Skrzydła nocy


Do Roumu przybywa trójka - Lataczka, Odmieniec i Strażnik, jednak to ten ostatni jest narratorem. Losy bohaterów splecione zostały jeszcze przed akcją Skrzydeł nocy i mimo specyfiki ich relacji czytelnik w każdej z postaci jest w stanie odszukać coś, co ujmuje. Sama fabuła zostaje osadzona czasowo w bliżej nieokreślonej przyszłości, w świecie, w którym zadłużona Ziemia znieść musi najazd obcych żądających ukarania upadłej ludzkiej rasy. W chaotycznym, pełnym wszechstronnego ucisku podróżuje Strażnik, szukając swego powołania, zastanawiając się nad sensem otaczającego go świata i tym, w co tak naprawdę warto wierzyć.

Przegraliśmy teraźniejszość, przegraliśmy przyszłość, z konieczności musieliśmy pochylić się nad przeszłością, poświęcić wszystkie posiadane środki na jej potrzeby. Przeszłości nikt nam nie zabierze, musimy tylko objąć nad nią straż.

Robert Silverberg stworzył trzy ujmujące opowiadania, których lektura przenosi czytelnika w niezwykły świat zmuszający do refleksji a równocześnie bardzo łatwy w odbiorze. Pomimo tego, że jest to science fiction to wydaje mi się, że każdy dojrzalszy czytelnik, będąc amatorem bądź nie tego gatunku coś dla siebie w tych historiach znajdzie. Oczywiście wszystkie wydarzenia koncentrują się na postaci Strażnika, to właśnie jego charakter, zarówno pełen prostoty jak i pewnych zawikłań poznajemy najlepiej. To niesamowita postać, wzbudzająca w czytelniku uznanie, ale też żal współczucie. Z tyłu okładki wspomniano o wątku nieszczęśliwej miłości, który sugeruje pewną ckliwość, która wkraść się może w fabułę. Nic podobnego. Oczywiście, motyw ten pojawia się, odgrywa rolę dosyć znaczną, ale jednak nie kłuje w oczy żadnym kiczem czy przesadą.

Opowiadania zostały napisane w bardzo wyważonym stylu. Spodobał mi się język autora, bo Silveberg pisze tak, że przez cały czas utrzymuje takie samo tempo. To taka historia, która nie potrzebuje dynamiki, taka, przez którą możemy płynąć odnajdując w niej coraz to nowe symbole. Równocześnie w dzieje Strażnika wkrada się kilka zwrotów akcji, a więc pomimo raczej stonowanego tempa w Skrzydłach nocy próżno narzekać na nudę. Również przedstawienie realiów przyszłości to nie długi wpędzające w dezorientację opisy najnowszych wynalazków tylko konieczne z racji danej sytuacji informacje na temat działającej technologii. Takie science fiction przekonuje mnie do tego, żeby poznać więcej tego gatunku, jak również żeby sięgać po ambitniejsze tytuły.

W niezwykły stan lekkiego rozczulenia wprowadził mnie wstęp zapisany przez Roberta Silverberga. Przybliża on na kilku pierwszy stronach realia powstawania zbioru i tego, w jak ciężkich relacjach znajdował się wtedy ze swoim wydawcą, z którym łączyła go również przyjacielska więź. Nasunęło mi to na myśl relację łączącą Lewisa i Tolkiena, w przypadku której twórca Śródziemia krytykował narnijskie przygody czwórki rodzeństwa Pevensie. 

Skrzydła nocy na pewno jeszcze długo wspominać będę z uśmiechem, może nieco przyćmionym przygnębieniem, ale jednak uśmiechem. To piękna, pełna delikatności historia przekazująca kilka istotnych wartości, stawiająca pytania o sens trwania w powołaniu. Zdecydowanie polecam, szczególnie, że jest to tomik o niewielkiej objętości, choć na myśl o tylko dwustu dwudziestu stronach robi mi się nie smutno...

Moja ocena: 8/10

Komentarze