelnik znajduje się po raz pierwszy, a nie zna z autopsji (nie, żebym na co dzień biegała między cadillacami i mercedesami). I nie zapominajmy o tym, że czasem budowanie klimatu robi swoje, więc nie chcę przez powyższy akapit powiedzieć, że wprowadzające nastrój grozy fragmenty są całkowicie zbędne.

Przymknąwszy oko na pewnie niedociągnięcia w stylu Mastertona i specyfikę jego stylu mogłam się naprawdę znakomicie bawić przy lekturze. To, co bardzo mi się spodobało to mnogość opisywanych przypadków. Główny bohater podejmuje bowiem śledztwo w sprawie nękającego jego najbliższe otoczenie ducha w postaci syreny i dokopuje się do informacji o podobnych zdarzeniach. Na swojej drodze spotyka również bardzo ciekawą postać Susan, która jest medium i od razu zwraca na siebie uwagę oraz wzbudza sympatię. Wśród bohaterów muszę wyróżnić też Mervyna, który został wykreowany na prawdziwie szczerego i oddanego przyjaciela Jima, a także postać nieco zagubioną przez swój sposób bycia. Irytowała mnie za to partnerka głównego bohatera, robiąc bardzo dziecinne przesiąknięte zazdrością przytyki.

W Syrenie spodobał mi się sposób prowadzenia akcji i dynamika. W zasadzie nie pamiętam za bardzo jakichkolwiek przestojów, a klimat paranormalnej zagadki do rozwiązania tylko wzmagał ciekawość. Nie specjalnie mnie ta lektura przestraszyła, ale klimat był niczego sobie, a zawartość książki zapewniła mi idealną rozrywkę na wyjeździe. To nie jest powieść wymagająca czy ambitna, ale i takich potrzebuję i cieszę się, że trafiłam na ciekawiącą mnie historię.

Ach, ponadto bardzo chcę oczywiście zapoznać się z pozostałymi książkami z udziałem Jima Rooka - to była część piąta, więc mam jeszcze sporo do nadrobienia i z chęcią to uczynię!

|tyt. oryg. Swimmer, Graham Masterton, wyd. Albatros, 238 str., 2001, 2001, Seria Rook - tom V|



[książka przeczytana w ramach Wakacyjnego maratonu czytelniczego do wyzwania "Podmorska przygoda"]

Komentarze