Cykl Mrocznej wieży Kinga to twór określany mianem fantastyki, ale nie ma nic wspólnego z klasycznymi klimatami tego gatunku. Myśląc o fantastyce dosyć często na myśl przychodzą rycerze, miecze i smoki. King może i stawia na klasyczne "zebranie drużyny" i wyruszenie na misję, ale na tym kończy się podobieństwo z wieloma wypróbowanymi przez twórców motywami wędrówki.
Dzięki drugiemu tomowi Mroczna wieża wpakowała się do grona moich ulubionych serii i po części wiedziałam, że tak będzie już przy lekturze Rolanda. Ziemie jałowe kontynuują wędrówkę rewolwerowca i jego towarzyszy, ale zebranie drużyny, które rozpoczęło się w poprzednim tomie w Ziemiach jałowych jest w pewnym sensie dokończone. Poznajemy trochę więcej świata pośredniego, czyhających w nim niebezpieczeństw (homarokoszmary to był dopiero początek!) i przede wszystkim kontynuujemy poszukiwania Mrocznej wieży. King stawia na rozwój relacji między bohaterami, pojawiają się pewne zgrzyty i rozłamy, a i doświadczymy, pomimo tego, że to fantasy, sporej ilości elementów klimatycznej grozy, a czasem również i trochę grozy w wydaniu bardziej obrzydliwym. Takie zabiegi u Kinga sobie cenię - co ciekawe, w serii powieści o Rolandzie aura strachu i niepewności wychodzi autorowi lepiej niż w niejednym horrorze. Możliwe, że jest to kwestia umiejscowienia akcji - w świecie, który dopiero otwiera przed czytelnikiem swoje podwoje. Tak na myśl mi przyszło, że w zasadzie podczas tej wędrówki Rolanda, Eddiego i Susannah jesteśmy zdani na wyobraźnię Kinga, a to może wróżyć coś... interesującego, właśnie dzięki wyrwaniu fabuły ze świata znanego nam na codzień.
Co jest, że świat pośredni to nie radosna kraina elfów, w której każda polana jest piękniejsza od poprzedniej, a ja i tak zakochałam się w tym uniwersum? Nie wiem. Trochę mogłabym po marudzić na gadulstwo Kinga i dorzucanie nie zbyt wielu, ale jednak obecnych, fragmentów, które nic nie wnoszą. Ale tylko wspomnę o tym, że je wyłapałam i na tym poprzestanę, choć robię się na takie elementy w powieściach coraz bardziej cięta. Ta część akcji, która była osadzona w naszych realiach trochę mnie wynudziła i tylko liczyłam strony do końca rozdziału...
Uniwersum Mrocznej wieży jest specyficzne i świat ten nie każdemu przypadnie do gustu, ale sądzę, że warto tej serii dać więcej niż jedną szansę i nie zniechęcać się po zapoznaniu się z nie do końca przekonującym tomem pierwszym. Dziać zaczyna się trochę później, gwarantuję.
W Ziemiach jałowych czuć, że jeszcze wiele jest do odkrycia. Co prawda Roland uchyla parę rąbków tajemnicy, ale nadal nie wiemy wszystkiego i to jest świetne. Dalszy rozwój akcji został jako tako nakreślony przez autora, ale w stopniu mało szczegółowym, a co za tym idzie, budzącym ciekawość. Mam ogromną nadzieję, że w Czarnoksiężniku będzie się dużo działo, bo objętościowo pokonuje on Ziemie jałowe i liczę na to, że szybko i nieodwracalnie się wciągnę.
|Stephen King, tyt. oryg. The Waste Lands, wyd. Albatros, 557 stron, 1991, 2017 - I wydanie kieszonkowe|
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.