Podsumowanie listopada

Trzydzieści jeden dni. Tyle zostało, bo listopad już mija. I na przekór panującej aurze oceniam go jako jeden z najlepszych miesiąców roku. Nie tylko czytelniczo. A na koniec poprzedniego miesiąca marudziłam, że w październiku ogarnął mnie leń. Zatem z radością zawiadamiam, że w listopadzie chciało mi się bardziej. I ogólnie, listopad to fajny miesiąc.

Mniej więcej w pierwszej połowie miesiąca pojawiła się koncepcja na kończenie serii. A więc dawaj, wszystkie końcówki, jakie mamy! Udało mi się dopiąć swego w przypadku dwóch serii, ale szczegóły znajdą się poniżej:

Książki przeczytane w listopadzie:
1. Planeta małp (Pierre Boulle)
2. Chłopcy 4: Największa z przygód (Jakub Ćwiek)
3. Złotousta diablica (Jaye Wells)
4. Błękitnokrwista wampirzyca (Jaye Wells)
5. Black Ice (Becca Fitzpatrick)

Najlepsza książka miesiąca: 1, 3, 5 - duże zaskoczenie
Najsłabsza książka miesiąca: 4

Jak widać sięgałam raczej po lekkie, szybkie lektury i może stąd taki ładny wynik. Oby taki sam pojawił się po sprawdzianie z marketingu...

W listopadzie pojawiło się 8 postów i 4 recenzje. Obserwatorzy to grupa licząca 222 osóbki. Więc ktoś się doczłapał ;) Może w grudniu będę miała więcej czasu, żeby bardziej ruszyć z blogiem.

Wyzwania:
Grunt, to okładka: 0
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 110,6 cm + 12, 3 cm = 122,9 cm. Błagam. Doczytać niecałe 40 cm w miesiąc? Musiałabym... nawet nie wiem co. Ale warto było powalczyć ;)

Co poza czytaniem?

1. Śląskie Targi Książki w Katowicach.
Na których pojawiłam się w sobotę, 7 listopada. Do Katowic wyjechałam o barbarzyńskiej godzinie, jaką była 6:35 bodajże. Ale warto było, bo na miejscu wśród stoisk wypełnionych książkami towarzyszyli mi Ola z Bluszczowych recenzji i Kamil ze Świata Bibliofila ;) Wybaczcie, że Was nie podlinkuję, jestem leniwa. W każdym razie dziękuję za spotkanie i sympatyczne popołudnie wśród książek! I za rozmowy o autorach, wydawnictwach i kontynuacjach ;) I za upominek urodzinowy oraz motywację do czytania, której nie zawsze mi starcza. Miło wspominam ten dzień i liczę na powtórkę za rok.
Co do wystawców - pojawiło się kilka ciekawych wydawnictw, w tym SQN i Sonia Draga, od których skusiłam się na Dopóki nie zgasną gwiazdy i Plugawy spisek. Resztę zdobyczy znajdziecie w listopadowym stosie którego też nie podlinkuję z powodów wspomnianych przy wzmiance o Oli i Kamilu. Przy okazji wspomnę o miejscu w którym odbywały się Targi, czyli o Międzynarodowym Centrum Kongresowym znajdującym się nieopodal katowickiego Spodka. Jakiż to jest świetny budynek! Brawa dla architekta bądź architektów za pomysł. Już dawno żadną budowlą tak się na zachwyciłam i oto są dowody mojej fascynacji:




Wróciłam z przeciążonym plecakiem i pustym żołądkiem, bo śniadanie szamałam dopiero gdzieś przed godziną 16-tą, ale nawet nie zauważyłam uczucia głodu.

2. Premiera Kosogłosa 2
Z której to okazji wybrałam się na całonocny maraton Igrzysk śmierci. W ogóle myślałam, że cały listopad będzie mi upływał pod znakiem historii stworzonej przez Collins, bo planowałam nawet ponowną lekturę trzeciego tomu. Tymczasem sam maraton był jakże ekscytujący (pomimo tego, że pierwszą część widziałam po raz trzeci na dużym ekranie), ale nie dałam się porwać mojej fascynacji przygodami Katniss i nie żyłam w listopadzie tą historią. Sama ekranizacji mi się podobała i uważam, że filmy na podstawie książek jako jedne z najwierniejszych pierwowzorom ogółem, wśród tytułów przeniesionych na wielki ekran. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, w przypadku całej trzeciej części, to fakt, że muzyka była dużo gorsza, niż przy poprzednich filmach. Wyłączając oczywiście cudowne The Hanging Tree. Ale ciekawsze ścieżki są przy Igrzyskach i Pierścieniu ognia. W ogóle drugi tom niezaprzeczalnie rządzi.

Tak więc listopad wspominam bardzo dobrze i nawet mi się znów udało zejść poniżej trzydziestu książek do przeczytania, więc pozostaję w sytuacji standardowej. Zdobyłam 6 książek, przeczytałam pięć, a więc gonię. Może w święta będzie więcej czasu, żeby poczytać...
Plany na grudzień? Dalej kończymy serie! Czyli wyprawa do biblioteki po Atramentową śmierć, dwa tomy Castora albo wyzwanie w postaci lektury pozostałych dwóch części Zmierzchu świata żywych. Na co się zdecyduję, jeszcze nie wiem. Może jakieś sugestie?

Komentarze