Legendy polskie


Sięgając po Legendy polskie, w dodatku z czołowymi nazwiskami polskich twórców fantastyki spodziewałam się czegoś co najmniej przyzwoitego. W dodatku inspirowany prawdziwymi legendami zbiór opowiadań uznałam za dobry pomysł, żeby spróbować twórczości niektórych planowanych dopiero do lektury autorów. Uwielbiam krótką formę i w większości jestem z Legend polskich usatysfakcjonowana.

Zwyczajny gigant (Jakub Małecki)

Opowiadanie Jakuba Małeckiego skojarzyło mi się nieco, może nawet minimalnie z twórczością Stephena Kinga. Nie chodzi o grozę, a o to, w jaki sposób autor skonstruował Zwyczajnego giganta. Bardzo szybko poznajemy historie dwójki głównych bohaterów, małżeństwa udzielającego się sportowo. Szybko poczułam z bohaterami więź, natomiast fabularnie opowiadanie było w moim odczuciu średnio spektakularne, widać, że autor położył nacisk na wartościową treść.

Spójrz mi w oczy (Elżbieta Cherezińska)

Podobnie jak przy poprzednim opowiadaniu, styczność z twórczością autorki miałam pierwszy raz. Jest to chyba najlepszy, najbradziej zaskakujący tekst w Legendach polskich. Cherezińska zainspirowała się legendą o Bazyliszku i wyszło jej to świetnie. Zderzyła na tych kilkudziesięciu stronach świat stylizowany na średniowieczny i nutkę orientu. W moim odczuciu jest to połączenie tak niekonwencjonalne, że na początku miałam problem z tym klimatem, a niebawem w tej mieszance się zakochałam. Zdecydowanie najmocniejsze opowiadanie zbioru!

Kwiaty paproci (Radosław Rak)

To jeden z mniej porywających tekstów w zbiorze. Często w antologiach spotykam się z taką przeplatanką - jedno opowiadanie lepsze, następne słabsze. Radosław Rak opisał historię fajtłapowatego Jasia pracującego w zagrodzie ze zwierzętami, który podkochiwał się w pewnej niewieście. W zasadzie nic błyskotliwego, a bohaterowie nie łatwi do polubienia. W porównaniu z poprzednimi dwoma tekstami zdecydowanie wypada słabiej.

Śnięci Rycerze (Rafał Kosik)

Dobre, ale czego się spodziewać po znanym już na polskim rynku wydawniczym nazwisku? Rafał Kosik stworzył opowiadanie utrzymane w góralskim klimacie, włączając w to dialogi pisane gwarą, podobnie jak monologi wewnętrzne bohatera. Tu znów mamy coś na zasadzie kontrastu - tradycyjna kontra technologia i jeszcze szczypta legendy. Uważam, że warto opowiadanie sprawdzić, bo dodatkowych punktów dorzuca jeszcze odrobina komizmu.

Milczenie owcy (Robert M. Wegner)

Ogólnie po jednym tomie Opowieści z Mekhaańskiego pogranicza spodziewałam się po tym opowiadaniu czegoś więcej. Wegner stawia na futurystyczną rzeczywistość i przedszkole, w którym dzieciaki nakładają interaktywne gogle by nie tyle obejrzeć bajkę, a nawet wziąć w niej udział. Ciekawa propozycja, zachęcająca pomysłem, natomiast trochę zabrakło w niej błysku.

Niewidzialne (Łukasz Orbitowski)

Ostatnie, zdecydowanie najbardziej specyficzne pod względem stylistycznym opowiadanie. Narratorem jest nastoletni początkujący jutuber, który kręci vlogi. Bardzo na czasie, prawda? Językowo jest ciężko. Osobliwe wypowiedzi, wtrącenia z angielskiego, żeby być "cool" momentami mnie drażniły. Co do fabuły - ciekawa, inspirowana mniej znaną legendą Żywa woda. Po lekturze mam pewne obawy co do tego, czy z Orbitowskim się polubimy, ale zdecydowanie sprawdzę jego inne tytuły.


Darmowa antologia opowiadań promująca pewien portal internetowy i opatrzona głośnymi nazwiskami została wydania w wersji elektronicznej. Do opowiadań dołączono grafiki, które jednak nie specjalnie cieszą oko, a strony pliku nie zostały ponumerowane, więc w czasie czytania trzeba zerkać od czasu do czasu na której stronie jesteśmy według programu. Zostałam zachęcona do twórczości Cherezińskiej, Małeckiego i Kosika i wiem, plus minus, czego się po nich spodziewać. Motyw prawdziwych polskich legend to całkiem interesujący pomysł, szczególnie w tych tekstach, w których mamy nutkę science fiction.

Ocena: 7/10

Komentarze