Przedrzeźniacz

W pozbawionym człowieczeństwa, zdominowanym przez roboty i technologię świecie pojawia się swego rodzaju anomalia - człowiek potrafiący czytać. Gdy pomyślimy o rzeczywistości, w której książek nie ma, a i nikt nie potrzebuje się nimi otaczać, przechodzą nas ciarki, ale Tevis wykreował znacznie gorszą wizję, w której próby pozornego zwiększenia wygody ludzkiego życia doprowadziły do niemal całkowitego upadku ludzkości.


Przedrzeźniacz jest książką napisaną przed trzydziestoma pięcioma laty i warto o tym wiedzieć jeszcze przed przystąpieniem do lektury, bądź chociażby ogarnąć to w jej trakcie, jak stało się w moim przypadku. Powieść zaczyna się niesamowicie przygnębiająco i specjalnie dużych dawek optymizmu do ostatniej strony autor nam nie funduje, co oczywiście idealnie wpisuje się klimat Przedrzeźniacza - ponury, surowy, niemal całkiem owładnięty technologią. Co prawda nie zostajemy szczegółowo w realia Nowego Jorku wprowadzeni, a kreślenie świata ma charakter fragmentaryczny - tu dowiadujemy się o robotach różnych marek, przy innej scenie o wykrywaczach, a za dwa kolejne rozdziały okaże się, za jak błahe przestępstwa można dostać się do więzienia.

Idealnie trafiłam z rozpoczęciem czytania Przedrzeźniacza w własny nastrój. Dzięki ponurym, pozbawionym nadziei początkom książki mogłam się w aurze przygnębienia pławić. Żeby było jasne, uważam się za bardzo radosnego człowieka i nie przepadam za użalaniem się nad własnym stanem, bo w końcu tylko i wyłącznie ja mam na niego wpływ. Ale zdarzają się gorsze dni i szczerze się cieszę, że też ciężką klimatycznie lekturę rozpoczęłam akurat będąc w mało entuzjastycznym nastroju - w przeciwnym razie bardzo szybko bym ją porzuciła, żeby się nie wytrącać z jakiegoś umiarkowanego błogostanu.

Przedrzeźniacz to lektura nad wyraz osobliwa, o prostym języku, która pomimo niewielkiej objętości może trochę się ciągnąć. Przyznam się, że sens zawarty przez Tevisa na tych dwustu pięćdziesięciu stronach do mnie trafił i jest to w dodatku motyw zmuszający do zastanowienia się nad kierunkiem, w jakim podąża świat. Za to oklaski się autorowi należą, ale jednak nie odebrałam powieści w pełni pozytywnie. Mam kilka zarzutów do książki i nie są to kwestie, na które jestem w stanie przymknąć oko.

Obrazując proces ponownego "uczłowieczania" człowieka autor w pewnym momencie zapomniał chyba, że pisze o jednostce dorosłej i w pełni rozwiniętej umysłowo. Chwilami w oczy raził nadmierny infantylizm, z jakim Paul "odkrywał" świat na nowo i to w tych momentach najbardziej odechciewało mi się czytać dalej, a zwykle nie mam takich zapędów przy krótkich powieściach. Ponadto motyw tytułowego Przedrzeźniacza to zwyczajny cytat, który przewija się przez kolejne rozdziały i niczego odkrywczego nie wnosi do fabuły ani nie wzbudza żadnych skrajnych emocji, przynajmniej u czytelnika. Dużo bardziej spodobało mi się wplecenie, co prawda epizodyczne aczkolwiek bardzo adekwatne cytatu z Eliota:

I tak właśnie kończy się świat. Nie hukiem a skomleniem.

A na okładce i tak mój wzrok bardziej przyciąga zniszczone Empire State Building niż płonąca sylwetka człowieka...

A na sam koniec - postać Spoffortha. Już dawno żaden motyw nie spodobał mi się w książce tak bardzo i został bardzo słabo rozwinięty. Nie napiszę dokładnie o co chodzi, lepiej sprawdzić samemu, serio! W każdym razie mam wrażenie, że Spofforth powinien dostać tyle samo miejsca co Paul w książce, jeżeli nie więcej, bo był bohaterem dużo ciekawszym, na którego rozwój Tevis najpewniej pomysłu mógł nie mieć, a szkoda.

Koniec końców śmiem twierdzić, że całokształt prezentuje się jak najbardziej na godny pochwały i uznania, natomiast niektóre z elementów składowych nie zagrały i to do tego stopnia, że nie jestem w stanie uznać lektury za w pełni satysfakcjonującą. Na końcu zrobiło się trochę dynamiczniej i gdyby było tak przez całą powieść mogłabym Przedrzeźniacza uznać za zdecydowania udaną książkę, a zrobić tego nie mogę. Być może kolejna powieść Tevisa, która ukaże się w nadchodzącym roku bardziej przypadnie mi do gustu.

Moja ocena: 6,5/10

Tytuł oryginału: Mockingbird
Autor: Walter Tevis
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 254
Rok wydania: 1980 (oryginał), 2015 (w Polsce) 

Komentarze