Podziemia Veniss (Jeff VanderMeer)


Futurystyczne wizje świata to obszar na którym twórcy fantasy czy science fiction mogą puścić wodze fantazji i z jakichś powodów nie zawsze to robią. VanderMeer na szczęście funduje czytelnikom, którzy zdecydowali się na lekturę Podziemi Veniss bardzo ciekawe, wręcz niepokojące i iście pokręcone wizje świata.

Akcja toczy się zarówno w samym Veniss jak i jego podziemiach. Na okładce zapowiedziano prostotę w konstrukcji bohaterów i faktycznie, tych parę postaci, które poznajemy na kartach powieści to sylwetki nieskomplikowane, łatwe do ogarnięcia, bez pogłębionego portretu psychologicznego. Za to samym światem VanderMeer przeraża zachwyca. Porównanie do twórczości artystycznej Boscha jak najbardziej trafione. Veniss, pod którym znajduje się przechowalnia bardzo nietypowego towaru potrafi zaintrygować, wciągnąć w pełen ciężkiego powietrza klimat, kąsający mrokiem i niepewnością tego, co zastaniemy za kolejnym rogiem.

Co z tymi bohaterami? Shadrach pełen tęsknoty i smutku wyrusza na poszukiwania zaginionej ukochanej. Nicola zaginęła w podziemiach Veniss, jednak jej przeszłość związana z Shadrachem staje się szansą na ratunek. Na kartach powieści spotykamy także tajemniczego, ekscentrycznego i chyba nawet szalonego brata Nicoli - Nicholasa, którego relacja z siostrą i niesamowity dar okazały się najbardziej intrygującymi elementami powieści, przynajmniej subiektywnie.

Dobrze czuję się w takich klimatach. Nastrój niepokoju przesiąkał przez kolejne akapity, a co do powodzenia misji Shadracha nie mogłam nigdy być pewną. Ta prosta kreacja bohaterów mi nie przeszkodziła w cieszeniu się z lektury, bo VanderMeer nadrabia szczegółami uniwersum. Jak nie trudno się domyślić, w Podziemiach Veniss znajdziemy sporo opisów, ale niewątpliwie należy zaliczyć to autorowi jako atut - jego wyobraźnia odwaliła niezłą robotę. Jest nie tylko mrocznie, ale też groteskowo. VanderMeer odpuszcza sobie tłumaczenie zasad świata, który stworzył, czytelnik dowiaduje się wszystkiego w praniu.

Jedyny zarzut, jaki mam to nieco zbyt ckliwie ukazany wątek między Shadrachem i Nicolą, ale zdrażniłam się pewnie dlatego, że negatywnie reaguję na dziewięćdziesiąt procent motywów romantycznych w powieściach. Równie dobrze może ten motyw zostać odebrany jako odrobina osłody w tym mrocznym i niegościnnym podziemiu.

To co bardzo lubię - autor pisze ciekawym językiem, który wymaga odrobiny skupienia. W tomiku znajdziemy nie tylko treść Podziemi Veniss, ale też Posłowie i nowelkę pochodzącą z tego samego uniwersum, która nieco mniej przypadła mi do gustu. Całością jestem jednak bardzo usatysfakcjonowana. VanderMeera będę polecała w kategoriach autora nietuzinkowego i w dodatku dobrze wiedzącego, co robi.

|tyt. oryg. Veniss Underground, Jeff VanderMeer, wyd. Mag, 232 strony, 2003, 2009|

Komentarze