Mój marzec

W marcu jak w garncu i, co tu dużo mówić, było jak w garncu! Na szczęście z pogodą trafiałam akurat wtedy, kiedy była mi ona potrzebna, to znaczy w dniach, kiedy wybierałam się do stajni. A co do lektur - byłoby bez zachwytów i uznałabym ten miesiąc za raczej średni, gdyby nie dwaj panowie "C" i jeden pan "S". Szczegóły i przegląd minionych czterech tygodni poniżej.

Zaczął się miesiąc od lekkiej fantastyki młodzieżowej, o smokach, która może nie rzuciła mnie na kolana, ale z racji, że to dylogia, to mam zamiar drugą część przeczytać. Może będzie więcej smoków.

Coben tradycyjnie mnie nie zawiódł. Stoch też. Już tęsknię za skokami.

Sensacja, ktoś podszedł do płotu, trzeba to sprawdzić!

Shakespeare! Tak bardzo tęskniłam za jego twórczością i Burza okazała się dobrym wyborem. Fitzgerald też mnie usatysfakcjonował. Ponadto, miałam nie kupować kolejnego numeru Nowej fantastyki, ale to pierwsze od góry, najlepiej widoczne nazwisko autorki Palimpsestu... no czy ja muszę więcej tłumaczyć?
Ach, i koncert szwedzkiego zespołu Therion, którego słucham już dosyć długo, bo ze dwa lata będzie. Magia. Widowisko tak niesamowite i epickie, że tylko smoka brakowało!

Chwilowy, paraliżujący powrót zimy, ale przynajmniej mogłam nacieszyć się śniegiem chrupiącym pod butami. Dwa miesiące za późno, no ale co zrobić?
Dwie skrajnie różne książki marca - wymęczony (prawie, bo zostało kilkadziesiąt stron) Siewca wiatru, więcej będzie w opinii. Intrygujący, zaskakujący, wymagający odrobiny wysiłku ze strony szarych komórek i co najważniejsze Odwrócony świat. Więcej o Artefakcie od Priesta też napiszę w najbliższych dniach.

Mam też za sobą pierwszego w życiu wysłuchanego od początku do końca audiobooka. Sięgnęłam po Czarnego kota Edgara Allana Poego i muszę przyznać, że samą treścią jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana, natomiast do formy nadal w stu procentach się nie przekonałam...

Co udało mi się dorzucić do mojej biblioteczki w tym miesiącu? Fajne tytuły!


Taki w sumie standard, nie? Simmons, bo się zachwyciłam, Pettersen to samo. Grzędowicz już ostatni, którego chciałam z tej kolekcji, a Tlen jako kolejny tytuł z Uczty wyobraźni, który w zasadzie kupiłam... w zeszłym roku. Co prawda w marcu zdobyłam jeszcze dwie książki (a może jedną z nich w lutym?), ale postaram się je pokazać w nadchodzącym miesiącu, bo po prostu aktualnie nie mam ich pod ręką.

Plany na kwiecień

Tym razem dosyć ostrożnie podchodzę do kwestii lektur na nadchodzący miesiąc. Czytam teraz Powołanie trójki, żeby odtruć się czymś dobrym po Siewcy wiatru. Chcę też sięgnąć po jakiś tytuł z Uczty wyobraźni, a na półce mam ich cztery. Najpewniej mój wybór padnie na Tonącą dziewczynę (Tlen, Tonąca dziewczyna, te klimaty...). Nie wykluczam, że zabiorę się za jakiegoś Sandersona, ale to zależało będzie od moich zachcianek. No i planuję też udać się do biblioteki i sobie coś wypożyczyć, ale nie mam sprecyzowanych oczekiwań, pewnie skończy się jak zwykle, że wejdę, wezmę trzy książki, zapominając o wszelkich ograniczeniach. Ach, no i jest jeszcze jeden tytuł, na który z niecierpliwością czekam, aż w końcu będę w jego posiadaniu. Jak tylko kupię, chyba od razu zabiorę się do czytania, bo ciężko mi będzie tę powieść ignorować.

Udanego kwietnia, pochwalcie się swoimi marcowymi osiągnięciami i planami na nadchodzący miesiąc!

Komentarze