Mój maj



Pora w końcu zacząć konkretną wiosnę przeradzającą się w lato, a nie zastanawiać się, kiedy wreszcie odwieszenie kurtki zimowej nie spowoduje konieczności sięgania po nią ponownie.


W maju kończyłam kilka przedmiotów na uczelni, i z racji tego, że zebrało się parę prezentacji do ogarnięcia, nie szalałam z czytaniem.

Jeżeli chodzi o moje czytelnicze życie, to zaszła w nim dość istotna zmiana - odkupiłam od kolegi używany czytnik ebooków. I dzięki temu przeczytałam w maju trzy, a nie jedną książkę. Jestem przeszczęśliwa z powodu posiadania Kindle'a, bardzo wygodnie przyswaja się na nim tekst i sądzę, że będę coraz więcej inwestować w książki elektroniczne. Oszczędzę miejsce, oszczędzę papier, ale naturalnie nie zrezygnuję całkowicie z fizycznych egzemplarzy. Są takie tytuły, które bardzo chcę trzymać w dłoni i poczuć ich ciężar, ponadto z moim fiołem na punkcie map i zaglądania do nich podczas lektury raczej na czytniku nie znajdą się wielkie sagi fantasy.

Udało mi się przeczytać trzy książki - Pana Lodowego Ogrodu tom 2 autorstwa Grzędowicza, Nocnego prześladowcę napisanego przez Chrisa Cartera i Godziny autorstwa Michaela Cunnighama.

Dotarłam też na Międzynarodowy Festiwal Kryminału, na którym gościem był Bernard Minier. Właściwie tylko na tym spotkaniu się skoncentrowałam - były inne ciekawe panele, a i owszem, ale jakoś nie udało mi się wyskubać na to czas. Miałam taki okres w ciągu minionych tygodni, że najlepszym popołudniowym zajęciem była drzemka. Dwu, czasem trzygodzinna. Spanie jest dobre!


Spotkanie  z Minierem nie zrobiło na mnie specjalnie dobrego wrażenia. Oczywiście nie jest to wina autora, bo ten wydał mi się bardzo sympatycznym typem człowieka, który ma jakieś głębsze refleksje do przekazania. Niestety prowadząca nie zadbała o to, żeby to spotkanie przebiegało ciekawie, a tłumaczka nie raz zapominała mówić do mikrofonu, a nie obok niego... Dlatego bez skrupułów po czterdziestu minutach się zwinęłam.

Jednak najfajniejszym, bardzo inspirującym i ciekawym wydarzeniem tego miesiąca była Noc muzeów. Dotarłam w zasadzie w tylko jedno miejsce, ale niezwykle ciekawe i pozwalające na odkrycie jeszcze jednego kawałka mojego kochanego miasta. Zajrzałam do Muzeum miejskiego, ale po to, żeby zobaczyć ogród - wnętrze i zbiory miałam okazję zwiedzić w ramach wizyty podczas zajęć na studiach.

Plany na czerwiec - raczej ich nie robię. Na pewno przeczytam Niebo ze stali, jestem też w połowie pożyczonego od współlokatorki Sekretnego życia drzew. Potem prawdopodobnie sięgnę po coś krótkiego, bo potrzebuję czegoś konkretnego, a Wegner, mimo, że dobry i na poziomie, nie pędzi z akcją i w okolicach dwustenej strony wciąż się wszystko rozwija...

Zapraszam na mojego Instagrama, na którym często się uzewnętrzniam, szczególnie na instastories.

Powodzenia w czerwcu! I pochwalcie się, jak minął maj i co było czytane!

Komentarze