Po drugiej stronie cienia

Wspominałam już niedawno o eksperymentach z mniej znanymi nazwiskami. Dzisiaj przychodzę z opinią o kolejnej takiej próbie - sięgnęłam w końcu i zlitowałam się nad książką, która leżała u mnie chyba ze dwa lata. Po drugiej stronie cienia zapowiadało się na lekką powieść, a że ostatnio w drodze do pracy czytuję te mniej wymagające książki, to zabrałam ją w teren. Ani chwili nie zastanowiłam się nad znaczeniem tytułu i jak się okazuje, wpakowałam się w mroczną lekturę na samym początku okresu wiosennego. W dodatku w książkę, która może uchodzić za polskie Nigdziebądź.

Piotr Sender osadził akcję swojej powieści w Olsztynie, jednak nie spędzamy w tam zbyt wiele czasu. Bardzo szybko czytelnik wraz z bohaterem przenosi się do mrocznej, nieznanej wersji miasta w celu odnalezienia zaginionej przed kilkoma miesiącami żony Magdaleny. Jego przewodnikami staje się grupka tajemniczych ludzi posiadających nadnaturalne moce i stosujących niekonwencjonalne techniki walki. Nasz bohater, Aleks błądzi wraz z nimi po ulicach alternatywnego Olsztyna i naraża swe życie po to, by odnaleźć ukochaną i za wszelką cenę powrócić do normalnego życia, w którym czeka na niego dobrze prosperująca firma...

Po lekturze otwarcie mogę powiedzieć, że autor Po drugiej s tronie cienia całkiem nieźle poradził sobie ze stworzeniem mrocznego klimatu. Ten wszechobecny mrok jest zasygnalizowany czytelnikowi bardzo dosadnie. Do Miasta Cienia trafiają wyrzutki, zagubieni i zapomniani, więc nic dziwnego, że aura niepokoju o przygnębienia nieustannie towarzyszyła mi podczas lektury i okazała się tym, co najbardziej zapadło mi w pamięć już po zakończeniu czytania.

Żeby było jasne, ta książka spodobała mi się bardziej niż wspomniane wyżej Nigdziebądź, ale nie uznam jej również za wybitną. Sam ponury nastrój to jednak trochę za mało, żebym mogła się do reszty w lekturze zatracić, a niedoskonałość powieści powoduje nieco kulejąca kreacja bohaterów. Na początku zostaje zarysowana relacja między Aleksem i Magdą i tutaj dowiadujemy się tyle, że byli oni zapatrzonymi w siebie małżonkami, nic więcej. A gdy Aleks będący narratorem przechodzi do przedstawiania samego siebie, w pomysł na jego postać wkradają się nieco rażące sprzeczności. Bohater jest bowiem współudziałowcem w firmie, w której opracowuje się nowoczesną technologię, w dodatku skończył studia ścisłe i... kilka stron dalej przyznaje, że brakuje mu Magdy, bo od kiedy byli ze sobą to ona o wszystkim decydowała, jak choćby o tym, co powinien zjeść na kolację. Inżynier nie jest w stanie zorientować się, że ciężkostrawne jedzenie lepiej odpuścić w przypadku wieczornego posiłku. I właśnie dlatego samego Aleksa może nie tyle co nie polubiłam, co wydawał mi się mało wiarygodną postacią, bo przecież takie cechy charakteru zwyczajnie się ze sobą gryzą.

To, co zdecydowanie ratuje tę powieść to ciągła akcja. Przez cały czas coś się dzieje i czytelnik praktycznie nie ma prawa się nudzić. Ponadto autor wprowadził w pewnym momencie tak nieoczekiwany obrót zdarzeń, że z miejsca wykrzesałam z siebie trochę sympatii do głównego bohatera, co więcej, przeszłość Skiza została wpleciona w historię tak boleśnie łamiącą serce, że cieszę się, że udało mi się z moją odpornością na bardziej emocjonalne fragmenty w książkach powstrzymać od płaczu.

Piotr Sender pisze lekkim, nie wymagającym językiem, więc pomimo ciężkiego klimatu powieści przeczytać ją można stosunkowo szybko. W powieści pojawiają się pewne mankamenty, trochę drażnić może jedna wielka niewiadoma, w której utrzymywany jest zarówno główny bohater jak i czytelnik. Owszem, tajemnice są zawsze cenione, ale te zbyt długo nie wyjawiane po prostu wkurzają, a tutaj ma momentami miejsce właśnie taka sytuacja. Książka nadrabia ciekawymi zwrotami akcji, przesyceniem mroku i ciągle pędzącą do przodu akcją. Zachęcam do lektury, bo to całkiem niezły kawałek polskiego urban fantasy.

Moja ocena: 7,5/10

Autor: Piotr Sender
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 329
Rok wydania: 2012

Komentarze