Sentymentalny powrót - "Tuzin czarnych róż"

Mam słabość do intrygujących tytułów i nie pierwszy raz już sięgnęłam po książkę z tego właśnie powodu. Z Nancy A. Collins miałam okazję już poznać się w tym roku - przy okazji lektury Zewu krwi, który mnie nie zachwycił. Jednak na tę książkę czaiłam się dużo dłużej i wiele razy zabierałam się do jej pożyczenia. W końcu się stało, a po kilkunastu pierwszych stronach nabrałam całkiem pozytywnego stosunku do książki - na przekór mrocznym, ciężkim klimatom,w  jakie postanowiła wprowadzić czytelnika autorka.

Akcja toczy się w Umarłym mieście - centralnej część metropolii, która, wedle bardzo sugestywnej nazwy, umarła. Dosyć szybko jesteśmy wrzuceni w akcję, musimy szybko orientować się w sytuacji i odnajdywać w walce dwóch niebezpiecznych, stylizowanych na mafie klanów, których przywódcy są wampirami. Stąd ta wzmianka o sentymencie w tytule posta. Pseudomafijne porachunki odbijają się na życiu tych, którzy pomimo trudów codzienności i wszechobecnego niebezpieczeństwa nie wynieśli się z Umarłego miasta. Jednym z mieszkańców jest Cloudy, którego losy splatają się z losami pewnego nastoletniego chłopca i nieznajomej o specyficznej urodzie i naturze.

Nancy A. Collins kreuje świat mroczny, pełen czyhających na każdym kroku pułapek, ciemnych zaułków i nienawiści między klanami rządzącymi miastem, które upadło. Żeby tam przeżyć, lepiej nie ruszać się z domu bez spluwy, noża i poświęconego różańca. Tak, w książce Collins wampiry mogą zostać uszkodzone za sprawą krzyżyka.

Zerknęłam na Goodreads w celu ustalenia, jak wiele tomów kontynuacji nie zostało u nas wydanych. Okazuje się, że Tuzin czarnych róż, to tom czwarty cyklu o Sonji Blue. Pewnie, wydajmy sobie środkowy tom serii, będzie fajnie, Nikt się nie zorientuje. Bo żeby wydać od pierwszej części (Lustrzanki po zmierzchu, o której jest wzmianka na okładce) - kto to widział? No jak tak można? W każdym razie jestem w lekkim szoku, że nie zorientowałam się w czasie czytania o tym, że jest to tom czwarty, Naprawdę, zero powiązań z jakimikolwiek wydarzeniami z wcześniejszych części. Z jednej strony to dobrze - można się połapać w fabule i bez zmrużenia oka czytać dalej, tym bardziej, że na końcu jest słownik. Z drugiej - serio, ktoś wydał tylko czwarty tom cyklu?

Autorka stworzyła mroczny, upadający świat i całkiem nieźle udało jej się nakreślić bohaterów, choć nie jest to nic wybitnego. Obaj wampirzy bossowie mają swoje charaktery, budzą grozę i respekt. Niestety, nie do końca udały się dialogi, choć może nieco winić tłumaczenie. Ludzie, czy nieludzie - nikt się nie posługuje takimi kwestiami w życiu codziennym i nie używa takiej ilości wykrzykników. Często podczas czytania większy efekt wywierają słowa wypowiedziane spokojnie, jako zdanie oznajmujące, a nie wykrzyknienie trącące sztucznością. A szkoda, bo te dialogi wiele psują w książce.

Sama główna bohaterka - Sonja Blue, której imię wyjawiono w opisie z tyłu okładki, podczas gdy przez całą książkę określa się ją jako "Nieznajomą" stworzono jako typową bohaterkę kick ass. Nie wiemy niczego konkretnego o jej naturze, ale z czasem wyjaśnia się jej koncepcja snucia intrygi i wstąpienia do klanu Eshera. Kreacja wampirów w książce Collins jest dosyć klasyczna - nie mogą chodzić przy dziennym świetle, żywią się krwią, lecz również z zastosowanie innowacji w postaci wenflonów wszczepianych ofiarom służącym za "dozowniki". Boją się świętych znaków i pozostają chodzącymi trupami. Nie dopatrzyłam się ani żadnych uchybień ani specjalnie odbiegających od powszechnie znanego (tego nie pochodzącego ze Zmierzchu) formatu wampira i to jest jak najbardziej w porządku.

Książka jest sygnowana jako horror, ale horrorem nie jest. Owszem, od czasu do czasu krew się leje, ale to jeszcze za mało, żeby Tuzin czarnych róż określić tym mianem. Są czary, jakieś tam zombie i porachunki mafijne - w dodatku we współczesnym świecie, w upadającej metropolii. Urban fantasy jak nic. Żaden z fragmentów nie wzbudził we mnie choćby odrobiny strachu - raczej więcej pojawiło się napięcia z racji dosyć dynamicznej akcji. I taki najpewniej był zamysł, bo w żadnym fragmencie nie znalazłam choćby skrawka konwencji charakterystycznej dla literatury grozy.

O Tuzinie czarnych róż pewnie zapomnę szybko, choć spędziłam z nim kilka przyjemnych popołudni. Nie zakochałam się w żadnym z bohaterów, ale jako przerywnik między ambitniejszymi pozycjami nadał się całkiem nieźle. Nic nadzwyczajnego, ale też bez większych zgrzytów, wyjąwszy dialogi.

Moja ocena: 6,5/10

Tytuł oryginału: A Dozen Black Roses
Autor: Nancy A. Collins
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 260
Rok wydania: 1991 (pierwsze wydanie oryginalne), 2004 (w Polsce)

Seria o Sonji Blue:
1. Sunglasses after Dark
2. In the Blood
3. Paint it Black
4. Tuzin czarnych róż
5. The Darkest Heart
6. Dead Roses for a Blue Lady
7. Search and Destroy

Komentarze