The Following, sezon 2

źródło
To będzie bardzo dziwny początek recenzji, bowiem przyznać się muszę, że lubię psychopatów. Jako motyw w serialach i filmach sprawdzają się świetnie, co odkryłam już w czasach podstawówki i wieczorach spędzanych na oglądaniu W-11 Wydział śledczy. Każdy odcinek z udziałem chorego psychicznie zabójcy był o niebo ciekawszy niż reszta. I ta sympatia została mi do dziś, więc z uśmiechem na twarzy śledziłam kolejne odcinki drugiego sezonu The Following, w którym psychopatów jest na pęczki.

Po mocnym i bardzo sugestywnym zakończeniu sezonu pierwszego Caroll (James Purefoy) musi się ukrywać. Natomiast Ryan Hardy (Kevin Bacon) liże rany, w szczególności te powstałe na jego mocno nadwyrężonej już psychice. Każdy z nich nadal chce zniszczyć drugiego, choć do konfrontacji nie dojdzie bez całej masy manipulacji, intryg i prób przeniknięcia do obozu wroga.

źródło
Sezon pierwszy opierał się na motywie zabijania w hołdzie twórczości Edgara Allana Poego. Tym razem twórcy serialu postawili na sekty wyznające nieco inne wartości, porzucając tajemniczą, mroczną i jakże klimatyczną otoczkę zaczerpniętą z literackiej klasyki. Jest to jeden z niewielu minusów tego sezonu - bardziej podobała mi się koncepcja z wykorzystaniem Poego, niż to, co umieszczono w sezonie drugim. Serial stał się trochę bardziej typową kryminalną produkcją o ściganiu przestępców i zabrakło mi trochę prób odnajdowania tropów w twórczości Poego.

Za to więcej jest, jak już pisałam, psychopatów i jest w czym przebierać. Na uwagę niewątpliwie zasługuje duet bliźniaków - Luke'a i Marka, których, co ciekawe, gra ten sam aktor (Sam Underwoood). Są to bohaterowie bardzo specyficzni i naprawdę skrzywieni psychicznie, w dodatku o chwytającej za oko urodzie, co daje hipnotyzującą widza mieszankę. To chyba jedne z najlepiej stworzonych w The Following postaci.

źródło
Przyznać muszę, że wciągnęłam się w ten sezon dopiero w połowie i dopiero wtedy oglądać zaczęłam hurtowo. Do kilku postaci, które pojawiły się w pierwszych epizodach musiałam się długo przekonywać - na przykład do Max Hardy (Jessica Stroup), siostrzenicy Ryana. Natomiast działania głównego bohatera próbującego odciąć się całkowicie od kolegów z FBI i działającego na własną rękę przez cały czas było mi żal. Owszem, do pewnego momentu, bo w końcu musiał sobie zacząć jakoś radzić, ale praktycznie rzecz biorąc żaden jego pomysł nie wydał mi się głupi. Oprócz Ryana w pełni popierałam jeszcze jednego świetnego bohatera, który zaskarbił sobie moją sympatię już na samym początku serialu. Mowa oczywiście o Mike'u Westonie (Shawn Ashmore), który jest w tym sezonie bardzo mroczną postacią. Wpływ nieuchwytnego Carolla dopada wszystkich, nie tylko Hardye'sgo i właśnie Weston jest jedną z wielu ofiar psychopaty. Biorąc pod uwagę ilość wszechobecnej przemocy, skalę intryg członków sekty i ich przebiegłość - nic dziwnego.

Powraca dwóch bohaterów, których imiona naturalnie nie ujawnię i przyznam, że jest to spore zaskoczenie, przynajmniej w jednym z tych dwóch przypadków. Takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałam. Nie do końca mnie ona ucieszyła, ale efekt zaskoczenia jak najbardziej na plus. W dodatku pojawił się również w tym sezonie motyw religijny, który za bardzo do mnie nie przemówił, ale jak nie Poe, to musieli kombinować z innymi rozwiązaniami.

źródło

Ta seria była trochę słabsza, ale ostatecznie mnie wciągnęła, a sam finał obfitował w mnóstwo napięcia i kilka ciekawych rozwiązań. Niektóre decyzje głównych bohaterów wprawiły mnie w osłupienie, a nawet wściekłość, szczególnie biorąc pod uwagę wpływ tychże na Hardy'ego, z którego postacią jestem bardzo związana. Perspektywy na sezon trzeci przedstawiają się całkiem nieźle i liczę, że poziom w ostatnich trzynastu odcinkach serialowej trylogii zostanie chociażby utrzymany.

Komentarze