Evna (Siri Pettersen)

źródło

Domknięcie cyklu o Kruczych pierścieniach, tom trzeci autorstwa Siri Pettersen jeszcze przed lekturą wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Obawiałam się tego, co znajdę wewnątrz książki, bo Zgnilizna wypadła, jak to często w trylogiach bywa dość przeciętnie, można nawet rzec, że słabo. I co z tą Evną? Typowe "ZNZ - zadowala, nie zachwyca".

Hirka i Rime, każde w swoim świecie musi zmierzyć się z nadciągającą wojną. Wojną światów oczywiście, takim finałem bowiem postanowiła uraczyć czytelników Pettersen i to w tym kierunku zmierzają wszystkie wątki. W Evnie z racji nagromadzenia się kwestii wymagających rozwiązania akcja przyspiesza. Główni bohaterowie dość schematycznym obrotem sytuacji stają przed wyborem między wiernością "swojemu ludowi" a próbą zapobiegnięcia zagładzie wszystkiego. Pomimo pewnej powtarzalności w książkach Siri Pettersen doceniłam kreację świata, zarówno ślepych jak i aetlingów. To zbiorowości bardzo specyficzne, kierujące się bezwzględnie swoją tradycją i przekonaniami i zażarcie dążące do swoich celów. Wkrada się w ten obraz nieco obłudy i dzięki temu czytelnik wikła się w interesy wszystkich stron, dostrzega tragizm sytuacji i kibicuje nieco nieporadnie działającym na rzecz dobra ogółu bohaterom.

W Evnie na scenie pojawiają się nowe postacie, które dokładają swoje trzy grosze do charakternego całokształtu. Szczególnie mam tu na myśli Skerri i Kolaila, których poznajemy dzięki narracji prowadzonej z punktu widzenia Hirki. Skerri jest charakterna, swoim temperamentem nie raz daje się we znaki głównej bohaterce, nie pozostaje obojętna w oczach czytelnika. Na drugim biegunie mamy Kolalia, który wzbudza nieco przyjemniejsze odczucia - sympatię, nawet współczucie. Przynajmniej na taką postać jest kreowany - wyrzutka, któremu już brak nadziei na lepsze jutro. Takie postacie w bezpardonowym, okrutnym świecie niewątpliwie zyskują sympatię czytelników i taką postacią jest Kolail.

Amatorom wątku miłosnego na pewno zależeć będzie na wyklarowaniu się sytuacji między Hirką i Rimem. Jak to bywa w młodzieżówkach, autorka nie oszczędziła czytelnikom odrobiny dramatyzmu i typowych, nastoletnich rozterek, ale jest to na akceptowalnym poziomie. Wiadomo, literatura dla młodzieży rządzi się swoimi prawami i ciężko trafić na książkę skierowaną do tej grupy wiekowej bez charakterystycznych dla niej elementów.

Lektura Evny byłaby więcej niż zadowalająca gdyby nie bardzo słaby styl pisarki. Męczyłam się z tym językiem już od pierwszego tomu, ale w Dziecku Odyna aż tak bardzo mnie on nie irytował. Pettersen posługuje się mnóstwem zdań, które są krótkie, poucinane, nieco niezgrabne, więc nic dziwnego, że z jej stylem się nie polubiłam. Może się to okazać wyzwaniem dla co wrażliwszych na nieporadny język czytelników. Czytać się da - ale aspekt ten też może odepchnąć.

Z zakończenia trylogii, która zachwyciła mnie pierwszym tomem na pewno jestem zadowolona. Przygody Hirki i Rimego w różnych światach dostarczają rozrywki, a także paru nowych sympatii wśród bohaterów. Ponadto Pttersen dobrze kreuje ponurą, surową atmosferę oraz charakteryzuje społeczność jako nieprzystępną, nawet obłudną i niechętną wobec obcych. Po drugim tomie, który niespecjalnie przypadł mi do gustu, a na pewno mniej niż pierwszy Evna była przyjemną odmianą. Ma swoje wady, ale nie jest gorsza od tomu drugiego i dla kogoś, kto chce poznać zakończenie historii sprawdzi się jako dobre domknięcie tej międzywymiarowej przygody.

|tyt. oryg. Evna, Siri Pettersen, wyd. Rebis, 528 stron, 2015, 2017, cykl: Krucze pierścienie|



Wracam?

Ciężko mi to potwierdzić jednoznacznie. Myślę nad zmianami, możliwe, że przejdę do pisania opinii w krótszej formie, bo mam wrażenie, że wszystkie moje teksty stały się bardzo powtarzalne. Ponadto zapał do ciągłego opisywania moich lektur też zmalał, jeśli nie znikł zupełnie. Evnę przeczytałam jeszcze w lipcu, a mamy wrzesień i dopiero zmobilizowałam się do ukończenia opinii. Z drugiej strony - mam za sobą lekturę cudownej książki, do której chciałabym zachęcić między innymi poprzez tekst na blogu. 
Jedyne, co mogę na tę chwilę powiedzieć, to to, że raczej rezygnuję z podsumowań w dotychczasowej formie i niepotrzebnych ozdobników. Nie pójdę też w całkowity minimalizm, bo to zupełnie nie w moim stylu. Brak mi chęci na regularne pisanie, ale jedno wiem na pewno - pisać uwielbiam i trafiają się takie tytuły, których lektury nie mogę przemilczeć. Zostaję, ale chcę wiele rzeczy zmienić i nieco oderwać się od sztywnej regularności publikowania. Może nawet więcej niż "nieco". Z pozdrowieniami.

BC

Komentarze