Dwór cierni i róż

Ha, takie książki też się u mnie pojawiają! Twórczości Sarah J. Maas byłam po prostu ciekawa, toteż postanowiłam sprawdzić czym autorka tak zachwyca. Sporo w sumie już o Dworach wiedziałam i to nie tylko o pierwszym, ale i o fabule kolejnych części. Widzę Maas jako autorkę kreowaną na kolejną gwiazdę fantastyki młodzieżowej i tworząc w tym gatunku kobieta ma potencjał, choć zdecydowanie nie w pełni jeszcze wykorzystany.

Historia promowana jako retelling Pięknej i bestii, w której młoda dziewczyna z biednej rodziny w wyniku zabicia magicznego stworzenia musi opuścić krainę ludzi i zamieszkać na stałe w świecie fae. Plus dla pisarki należy się na początek za ruszenie tematu akurat tych magicznych stworzeń, bo w czasach kiedy zaczytywałam się w literaturze młodzieżowej nie trafiłam na tę tematykę. Swoją drogą jak widać czasy "czytania młodzieżówek" nie odeszły w moim przypadku całkiem w niepamięć, bo zdarza mi się po nie sięgać, co więcej, czerpać z tego przyjemność.

I co z tą Maas? Dostałam całkiem spore tomiszcze wypełnione przygodami, magicznymi istotami i to nie tylko z gatunku fae i całkiem przyzwoicie wykreowany baśniowy świat. Akcja dzieje się w Prythianie (który niepokojąco przypomina konturem zarys Wielkiej Brytanii, ale to drobiazg), w którym ludzie trzymają się swojej części i od magicznych terenów oddziela ich mur (co niepokojąco przypomina pomysły Martina). Jeżeli chodzi o kreację obu światów, w zadowalającym stopniu Maas nakreśliła realia codzienności Feyry (oraz jej ojca i dwóch marudnych sióstr, przy czym te siostrzyczki niepokojąco przywodzą na myśl Kopciuszka) jak i świat Dworu Wiosny, w którym rozgrywają się najważniejsze wydarzenia. Wyraźnie zaakcentowano też element baśniowy - wszystko za murem jest owiane tajemnicą, niecodzienne, magiczne i dla zwykłych śmiertelników niebezpieczne. I bardzo atrakcyjne dla czytelników lubujących się w fantastyce.

To o czym wspominałam wyżej w nawiasach to takie delikatne nawiązania, których doszukałam się w czasie lektury Dworu cierni i róż. Jest tego więcej i nie chodzi tylko o fakt, że to retelling. Do tego podobieństwa do Pięknej i bestii nic nie mam. Chodzi mi raczej o pewną powtarzalność cechującą większość powieści młodzieżowych. Feyra to dzielna dziewczyna polująca, by utrzymać rodzinę (Igrzyska śmierci). Na Dworze Wiosny zapoznaje się z przystojnym urzekającym księciem, który ma nadnaturalne zdolności i swą manierą oraz chęcią chronienia Feyry (mowa o Tamlinie) przypomina mi nieco Edwarda Cullena ze Zmierzchu. Żeby było jasne, kreacje bohaterów mi się podobają. O dziwo do Feyry, która jest nastolatką (jeszcze) nie mam wcale zbyt wiele zarzutów. Jest całkiem zaradna, nie kwęka, a nawet, gdy na scenę wkracza wątek romantyczny potrafi się dziewczyna ogarnąć i nie paplać na około o motylkach w brzuchu. Jasne, jest kilka rumieńców i drżących serc, ale nic, co nadmiernie przeszkadzałoby w czytaniu czy wywoływało odruch wymiotny. Owszem, wątek romantyczny to jeden z najważniejszych jeśli nie najważniejszy aspekt powieści, ale tło, na którym się rozwija to ważne filary fabuły, bo mamy historię świata fae, wojny i walki oraz osobiste zaangażowanie się w konflikt bohaterów.

Jest też seks, więc małoletnim fanom Pięknej i bestii nie polecę. W żadnym razie nie należy powieści wrzucać do kategorii erotyków, ale jak na literaturę młodzieżową pojawiają się gorętsze wątki i seksualność odgrywa w pewnym momencie dość znaczącą rolę w powieści. W dodatku elementy te są zarysowane z wyczuciem, a równocześnie nie pozbawiając kompletnie tego aspektu bez "pazura".

Czy coś u Maas mi nie zagrało? Pewnie! Nawet przez sporą część lektury wahałam się, czy w ogóle zechcę kontynuować przygodę z kolejnymi cegłami. Uważam, że jakby nie było, powieść jest trochę za długa i tak z jedną trzecią dałoby się wyciąć. Równocześnie uszczuplenie Dworu cierni i róż spotęgowałoby kolejny mankament - szybkość z jaką poruszają się bohaterowie i w zasadzie tempo podejmowania decyzji i przygotowań do poważniejszych przedsięwzięć nieco mnie zaskoczyło. Ponadto w pewnym momencie Maas stosuje słaby przekręt, który jakby psuje całe fabularne zamieszanie. Może nie w stu procentach, ale podwaliny na pewno są w pewnym sensie obrócone w pył. Co się więcej, czytając miałam wrażenie, że styl Maas jest jednak dość płaski. Odpowiedni precyzyjny, ale jednak bez żadnych efektownych, wyróżniających się elementów, ponadto chwilami jest nieco nużący, szczególnie w pierwszej części książki, kiedy to sama rola Feyry jest dosyć słabo określona.

Mam swoje zastrzeżenia do Dworu cierni i róż, ale jestem jak najbardziej ciekawa dalszych losów bohaterów. Głównie za sprawą mrocznej kreacji Rhysanda, o którym wcześniej nie wspominałam. Jest to postać z gatunku tych niebezpiecznych przystojniaków, którymi zwykły fascynować się nastolatki. Dla mnie to przede wszystkim tajemnica, choć część z niej już znam, jak wspominałam wyżej przy okazji wzmianki o spoilerach. Rhysand pojawił się w roli czarnego charakteru i to całkiem intrygującego czarnego charakteru (zresztą nie jedynego). Co więcej, w odróżnieniu od Tamlina, którego pomimo w miarę przystępnej kreacji nie polubiłam specjalnie Rhysand charakteryzuje się pewną gwałtownością. I tym mrocznie optymistycznym akcentem kończę mój wywód na temat Dworu cierni i róż. Z drugą częścią spieszyć się nie będę, ale jak zrobię sobie jakiś bardziej leniwy miesiąc czytania, to podejrzewam, że jednym z tytułów na taki okres będzie Dwór mgieł i furii.

Ocena: 6,5/10

Seria Dworu cierni i róż: 1. Dwór cerni i róż, 2. Dwór mgieł i furii, 3. Dwór skrzydeł i zguby, 3.5 A court of frost and starlight 4. ?

Komentarze