Człowiek, który spadł na Ziemię

Gdy przychodzi wypełnić misję międzyplanetarną, to zazwyczaj trzeba opuścić Ziemię, prawda? A co, jeżeli jest się mieszkańcem obcej naszej ludzkiej rasie mieszkańcem Antei? Wtedy z misją trzeba wybrać się na Ziemię właśnie. Na taki scenariusz postawił Walter Tevis w wydanej ponad pół wieku temu powieści Człowiek, który spadł na Ziemię. Postanowiłam sięgnąć po książkę nie tylko z racji zainteresowania serią wydawniczą Artefakty, ale też po to, żeby dać Tevisowi drugą szansę.

Wstępny zarys fabuły już jest, nie tylko w powyższym akapicie, ale też w samym tytule książki. Główny bohater, Thomas Newton przybywa na naszą planetę, bo lud Antei wymiera i desperacko potrzebuje wody. Statek kosmiczny Newtona zafundował mu jednak podróż tylko w jedną stronę i teraz bohater musi postarać się zorganizować sobie drogę powrotną. Misja ratownicza zostaje odłożona w czasie, a bohater wikła się zupełnie ludzkie sprawy i jego plan musi ulec pewnym zmianom.

W zasadzie opis sugeruje pełną zwrotów akcji powieść w której sporo się dzieje. Tevis jednak nie stworzył dynamicznej, trzymającej w napięciu historii, lecz mimo to udaje mu się przykuć uwagę czytelnika. Gdy czytałam Przedrzeźniacza miałam wrażenie, że autor za cel honoru postawił sobie wywołanie jak największego przygnębienia czytelnika. W przypadku Człowieka... jest podobnie, choć efekt ten nie jest aż tak silny i dzięki temu będę lepiej lekturę wspominała. Ta powieść to konfrontacja człowieczeństwa z obcym pochodzącym z odległej planety. Tevis w ciekawy sposób uwypukla niedoskonałości ludzkiej natury, wystawia na pokaz jej powszechnie znane i odczuwane słabości i w subtelny sposób ukazuje, jak beznadziejnym bytem potrafi być człowiek. Natomiast dążenie do destrukcji, zarówno własnego gatunku jak i nowo poznanego zostaje zobrazowana z odrobiną brutalności, tak, że wzbudza nawet wściekłość podczas lektury.

Jak wspominałam nie jest to lektura obfitująca w akcję, lecz można się w nią wciągnąć. Początek czytało mi nieco opornie i wydaje mi się, że spowodowała to obawa o to, że znów trafiłam na dołującą lekturę. Potem się wciągnęłam, na co niewątpliwie miał też wpływ lekki styl autora. Skonstruował zgrabną historię wzbudzającą współczucie, ale i też trochę pogardę. Jedyne, na co mogłabym nieco ponarzekać to brak wyczerpującej charakterystyki Antei i rasy ją zamieszkującej. Owszem, o osobliwościach Newtona dowiadujemy się wystarczająco by mieć o nim jakiekolwiek pojęcie, ale tych kilka czy kilkanaście stron o jego rodzinnych stronach na pewno by nie przeszkodziło, szczególnie dla podkreślenia kontrastu z rasą ludzką. W książce pojawia się ciekawy wątek środowiska akademickiego, do którego poczułam pewną sympatię i który również rozbudził we mnie pewne emocje, choć nie do końca pozytywne. Ale sam motyw pochwały dla nauki i samego jej zastosowania zawsze wzbudzi moją aprobatę o ile tylko nie będzie zbyt nachalny.

Newton podczas swego pobytu na Ziemi nawiązuje kontakty z ludźmi, którzy zdają się nie zważać na specyficzny wygląd i przyzwyczajenia przybysza. Na uwagę zasługuje nieco naiwna, ale przepełniona tęsknotą za uwielbieniem Betty Jo. Bohaterka to ciepła, nieco zagubiona kobieta, która nierzadko nadużywa alkoholu, ale wzbudza też w pewnym sensie sympatię swoją postawą. Natomiast Bryce to niepozbawiony dylematów moralnych naukowiec, który porzuca uniwersytet, by wejść do tajemniczego projektu Newtona i stać się jednym z jego najbliższych współpracowników. Akurat jego postać nie zyskała mojego większego uznania, natomiast doceniam jego kreację.

Powieść Tevisa o przybyszu z obcej planety to całkiem udana historia, która być może nie porwie rozmachem, ale na pewno zaciekawi i będzie dobrym wyborem dla tych, którzy, podobnie jak ja, w świecie science fiction stawiają pierwsze niepewne kroki i nawet jeszcze trochę błądzą. Więcej (choć wcale nie oznacza to, że dużo) tu rozważań o istocie ludzkiego istnienia i egzystencji niż technologicznych niesamowitości. To lekka choć nie płytka w odbiorze powieść na dwa wieczory, w szczególności te jesienne.


Moja ocena: 7/10

Komentarze