Koniec punku w Helsinkach

Jak powszechnie wiadomo, pozory mogą mylić. Pod tą zgrabną okładką w energetyzującym kolorze kryje się opowieść o przygnębieniu. Są takie książki, które zabierając nas w ponurą codzienność nie wprowadzają w kiepski nastrój jak mogłoby się wydawać, a okazują zrozumienie. Realia książki Rudisa to trudny okres powojenny przemian, w których jedni upatrują nadziei na lepsze jutro, a inni z obawą spoglądają w przyszłość zastanawiając się, czy poradzą sobie w nowym świecie. Ale Koniec punku w Helsinkach to też opowieść o buntownikach, którzy w obliczu przyjścia nowych czasów starają się za wszelką cenę nie zatracić swoich ideałów.

Losy Olego w średnim wieku przeplatają się z wpisami w pamiętniku nastoletniej Nancy. Jest to dwójka bohaterów, którzy w jakiś sposób związani są z muzyką punkową. Ole lata temu był członkiem zespołu grającego ten gatunek, wyjechał w trasę, żył jak typowy pasjonat, koncentrując się na tym, że to co gra pomaga mu przetrwać. Podobnie jest z Nancy. Dziewczyna zdecydowanie nie spełnia standardów dobrze wychowanej panienki. W jej wpisach często przewijają się wzmianki o syto zakrapianych imprezach, miłości do punkowej muzyki, problemach w szkole i walce o jej własną tożsamość.

Dwoje zupełnie różnych bohaterów, którzy nie mają ze sobą nic wspólnego poza nieumiejętnością odnalezienia się w nowych czasach. Ole i Nancy są dla siebie obcymi ludźmi, Każde z nich na pozór szuka sposobu na zaprzyjaźnienie się ze zmianami i równocześnie doskonale wie, że nigdy się to nie uda. Losy Nancy obserwujemy czytając jej sekretny dziennik. Z racji tego, że autorem wpisów jest nastolatka musimy uzbroić się w odrobinę wyrozumiałości co do stylu, w jakim napisano te fragmenty. O dziwo brak znaków interpunkcyjnych i wtręty z języka niemieckiego w ogóle mnie nie drażniły. Oczywiście nie ma możliwości, by w jakiekolwiek zachwyty wpaść czytając tak stylizowany język, ale Rudišowi udało się wyjść obronną ręką przy realizacji tego pomysłu. Nancy pisze o rzeczach typowych dla nastolatków, choć nie cechuje jej aż tak wielki brak rozsądku jak powszechnie zwykło się przyjmować gdy mowa o dorastającej młodzieży. Z jej postacią związane są również pewne ważne aspekty problematyczne, jak choćby trudny kontakt matki z córką i konflikt pokoleń.

Kreacja Olego to taki portret człowieka, który najlepsze lata swego życia ma już za sobą, choć wcale nie jest stary. To bohater o wielkich marzeniach i ukrytych pragnieniach, którego chęć do życia gdzieś po drodze zagubiła się w powojennej rzeczywistości. Jedyne, co mu zostało to bar Helsinki, w którym dobrze poczuje się każdy punk stroniący od konsumpcyjnych luksusów. Knajpa staje się jedynym sensem istnienia Olego, który zrezygnował z walki o zdobycie szczęścia.

Koniec punku w Helsinkach to książka obrazująca pewien wycinek ludzkich żyć. Taki punkt, w którym kilak ścieżek się skrzyżowało, kilka biegnących równolegle nagle postanowiło się rozejść. Nie jest to historia, w której narastające z każdą stroną napięcie prowadzi ku kulminacyjnemu odkryciu większych i mniejszych tajemnic bohaterów. Jest to powieść dosyć statyczna, ale dająca do myślenia. To taka książka, która powie czytelnikowi, że nie ma co się oszukiwać, że te wszystkie nowinki i złudzenie jakie tworzy nowy, coraz nowocześniejszy piękny świat to nie jest rzeczywistość idealna. Że nie wystarczy podążać za najnowszymi trendami stylu życia by zagwarantować sobie szczęście. Może nie jest to mocno dobijająca lektura, po której nabierzemy można przekonania, że nic sensu nie ma i nie warto podejmować żadnego wysiłku, ale niewątpliwie przekazuje jakieś prawdy o rzeczywistości, w której wszechobecny konsumpcjonizm i pęd do bycia takim samym jak wszyscy dominuje, podczas gdy nieliczni starają się żyć po swojemu, we własnym tempie, w zgodzie z własnymi przekonaniami.

Moja ocena: 7,5/10


Komentarze