Beowulf


W ręce moje trafiła kolejna książka, która jest trochę inną odsłoną twórczości mistrza literatury fantasy. Beowulf, to staroangielski poemat, który twórca Władcy pierścieni przetłumaczył jak również dodał do niego swój osobisty komentarz. Oprócz tego Beowulf stał się tematem serii wykładów z dziedziny literatury staroangielskiej. Po lekturze stwierdzam, że utwór ten najpewniej został też obiektem fascynacji Tolkiena, a wydany wraz z towarzyszącymi mu komentarzami jest, jak to w książce wspomniano swego rodzaju hołdem złożonym autorowi i upamiętniającym jego osobę.

Podobnie jak w przypadku Upadku króla Artura również tekst Beowulfa zapisano jednostronnie. Na lewej stronie zamieszczono tekst polski, a na prawej wersję angielską, co bardzo mi się spodobało. Nawet, jeżeli nie próbowałam czytać całości po angielsku (nie powiem "w oryginale", bo w oryginale jest w staroangielskim), to momentami przeskakiwałam sobie po skończeniu akapitu tak, żeby kolejny przeczytać tylko w obcym języku, a potem sprawdzić samą siebie. Uważam to za świetne posunięcie ze strony wydawcy, bo przyznam, że angielska wersja brzmi ciekawiej, niż polska. Podobne odczucia miałam przy okazji lektury Upadku króla Artura, do którego pewnie jeszcze nie raz nawiążę.

Fabuła Beowulfa to taka klasyczna historia rycerska, Tolkien określa ją jako poemat dworski. Beowulf jest bohaterem, który dla króla Hrotghara pokonuje nękającego go ogra Grendela, choć oprócz tego heroicznego wątku pojawiają się dworskie intrygi. Szczerze powiedziawszy, nie jest to jakaś nadzwyczajna, epicka opowieść, choć momentami dawałam się porwać klimatowi, szczególnie w przypadku opisów otoczenia, w których rozgrywała się akcja. Sama kolejność wydarzeń jakoś specjalnie w pamięci mi nie zapadła, ale nie wyrzuciłam jej całkowicie z głowy. Podejrzewam, że kiedyś powrócę do tego poematu, a i nawet nie wiem, czy nie zrobię tego po ponownej lekturze Władcy pierścieni, do którego stworzenia jedną z inspiracji był właśnie staroangielski poemat.

Oprócz komentarzy do poszczególnych fragmentów Beowulfa, w których Tolkien ukazał bardzo skrupulatnie (tak bardzo, że nawet nie próbowałam tego spamiętać) konteksty historyczne, kulturowe i religijne, które mogły rzucać światło na realia, w jakich Beowulf powstawał. Właśnie ta część, naukowa okazała się dla mnie za ciężką. Nie spodziewałam się oczywiście lekkiej lektury rozrywkowej, ale w przypadku UKA fragmenty stanowiące opracowanie do poematu mnie fascynowały. Pisałam przy okazji recenzji tamtego tytułu, że wraz z Christopherem bierzemy udział w śledztwie mającym na celu odkrycie tajemnic pracy jego ojca nad tworzeniem tego poematu. Może właśnie dlatego bardziej było to dla mnie zrozumiałe - bo UKA był dziełem Tolkiena, a Beowulf nie. Natomiast to, co John stworzył jako swoją wersję historii Beowulfa bardziej mnie porwało. Czytało się lżej niż sam poemat, ale to ze względu na przepaść czasową między tą wersją a pierwowzorem. A Pieśń o Beowulfie do reszty mnie oczarowała. Nawet rytm podłapałam w czasie czytania i z wielkim uśmiechem na twarzy śledziłam kolejne wersy.

Tak więc Beowulfa pozostawiam bez krytycznej (czy też bezkrytycznej) oceny z racji braków na gruncie naukowym, których raczej nie nadrobię i które nie pozwalają mi ocenić tego tytułu należycie. Niewątpliwie na uznanie zasługuje umiejętność Johna Tolkiena wskazania tych wszystkich kontekstów, w jakich można rozpatrywać Beowulfa. Poza tym autor niewątpliwie był niesamowicie zainteresowany poezją staroangielską, skoro utwór ten posłużył mu między innymi jako inspiracja do stworzenia Władcy pierścieni. Do Beowulfa najpewniej jeszcze wrócę, ale kiedy, tego w stanie nie jestem powiedzieć.

Autor: J. R. R. Tolkien & Christopher Tolkien
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 485
Rok wydania: 2014, 2015 (w Polsce)

Komentarze