Tło ciekawsze niż pierwszy plan - "Dworzec Perdido"


Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek wcześniej trafiła w moje ręce książka, którą chciałoby mi się czytać z racji bardziej interesującej akcji drugoplanowej. Co ciekawe, pomimo zdecydowanie mniej licznych epizodów zasilających tło powieści, czytałam dzielnie, może właśnie dla nich. Opłaciło się zdobyć na odrobinę cierpliwości, bo patrząc na Dworzec Perdido jako całość przyznać muszę, że to bardzo dobra historia.

Autor zaprasza nas do Nowego Crobuzon, miasta powstałego w jego wyobraźni, w których spotykają się różnorodne rasy, w tym ludzie. Człowiekiem jest też główny bohater powieści, Isaac Grimnebulin, naukowiec uparcie sprzeciwiający się najpopularniejszym teoriom wyznawanym przez kolegów po fachu. Isaac ma również nieco niewygodną tajemnicę - romans z przedstawicielką rasy khepri, Lin. Pewnego dnia do głównego bohatera przychodzi tajemniczy człowiek-ptak okryty hańbą, pozbawiony skrzydeł i prosi go, by spróbował dokonać niemożliwego i przywrócić mu umiejętności latania. Tym samym Yagharek (bo tak się nazywa stwór) został moim ulubionym bohaterem powieści. Natomiast Isaac wśród poszukując rozwiązania problemu Yagharka natrafia na larwę nieznanego sobie gatunku, zaczyna jej doglądać i z wielką troską pilnować jej rozwoju. Nie wie, że sprowadzi w ten sposób na całe Nowe Crobuzon ogromne kłopoty...

Tak jak pisałam już wcześniej, z początku najbardziej ciekawił mnie motyw stęsknionego za lotem Yagharka i dziwnej, żywiącej się narkotykiem larwy hodowanej przez Isaaca. Natomiast na pierwszym planie królowały codzienność, zarówno Isaaca jak i Lin. Żadna z tych postaci nie skradła mojego serca, czy też innej części ciała i przez to czytałam z zainteresowaniem tylko niektóre fragmenty. W dodatku stylMiéville'a nie należy do najprostszych i cały czas musiałam koncentrować się w czasie czytania. Pewnie jest to powód niemalże czterech tygodni, które spędziłam przy tej książce.

Nie ulega wątpliwości, że autorowi zależało na bardzo dokładnym scharakteryzowaniu miasta. Momentami miałam wrażenie, że Nowego Crobuzon to jeszcze jeden niezależny bohater i bardzo mi się to spodobało. Pomimo topornego momentami języka, gęstego stylu, w którym przy chwili nieuwagi można było się pogubić, kreacja miasta przypadła mi do gustu.

Co z tym steampunkiem? Chyba trochę go mało. Za wiele zdradzać nie chcę, żeby nie zepsuć elementu zaskoczenia, spodziewałam się jednak trochę więcej wszechobecnych mechanizmów. Dworzec Perdido to jednak książka z elementami steampunku, niż rasowy przedstawiciel swojego gatunku. Nie jest to dla mnie wadą, tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że w dalszych tomach ten wątek steampunkowy powinien przesunąć się do czołówki. A po kontynuację jak najbardziej mam zamiar sięgnąć, bo z tego, co wiem, kolejne dwa tomy są fabularnie niezależne i nie powiązane zbyt silnie z akcją toczącą się w Dworcu Perdido.

To, czego nieco mi w kreacji postaci zabrakło, to warstwa emocjonalna. Dlatego też skoncentrowałam swoją uwagę na Yagharku - on tęsknił za lotem, on skrywał tajemnicę związaną z utratą skrzydeł, to on wolno się otwierał przed obcymi i stronił od towarzystwa, równocześnie wzbudzając we mnie ogromną ciekawość. Również dzięki niemu końcówkę książki czytałam siedząc jak na szpilkach i z rozchylonymi z lekkiego szoku ustami. Natomiast ani związek Isaaca i Lin ani dążenia Isaaca do naprawienia swoich błędów mnie nie porwały, mało było bardzo o uczuciach, co więcej, związek człowieka z przedstawicielem innej rasy był nieco zbyt fantastyczny i oderwany od rzeczywistości, by się nim ekscytować. Żeby było jasne, nie szukałam w tej książce romansu, jak z resztą w żadnej, ale jednak relacje między postaciami to ważny aspekt powieści który nadaje jej wiarygodności.

Z chęcią zapoznam się zarówno z Blizną jak i z Żelazną radą, ale potrzebuję na chwilę trochę odpoczynku od Miéville'a, który wymaga od czytelnika skupienia i cierpliwości podczas lektury. Cieszę się, że mam w bibliotece tom drugi, który ponoć niełatwo zdobyć. Wydaje mi się też, że pomimo ciekawości i oczekiwań żywionych w stosunku do kolejnej części jestem w stanie trochę odczekać i może nawet na dobre mi to wyjdzie. Poczekam, aż sama zatęsknię za światem Nowego Crobuzon, aby się nim z większą fascynacją delektować.

Moja ocena: 7,5/10

Tytuł oryginału: Perdido street station
Autor: China Miéville
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 648
Rok wydania: 2000 (oryginał), 2003 (w Polsce)

Trylogia Nowe Crobuzon:
1. Dworzec Perdido
2. Blizna
3. Żelazna rada

Komentarze