Poniższe akapity to raczej nie recenzja, a garść przemyśleń i odczuć, które wiążą się z lekturą.
Tośmy się z Bułhakowem nie dogadali. Sięgając po Mistrza i Małgorzatę i wiedząc, jakie opinie krążą o tym klasyku nad klasykami nie nastawiałam się na lekturę tak... męczącą. Przynajmniej przekonałam się o tym, że w liceum miałam nosa i zupełnie instynktownie, oszczędzając sobie tych mąk, jakimi było czytanie, porzuciłam plan zapoznania się z dziełem rosyjskiego pisarza. Inna sprawa, że miałabym teraz idealne wyjaśnienie tego, dlaczego nie wsiąkłam w Mistrza i Małgorzatę. Tym czasem jedyny wniosek, jaki jestem w stanie wysnuć to ten, że po prostu twór Bułhakowa do mnie nie przemówił.
Ale że w ogóle nic? Ale jak to? Mistrz, Małgorzata, tyle bohaterów, kot, szatan, Rosja, szaleństwo...? No właśnie... nic. Rozważałam kwestię tego, czy nie sięgnęłam po książkę po prostu w złym momencie, ale wydaje mi się, że moment był dobry jak każdy inny. Nie wydaje mi się też, żebym była nie wystarczająco dojrzała do lektury, bo czytałam już trudniejsze książki i nawet jeśli nie do końca łatwo się je czytało, to potrafiłam się jakoś w nich odnaleźć, znaleźć jakąś cząsteczkę, dzięki której udawało mi się z lektury cokolwiek dla siebie wyciągnąć. Tymczasem proza Bułhakowa, pełna chaosu, obfita w bohaterów (co raczej nie powinno nastręczać aż takich problemów) i mnóstwo niesamowitości (dosłownie) mnie nie porwała. Styl autora, pomimo tego, że nie należał do najtrudniejszych, z jakimi miałam styczność wydawał mi się niewygodny w odbiorze. Nie dało się płynnie brnąć przez fabułę, nie dało się w ogóle w nią w ciągnąć od tego zacznijmy. W pierwszej połowie książki większą tolerancję wykazywałam podczas fragmentów z Piłatem, natomiast brnąc przez kolejne rozdziały czekałam i czekałam, aż w końcu "zaskoczę" i nie będę odkładała książki z ulgą, a ze smutkiem, ale nie zdarzyło się to przez całe czterysta dziewięćdziesiąt stron.
Żaden z bohaterów nie nie urzekł. Żadna ze scen nie wywołała we mnie jakichkolwiek emocji. Żaden opis nie wzbudził sympatii do dziwacznego stylu i z tego wszystkiego wnioskuję, że bez względu na to, jak chwalona wszędzie jest ta powieść ja i tak nie mam powodów do tego, by się nią zachwycać. Nie wykluczam natomiast, że dam jej jeszcze kiedyś szansę w bliżej nie określonej (ale na pewno odległej) przyszłości i może wtedy choć w minimalnym stopniu zrozumiem, z jakim arcydziełem mam do czynienia. Ale jak na razie - po prostu nie.
Gwoli ścisłości - rozumiem, z jakich powodów książka może się podobać. Rozumiem, ale sama tego nie czuję, więc trójkę wystawiam tak, by jednak jakąś ocenę postawić i nie zasłaniać się jej brakiem.
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.