Światło, którego nie widać (Anthony Doerr)

źródło okładki
Często tematyka około wojenna kojarzy się z ciężkimi, przepełnionymi frontową grozą i okrucieństwem książkami, które może i wciągają, ale wymagają od czytelnika odpowiedniego nastawienia. Przyznam, że nie wiele mam takich pozycji na koncie - zliczyć takie lektury w swoim przypadku mogę na palcach jednej dłoni. Rzadko po tę tematykę sięgam, może nawet jej unikam, po części przez opisane wcześniej skojarzenia. Jedną z powieści, której akcja dzieje się w czasie II Wojny jest Światło, którego nie widać Anthony'ego Doerra, które rozpoczęłam... cztery miesiące temu.

Próbując nakreślić nieco bardziej szczegółowo fabułę napiszę, że śledzimy losy dwóch bohaterów - młodej niewidomej francuski, Marie-Laure i równie nieopierzonego niemieckiego żołnierza Wernera Pfenninga, który za sprawą swojej "smykałki" do komunikacji na poziomie radiowym dostaje powołanie do niemieckiej armii. Autor pokazuje nam punkt widzenia po obu stronach barykady, ale na scenę wkracza jednak więcej bohaterów z ramienia Rzeszy.

Do prozy współczesnej nie często zaglądam, toteż nie jestem w stanie ocenić, czy Anthony Doerr zasługuje na otrzymanego za tę powieść Pulitzera. Nie mnie to oceniać, jednak z chęcią podzielę się odczuciami względem książki. Światło, którego nie widać, mimo, że traktuje o ciężkiej tematyce zostało napisane stylem przystępnym dla czytelnika, w prosty, ale nie powierzchowny sposób kreśląc nieprzystępne realia II WŚ. Ta lekkość języka i prosta kreacja bohaterów sprawiły, że pomimo sporej objętości nie odczuwałam zmęczenia lekturą. Prostota to jednak jest obosieczny miecz, bo głębszej sympatii do głównych postaci nie poczułam. Podczas lektury mogłam jedynie starać się identyfikować z położeniem, czy to Marie-Laure czy Wernera, ale ich losy pozostawiały mnie obojętną. Jakiekolwiek niebezpieczeństwa nie pojawiły się na horyzoncie - tylko epizodycznie wzbudzały we mnie jakieś emocje.

Niemniej jednak autorowi udało się we wspominanym wcześniej, prostym stylu przemycić do narracji kilka istotnych przesłań i myśli. Poza nasuwającym się w oczywisty sposób przekazem o okrucieństwie wojny pojawia się tragizm niemożności wpływania na swój los, co w największym stopniu mnie poruszyło. 

Ciągle wierzysz, że posiadasz własne życie, Wernerze. Właśnie na tym polega twój problem.*

Wśród mankamentów, mimo tego, że pisałam o tym jak lekko się czyta, muszę wymienić narrację. Jest niekonsekwentna. Tak naprawdę w większości przypadków mamy do czynienia z narratorem trzecioosobowym, który wydaje się być zewnętrznym obserwatorem i wie, że gdy niewidoma bohaterka wchodzi do jaskini, to ta ma określoną wysokość, a jednak często w opisywane wydarzenia wkrada się subiektywny punkt widzenia i przemyślenia bohaterów. To mi najbardziej przeszkadzało przy lekturze, poza tym w treść wkrada się trochę nudniejszych i niepotrzebnych fragmentów. Ponadto dużo jest krótkich rozdziałów i przez to sporo przeskoków, chwilami miała wrażenie, że oglądam przypadkowe kadry z życia bohaterów a nie utrzymującą spójność i ciągłość historię.

To, czego mi zabrakło to też... bohaterowie na drugim planie. Owszem, drugi plan, czyli będzie ich mniej, ale... cholera, oni byli najciekawsi! Jutta, siostra Wernera, która zdawała się być najbardziej bezkompromisową bohaterką, ojciec Marie-Laure, który w mojej pamięci pozostanie jako czuły, troskliwy rodzic potrafiący sięgnąć gwiazd, by uszczęśliwić dziecko czy Etainne, dziadek stryjeczny niewidomej bohaterki potrafiący z nią znaleźć niesamowite porozumienie. W porównaniu z tą trójką Werner i Marie-Laure wypadają nieciekawie, co najmniej niestety blado.

Finalnie jestem zadowolona z lektury. Książka Doerra nie jest idealna, nawet jej trochę daleko do wybitnej, ale do kategorii dobrych już jest w stanie się załapać. Autor nie pozwala zapomnieć czytelnikowi, w jakich czasach osadził fabułę swojej książki, ponadto udaje mu się wzbudzić napięcie w kilku ważnych momentach. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś do powieści wrócę, ale nie uważam zapoznawania się z nią za czas zmarnowany.

|tyt. oryg. All The Light We Cannot See, Anthony Doerr, wyd. Czarna owca, 640 stron, 2014, 2015|

*cytat pochodzi z książki

Komentarze