Dopóki nie zgasną gwiazdy

Piotr Patykiewicz to polski autor mający na swoim koncie już ponad dziesięć pozycji, natomiast ja dowiedziałam się o nim dzięki książce, o której dzisiaj chciałam napisać. Co prawda Dopóki nie zgasną gwiazdy odczekało swoje na półce, bo zdobyłam książkę ponad dwa lata temu, ale cóż począć, chciałam czytać to polskie postapo w jakimś chłodniejszym okresie, więc kiedy nadszedł listopad postanowiłam w końcu sięgnąć po nastrojową, adekwatną do aury lekturę. Aura była wiosenna, ale to drobiazg.

Poznajemy nastoletniego Kacpra, który jako główny bohater stoi przed momentem przejścia w dorosłość i żeby to zaakcentować chłopak rusza na wyprawę ze swojej osady po drodze narażając się na bardzo nietypowe niebezpieczeństwo. Po Upadku bowiem na Ziemi pojawił się Lucyfer, uosobienie zła polujące na niewinne, zagubione dusze wędrowców. Kacper wie doskonale, jakie są konsekwencje pojawienia się świetlików, a mimo to postanawia zaryzykować i ruszyć na wędrówkę.

Z opisaniem fabuły miałam lekki problem, bowiem przez kilkadziesiąt początkowych stron czytania nie wyłania się nam na kartach żaden zasadniczy wątek, główny tor akcji, jak zwał tak zwał. Odniosłam zatem wrażenie, że autor rozpoczął od szerszego opisania wycinka wyimaginowanej rzeczywistości po to, żeby do konkretów przejść zdecydowanie później. I w zasadzie ten przewodni motyw książki wyłania się na przestrzeni kolejnych długich rozdziałów dosyć niewyraźnie.

Pomysł Patykiewicza to naprawdę coś oryginalnego. Zagrożenie ze strony świetlików, w dodatku osadzenie akcji w wielbionym przeze mnie zimowym klimacie, niegościnnym i zmuszającym do walki o przetrwanie to strzał prawie w dziesiątkę. Jestem bardzo zadowolona, że po twórczość autora w końcu sięgnęłam i tak dla odmiany, dobrze, że to nie debiut a powieść twórcy posiadającego już literacki dorobek. I dzięki świeżości pomysłu autora książka wymyka się schematom, z których słynie większość tytułów w gatunku, przerobionym może w moim przypadku nie jakoś dogłębnie, ale na pewno w znaczącym stopniu.

Natomiast jeżeli chodzi o bohaterów, mam kilka zastrzeżeń, aczkolwiek drażnią one w małym stopniu. Kacper to nastolatek, a ja po okresowej utracie tolerancji na "młodzieżowe" zachowania dotarłam do momentu, w którym potrafię zdystansować się do typowo niedojrzałych odzywek czy zachowań i respektować prawa rządzące tym szczególnym wiekiem. Kacper na szczęście zdrażnił mnie wręcz minimalnie, a jak na bohatera, którego trudna sytuacja rodzinna zmusiła do podjęcia pewnych działań wykazuje się też odrobiną dojrzałości. Trochę mam problem z relacjami między bohaterami, bo zostały bardzo kiepsko zarysowane. Pomijając braterską więź między Stachem i Kacprem to tak naprawdę ciężko mówić w pozostałych przypadkach o jakiejkolwiek różnorodności.

Postapokalipsa to gatunek, który w większości przypadków łączy się z akcją i na nią też nie możemy narzekać w przypadku powieści Patykiewicza. Nie przytłacza też, a dodatkowy aspekt poglądowy, różnych stanowiska, jakie zajmują bohaterowie sprawia, że książka nabiera trochę głębi. Pozostaję zachwycona pomysłem na Lucyfera, minimalnie rozczarowana kreacją i relacjami między postaciami i poszukam rozstrzygnięcia podczas lektury tomu drugiego. 

Ocena: 7/10

Seria Dopóki nie zgasną gwiazdy: 1. Dopóki nie zgasną gwiazdy, 1.5 Parch, 2. I wrzucą was w ogień

Komentarze