Podsumowanie października + stos


Pierwszy miesiąc zmagań uniwersyteckich za mną. I co? I ogarnęła mnie totalna niemoc. Do wszystkiego. Nawet nie chodzi o to, że miałam od progu dużo roboty, bo nie więcej, niż spodziewałam się po czterech semestrach nauki. Tak więc nie chodzi o nawał obowiązków. Do czytania prze cały miesiąc praktycznie się zmuszałam i tylko w fragmentach wciągały mnie czytane tytuły. A co przeczytałam?

1. Ostatnie życzenie (Andrzej Sapkowski)
2. Panowie Salem (Rob Zombie & B. K. Evenson)
3. Cujo (Stephen King)
 Oraz dokończyłam męczonego od trzech miesięcy pdf Opowieści niesamowitych autorstwa Marcina Rusnaka. Na marginesie, bardzo przyjemny w lekturze zbiór, ja po prostu nie jestem przekonana do nie tradycyjnych formatów książki i dlatego tak ciężko mi się czytało.

Najlepszą książką okazała się ta spod numeru 2, a niestety, wielce zawiodłam się na Ostatnim życzeniu i nie wiem, kiedy zechcę kontynuować przygodę z Wiedźminem.

W październiku napisałam: 11 postów
Pojawiło się 7 recenzji, w tym jedna filmowa
W kwestii obserwatorów, wstyd przyznać, ale co tam... jeden uciekł. Jest Was 221. Dziękuję tym, którzy są tu nadal ;)

Wyzwania:
Grunt, to okładka: 0 (jak na złość, wszystkie czytane przede mnie książki były z wizerunkiem twarzy na okładce...)
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 103,3 cm + 7,3 cm = 110,6 cm

Oprócz gapienia się bezproduktywnie w komputer, żłopania kawy z dodatkiem cynamonu i słuchania Linkinów w październiku miałam ochotę na coś jeszcze. I było to wydawanie pieniędzy na książki, a moje urodziny okazały się idealnym pretekstem do tego, żeby trochę zaszaleć. Bo to, że nie chce mi się czytać, nie znaczy, że mam nie kupować, prawda? I tak oto, moją biblioteczkę zasiliły:

Od dołu:
1. Błękitnokrwista wampirzyca (Jaye Wells) - Ostatni tom wampirzego urban fantasy o pół magu i pół wampirze w roli głównej, żeńskiej. Oby Gighul nadal rzetelnie wypełniał obowiązki należące do sekcji humorystycznej. Ale i tak, jeszcze czwarty tom mam do przeczytania...

2. Atlas chmur (David Mitchell) - czyli jedna, jedyna książka z filmową okładką, Jakoś przebolałam fakt, że musiałam kupić ją w takiej wersji, tym bardziej, że kosztowała tylko dychę, na empiku. To książka jeszcze z września,

3. Koszmar na miarę (Rober Cichowlas & Kazimierz Kyrcz Jr) - efekt wyprawy z przyjaciółką do Dedalusa. Była jeszcze jedna książka tego duetu, co więcej, bardziej mi przystępny ostatnimi czasy zbiór opowiadań, ale grubszy i droższy, więc zdecydowałam się na tytuł z fabułą toczącą się w Poznaniu. A już od jakiegoś czasu planowałam dorwać coś jeszcze spod pióra tej kolaboracji, bo Siedlisko bardzo mi się podobało!

4. Uczta dla wron tom 2: Sieć spisków (George R. R. Martin) - przedstawiać nie trzeba, prawda? Jako, że wszyscy wszędzie piszą, że Uczta dla wron jest nudna, po Nawałnicy mieczy zrobiłam sobie przerwę z PLiO, ale jeszcze w tym roku mam zamiar powrócić do sagi.

5. Misery (Stephen King) - teeeż nie trzeba przedstawiać. Była promocja na bonito, a jako okoliczność łagodzącą dla zakupu książek spod numerów 1, 4 i 5 mogę dodać, że były moje urodziny, a nikt mi książek nie chce kupować w prezencie. Nie, to nie, sama sobie załatwię! A na Misery apetytu narobiła mi Dosiak, pisząc o książce i filmie oraz Ciacho, którego kingowska propaganda (bez urazy za dość ostre określenie, użyte w pozytywnym znaczeniu! xD) i na mnie wpłynęła. Kieszonkowe, za niespełna dychę, biorę!

6. Planeta małp (Pierre Boule) - wypad do biblioteki z dwoma podstawowymi założeniami: Nie brać początku kolejne przerwy i Nie brać grubej, tudzież standardowej wymiarowo książki. A, że Hrosskar mnie zaciekawił recenzją i ktoś tam jeszcze kiedyś zachwycał się filmem, to skorzystałam z okazji. Ale trzymanie się tych dwóch postanowień przy przechadzaniu się po bibliotece łatwe nie jest.

7. Metro 2033 (Dimitry Glukhovsky) - też przy udziale Hrosskara zaopatrzyłam się w pdf. Nie należy się szybko spodziewać mojej opinii, bo nie cierpię czytać na komputerze, czy też telefonie. Więc zacznę niespiesznie i o ile mnie nie wciągnie jakoś niesamowicie, to pewnie ze trzy, cztery miesiące zejdą. Okładki nie wstawiam, bo jestem leniwa.

Nie wiem, co przyniesie listopad, poza tym, że premierę drugiej części Kosogłosa, którą niesamowicie się jaram i o której na sto procent napiszę. Myślę, że sprężę się z czytaniem i machnę raz jeszcze książkę przed premierą, żeby sobie odświeżyć końcówkę. Jedno wiem na pewno, nie ma co się malować do kina, bo będę ryczeć jak głupia. Oprócz tego mam pomysły na posty okołoksiążkowe, może pojawi się coś muzycznego (coś o tym, czego słucham, jak nie słucham ciężkiej muzyki... ^^). A 4 listopada premierę mieć będzie ostatni tom Chłopców Jakuba Ćwieka, więc trzeba sobie znaleźć nową, wychodzącą na bieżąco serię, na której tomy będę oczekiwała co kilka miesięcy. Bo cała reszta tego, co teraz czytam, to coś, co już się ukazało, no może poza Archiwum burzowego światła, które zaczyna mnie w okolicach 160 strony wciągać.
Udanego Halloween, albo spokojnego święta Wszystkich świętych, co kto lubi :)

Komentarze