Królowie Dary


Gdyby liczyła się tylko krew za krew, historię pisałoby się banalnie łatwo.

Bez względu na to, jak wiele czasem powieść wymaga zaangażowania i tak wielbić będę te książki, które napisane są z pomysłem, których świat dosłownie połyka czytelnika i te, których przemyślana konstrukcja fabuły sprawia, że dana historia wykracza daleko poza ramy standardowych schematów. Właśnie tacy są Królowie Dary Kena Liu. Świat delikatnie stylizowany na orientalne realia to niezła zachęta do lektury, ale najbardziej porywa wszystko to, co dostajemy kiedy już rozpoczniemy przygodę.

Nakreślanie fabuły nie do końca ma sens, ponieważ jest ona rozwleczona na bardzo długi okres czasu. Nie powiem dokładnie jak wiele lat upływa od pierwszej do ostatniej strony, ale szacowałabym, że około dwudziestu. Głównymi bohaterami Królów Dary są Mata Zyndu i Kuni Garu, którzy łączą siły i biorą udział w rebelii przeciwko władzy cesarskiej. W zasadzie całą powieść to polityka i wojna, które odgrywają w Królach Dary role pierwszoplanowe, co nie oznacza, że wątki usunięte w tło stają się mniej ważne. Złożoność i symbolika tej historii stanowią niesamowitą mieszankę, w wyniku której zakwalifikowałabym Królów Dary jako baśń wojenną, gdyby oczywiście taki gatunek istniał.

Sam orientalny nastrój powieści jest bardzo delikatny. Szczerze - gdyby w okolicach premiery nie trąbiono o tym na prawo i lewo, to byłabym w stanie nawet go nie zauważyć. Najlepiej jednak dostrzec ten motyw, gdy w powieści mowa o wszelkiego rodzaju tradycji, która, przynajmniej mi kojarzy się właśnie ze światem orientu. W powieści Liu zawarł również gdzieniegdzie pochwałę dla sztuki wojny, przestrzegania zasad honoru i szacunku do wroga.

Użalanie się nad sobą było głupotą: świat szanował człowieka, który szanował sam siebie.

Historia Kuniego Garu i Maty Zyndu, tego, jak ich drogi się ze sobą splotły i to, jak udało się dojść do porozumienia dwojgu ludziom o tak różnych charakterach równocześnie ukazując ich relację jako wiarygodną zasługuje na wiele uznania. Charakter Maty Zyndu w pełni do mnie przemówił, nawet momentami przerażał, ale i wzbudzał wiele szacunku. Natomiast kreacja Kuniego nie do końca do mnie przemówiła, bo został on stworzony jako hulaka o lekko beztroskim podejściu do życia, co w zestawieniu z kultywującym tradycję i rozumiejącym wagę bycia ostatnim z rodu Matą Zyndu wyglądało dosyć osobliwie. Na przestrzeni całej powieści nie raz opinię o bohaterach zmieniałam, zastanawiając się nad tym, czy w ogóle jednoznacznie da się ocenić ich motywy działania.

Nigdy nie będzie końca cierpieniu, jeżeli "zasłużyli sobie" wystarczy ludziom za usprawiedliwienie zadawania bólu.

Jeżeli w jakiś aspekcie książki nie zostałam usatysfakcjonowana, to chyba tylko gdy mowa o fragmentach batalistycznych. Chodzi o to, że styl Liu wymusza na powieści dosyć stonowane tempo, które nie przyspiesza w kulminacyjnych momentach. Przeszkadzało mi to tylko w chwilach kluczowych strać, kiedy to potrzebowałam nieco dynamiczniejszych opisów, więcej krwi i tego, co czyni wojnę okrutną i bezwzględną. Kocham realistyczne opisy bitew i pewnie dlatego ich brak odczułam nieco dotkliwiej.

Poboczne wątki mają duży wpływ na główny nurt akcji i pozostają z nim cały czas w nawiązaniu. Bardzo podobała mi się w pewnym momencie rola, która odgrywała Jia wraz z Soto oraz motyw rozdzielenia dwojga braci podczas wojny. Kolejną świetną rzeczą jest panteon bóstw w Darze. Bogowie są co prawda obserwatorami wydarzeń, w których odgrywają dosłownie symboliczną rolę i zazwyczaj ograniczają się do dywagacji na temat motywów postępowania śmiertelników, ale zostało to przez Liu świetnie opisane. Liczę na to, że w kontynuacji wątek ten zostanie pociągnięty, bo jest świetnym urozmaiceniem.

Dzieło Liu należy jedynie wychwalać, bo to świetna powieść. Rozciągnięcie akcji na lata sprawia, że jesteśmy świadkami ciekawych przemian zachodzących w świadomości bohaterów. Całość tworzy niezły kawał historii wykreowanego przez Liu świata i na pewno z przyjemnością sięgnę po kontynuację, która dopiero co się ukazała. Warto poświęcić nieco więcej czasu i uwagi na lekturę, żeby wynieść z niej nieco mądrości. Ten cytat o użalaniu się mogłabym sobie wytatuować.



Moja ocena: 8,5/10

Tytuł oryginału: The Grace of Kings
Autor: Ken Liu
Wydawnistwo: SQN Imaginatio
Ilość stron: 585
Rok wydania: 2015 (oryginał), 2016 (w Polsce)

Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu:
1. Królowie Dary
2. Ściana burz
3. ?

Komentarze