Strach do przymiarki - "Koszmar na miarę"

Mimo mojego uwielbienia żywionego do polskich pisarzy ostatnimi czasy rzadko po nich sięgałam i nadszedł w końcu moment, aby to zmienić. Duet, który stworzył recenzowaną dzisiaj książkę znam już z innej powieści, a mianowicie Siedliska, które bardzo mnie wciągnęło i uważam za jedną z najlepszych powieści grozy, jakie czytałam. Kazimierz Kyrcz i Robert Cichowlas postanowili tym razem zabawić się w krawców i uszyć straszną historię, która przypasuje wszystkim czytelnikom. Pytanie tylko, jak tu dobrać rozmiar uniwersalny?

Autorzy postanowili umieścić akcję książki w Poznaniu. Główny bohaterem jest Bartek, student prawa pracujący w salonie z ekskluzywnymi garniturami - Royes and Coles. Już na wstępie czytelnik zostaje uświadomiony co do beznadziejnej sytuacji Bartka, który jest narratorem powieści. Ma on okropnego szefa, pensję również niezbyt zadowalającą, a wśród kolegów z pracy znajduje się tylko jedna życzliwa mu osoba. Niebawem w Royes and Coles wśród towaru wystawionego na półkach pojawiają się plamy krwi, sklep nawiedza tajemnicza staruszka, a jeden z klientów umiera. Bartek postanawia samodzielnie zabrać się do śledztwa, które zgotuje mu niebezpiecznie bliskie spotkania ze słowiańskimi demonami i śmiercią.

Koszmar na miarę okazał się lekturą lekką, a nieskomplikowany język sprawiał, że szybko przemykałam przez kolejne rozdziały. Szkoda tylko, że w bardzo niewielu fragmentach książka wydała mi się naprawdę interesująca. Sam pomysł na historię z wykorzystaniem istot z słowiańskiej mitologii jak najbardziej do mnie przemówił i utwierdził w przekonaniu, że za rzadko sięgam po historie z takimi właśnie elementami. Niestety, wśród bohaterów ciężko było uświadczyć kogokolwiek, kto zasługiwałby na moją sympatię. Nawet nie o sympatię chodzi - raczej mam na myśli troskę o dalsze losy postaci, które zagościły na kartach Koszmaru na miarę. Jak dla mnie wszyscy mogli zaliczyć zgon i nic by mnie to nie obeszło, a nawet uznałabym ten wariant za ciekawszy. Lekkość lektury sprawiała, że nie męczyłam się podczas czytania, a gdy na scenę wkroczyły demony, trochę bardziej wciągnęłam się w lekturę.

Wydaje mi się, że największym minusem, rzeczą, która po raz pierwszy mi podczas czytania przeszkadzała była pierwszoosobowa narracja. Zwykle nie mam z tym aspektem problemu, radzę sobie spokojnie z tym, co było zamysłem autora. W przypadku Koszmaru na miarę dużo lepszym zagraniem byłby narrator trzecioosobowy, który opisywałby całokształt wydarzeń, a nie tylko to, co dzieje się w głowie i polu widzenia Bartka.

Co do elementów charakterystycznych dla gatunku grozy - było ich całkiem sporo, ale trochę zgubiły się, tak sądzę, wśród trochę zbyt długich scen przejściowych, w których bohaterowie wiedli swoje zwyczajne życie. Niektóre działania bohaterów wydały mi się niezbyt przemyślane, aczkolwiek końcówka należycie domknęła wszystkie wątki i wprowadziła nieco dynamiki i napięcia.

Koszmar na miarę to lekkie czytadło, po które można sięgnąć pomiędzy cięższymi lekturami i w moim przypadku się to sprawdziło. Nie bałam się podczas czytania, byłam raczej zaciekawiona i ani trochę nie zależało mi na powodzeniu głównych bohaterów, których charaktery nie wyróżniły się niczym nadzwyczajnym. Proponuję z dorobku tego duetu jako porządniejszą lekturę przeczytać Siedlisko.

Moja ocena: 6,5/10

Autorzy: Robert Cichowlas i Kazimierz Kyrcz Jr.
Wydawnictwo: Grasshopper
Ilość stron: 366
Rok wydania: 2010

Komentarze